Название: Paragraf 22
Автор: Joseph Heller
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Юмор: прочее
isbn: 978-83-8125-631-5
isbn:
– Ale dowództwo Dwudziestej Siódmej Armii mówi, że po czterdziestu lotach mogę wracać do kraju.
– Ale nie mówi, że musisz wracać. A regulamin stwierdza, że musisz wykonywać rozkazy. Tu jest właśnie haczyk. Nawet gdyby pułkownik kazał ci latać wbrew wyraźnym rozkazom dowództwa armii, to i tak musiałbyś latać, w przeciwnym razie byłaby to odmowa wykonania rozkazu. A wtedy dowództwo Dwudziestej Siódmej Armii dałoby ci do wiwatu.
Yossarianowi opadły ręce.
– Więc naprawdę muszę zaliczyć te pięćdziesiąt lotów – zmartwił się.
– Pięćdziesiąt pięć – sprostował doktor Daneeka.
– Jakie znów pięćdziesiąt pięć?
– Pułkownik chce teraz, żeby każdy z was zaliczył pięćdziesiąt pięć lotów bojowych.
Słysząc to, Joe Głodomór wydał potężne westchnienie ulgi, a twarz mu rozjaśnił uśmiech. Yossarian schwycił go za kark i zaciągnął go z powrotem do byłego starszego szeregowego Wintergreena.
– Co oni mogą mi zrobić – spytał konfidencjonalnie – gdybym odmówił dalszych lotów?
– Prawdopodobnie będziemy cię musieli rozstrzelać – odpowiedział były starszy szeregowy Wintergreen.
– Jak to „będziemy”? – krzyknął zaskoczony Yossarian. – Co to znaczy „będziemy”? Odkąd to jesteś po ich stronie?
– Mam być po twojej stronie, kiedy cię będą rozstrzeliwać? – odparł Wintegreen.
Yossarian skapitulował. Pułkownik Cathcart znowu go wykiwał.
7
MCWATT
Zazwyczaj pilotem Yossariana był McWatt, który co rano przed swoim namiotem golił się w jaskrawoczerwonej czystej piżamie i należał do dziwnych, ironicznych, niezrozumiałych zjawisk otaczających Yossariana. McWatt był prawdopodobnie największym wariatem z nich wszystkich, ponieważ będąc najzupełniej normalny, nie miał jednocześnie nic przeciwko wojnie. Był to krótkonogi, barczysty, uśmiechnięty młodzieniec, który bezustannie pogwizdywał dziarskie melodie i przy grze w oko albo w pokera tak trzaskał kartami, że Joe Głodomór na skutek kumulującego się wpływu tych trzasków zamieniał się w roztrzęsioną galaretę rozpaczy i zaczynał wrzeszczeć na niego, żeby przestał.
– Ty skurwysynu, robisz to tylko po to, żeby mnie denerwować! – krzyczał z wściekłością Joe Głodomór, powstrzymywany łagodnie przez Yossariana. – On to robi specjalnie, bo lubi słuchać, jak wrzeszczę… cholerny skurwiel!
McWatt marszczył przepraszająco mały piegowaty nos i przysięgał, że nie będzie już trzaskał kartami, ale wciąż się zapominał. McWatt miał oprócz czerwonej piżamy ciepłe ranne pantofle i sypiał na świeżo wyprasowanych kolorowych prześcieradłach, takich jak to, którego połowę Milo odzyskał dla niego od uśmiechniętego złodzieja ze słabością do słodyczy, nie dając mu w zamian drylowanych daktyli, które pożyczył od Yossariana. McWatt był pełen podziwu dla Mila, który ku uciesze szefa stołówki kaprala Snarka skupował jajka po siedem centów sztuka i sprzedawał po pięć. Ale podziw McWatta dla Mila nie dorównywał podziwowi, jaki wzbudził w Milu list, który Yossarian dostał od doktora Daneeki w związku ze swoją chorą wątrobą.
– Co to jest?! – zawołał przerażony Milo na widok wielkiego kartonowego pudła wypełnionego paczkami suszonych owoców, puszkami soku i słodyczami, które dwaj Włosi, porwani przez majora… de Coverleya do pracy w kuchni, mieli właśnie wnieść do namiotu Yossariana.
– To jest kapitan Yossarian, panie poruczniku – odpowiedział kapral Snark z uśmiechem wyższości. Kapral Snark był snobem intelektualnym; uważał, że wyprzedza swoje czasy o dwadzieścia lat, i gotowanie dla szerokich mas nie zaspokajało jego ambicji. – On ma list od doktora Daneeki, upoważniający go do pobierania każdej ilości owoców i soków.
– Co to jest?! – zawołał Yossarian, kiedy Milo pobladł i zachwiał się na nogach.
– To jest porucznik Milo Minderbinder, panie kapitanie – powiedział kapral Snark, mrugając znacząco. – Jeden z naszych nowych pilotów. Został oficerem żywnościowym, kiedy pan był w szpitalu.
– Co to jest?! – zawołał McWatt nieco później tego samego popołudnia, kiedy Milo wręczył mu połówkę jego prześcieradła.
– To jest połowa prześcieradła, które skradziono z twojego namiotu dzisiaj rano – wyjaśnił Milo podniecony i dumny z siebie, poruszając ryżawym wąsem. – Na pewno nawet nie zauważyłeś, że ci je ukradli.
– Dlaczego ktoś miałby kraść pół prześcieradła? – spytał Yossarian.
– Nic nie rozumiesz – zdenerwował się Milo.
Yossarian nie rozumiał również, dlaczego Milo przywiązywał taką wagę do listu doktora Daneeki, który był wzorem zwięzłości.
„Proszę wydawać Yossarianowi tyle suszonych owoców i soków, ile zażąda – napisał doktor Daneeka. – Twierdzi, że ma chorą wątrobę”.
– Taki list – mruczał przygnębiony Milo – może zrujnować najlepszego oficera żywnościowego na świecie.
Milo przyszedł do namiotu Yossariana, żeby jeszcze raz przeczytać ten list. Szedł za pudłem ze straconymi dla siebie produktami jak za trumną kogoś bliskiego.
– Muszę dawać ci tyle, ile zażądasz. W tym liście nie jest nawet powiedziane, że masz to wszystko zjeść sam – powiedział.
– Całe szczęście – odparł Yossarian – bo ja tego nie biorę do ust. Mam chorą wątrobę.
– Ach, prawda, zapomniałem. – Milo z szacunkiem zniżył głos. – Czy to coś poważnego?
– Dosyć – odpowiedział Yossarian z zadowoleniem.
– Aha. Co to znaczy?
– To znaczy, że nie może być lepiej…
– Obawiam się, że nie rozumiem.
– …jeśli się nie pogorszy. Teraz rozumiesz?
– Aha. Nie, obawiam się, że nadal nie rozumiem.
– Nie przejmuj się tym. Wystarczy, że ja się przejmuję. Widzisz, tak naprawdę, to ja nie jestem chory. Mam tylko objawy. Syndrom Garnetta-Fleischakera.
– Aha – powiedział Milo. – A co to jest ten syndrom Garnetta-Fleischakera?
– Choroba wątroby.
– Aha – powiedział Milo i zaczął z wyrazem zmęczenia masować swoje czarne brwi, jakby dręczył go jakiś wewnętrzny ból, jakby chciał się uwolnić od jakiegoś gryzącego niepokoju. – W takim razie СКАЧАТЬ