Alfa Jeden. Adrianna Biełowiec
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Alfa Jeden - Adrianna Biełowiec страница 13

Название: Alfa Jeden

Автор: Adrianna Biełowiec

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-941896-1-7

isbn:

СКАЧАТЬ świadczyły, że towarzysz niezbyt przejął się incydentem.

      – No co? – Petersen machnął ręką. – Może chłopak chce sobie zwalić?

      Alex wypuścił powietrze przez zęby. – Masz dwadzieścia osiem lat, a momentami zachowujesz się jak kretyn. Wiesz, ile kosztuje ten sprzęt? A wiesz, że mogą polecieć nam teraz po kieszeniach?

      – Wyluzuj trochę! Przecież sobie żartuję. Od razu zakładasz najgorszy scenariusz. Brak dźwięku może być z winy satelity. Albo to plazma gwiezdna.

      Enril ukazał się na kolejnym z dwudziestu pięciu działających teraz monitorów: stał przed komórką zagnieżdżoną blisko wyjścia z łukowatego korytarza. W tym samym momencie Alexander odzyskał fonię.

      W Asfarii zadudnił pełen oburzenia ryk:

      – PRZESTAŃ!!!

      Enril omal się nie wywrócił, słysząc inny niż zazwyczaj głos Boga, jakże brzemienny emocjami; Raven podskoczył w krześle.

      – O w mordę – rzekł. – Mówił ci ktoś ostatnio, że jesteś idiotą?

      Podpierając się ramionami o blat stołu, Kantolak zastygł z wybałuszonymi oczami i lekko opuszczoną żuchwą, pozwalając ciarkom przechodzić po plecach. Jak mógł zrobić coś tak głupiego…

      – Jakowlew mnie zabije.

      Raven przeleciał dłonią po włosach. Dziwił się, że fala dwugłosowego basu nie rozsadziła Asfarii.

      Sylwetka Enrila była teraz widoczna na kilku ekranach, gdyż stanął pośrodku kładki w najintensywniej monitorowanej hali, gdzie odbywały się pojedynki, dostarczenia towarów i sporadycznie wizyty naukowców. Wpatrywał się w strop i dygoczące  w powiewach wentylacji łańcuchy. Alex i Raven po raz pierwszy ujrzeli malujące się na jego obliczu zafrasowanie. A nawet – nie dajcie bogowie! – zwątpienie.

      Przysłowiowe kamienie spadły jednak doktorom z serc, kiedy zobaczyli, jak Enril pada na kolano i kornie pochyla sylwetkę, podpierając się rękoma o podłoże. Widok ten zawsze był żałosny i oszałamiający.

      – Wybacz mi, panie – Alfa Jeden wyszeptał tak cichutko, że czujniki egzokomu przekazały do dyspozytorni niewiele dźwięku.

      – Dawid instruował nas przed wyjściem – Raven w dobrej wierze chciał przypomnieć koledze procedurę, ale jedynie go rozzłościł – jak powinniśmy zwracać się do A1, jakich słów i tembru powinniśmy używać. – Patrzył, że Alex siedzi spięty obok i nie reaguje, więc kontynuował z lekkim sarkazmem: – Enril widzi w swoim panu doskonałość, oazę nieskończonego spokoju i musiał się nieźle zdziwić, kiedy ta doskonałość buchnęła na niego, jak pokojówka na psa, który obsrał prezydencki dywan. Nie może dowiedzieć się prawdy, przynajmniej jeszcze nie teraz.

      – Dokładnie, panie Petersen.

      Doktorzy odwrócili się błyskawicznie. Obok zaskoczenia ich twarze wyrażały poczucie winy, niby u uczniów przyłapanych na ściąganiu. Znacznie większy niepokój odmalowywał się na twarzy Alexandra, który za chwilowy przebłysk niekompetencji mógł stracić tak wiele.

      Przed progiem stał znużony Dawid, masował ręką czoło. Ani Raven, ani Alex, skupieni na Asfarii, nie usłyszeli szczęknięcia mechanizmu drzwi.

      – Wybaczcie, panowie, za tak długą nieobecność. Sympozjum przedłużyło się. Coś mnie ominęło?

      – Obiekt znalazł zegarek przy ciele jednego z więźniów i przywłaszczył go sobie – wymamrotał Alexander.

      – I? – Jakowlew uniósł brwi.

      – Zniszczył też komórki – dodał Rav, przerywając zbyt długie milczenie, jakie zapadło po słowach kolegi. – Dowiedział się jakoś, że jest inwigilowany.

      Jakowlew łypnął obojętnie na trzy dezaktywowane monitory, przebył pomieszczenie spokojnym krokiem, a gdy znalazł się przed kapripodem Alexa, skinięciem głowy kazał mu się przesunąć, by móc swobodnie położył dłoń na płytce egzokomu.

      – Enrilu – rzekł rzeczowym tonem, dodając mu nutki oziębłości. – Dlaczego zniszczyłeś komórki?

      Słysząc oskarżający dwugłos Boga, Alfę momentalnie opanowało silniejsze niż doktorów poczucie winy, lecz również zdziwił się, jak jeszcze nigdy w życiu. Zatem tamte czarne płytki germanowe okazały się komórkami. W głowie mężczyzny zakłębiły się niepokojące myśli. Dziwne. Dlaczego wszechmogący Bóg miałby go obserwować za pomocą kamer? Bardzo dziwne.

      "Bo tak mi się podobało!"

      Przestraszywszy się niespodziewanej myśli, która znalazła się w głowie niczym kula nieprzyjaciela, Enril spiął mięśnie jak w napadzie ostrego paroksyzmu. Nadal tkwił, półklęcząc, z nisko opuszczoną głową zasłoniętą parawanem kruczoczarnych włosów, dlatego doktorzy nie ujrzeli grymasu trwogi, jaki wykrzywił jego oblicze. Enril niezmiernie bał się konsekwencji, mogących wyniknąć z nieodpowiednio dobranych słów w trakcie rozmowy z Bogiem, lecz kiedy do umysłu wpływały tak okropne myśli, jak ta przed momentem, czuł paniczny strach, niczym skazaniec przed egzekucją. Teraz stanie się zapewne to, czego najbardziej się obawia – doświadczy bożego gniewu. Zawsze żył w strachu przed bożym gniewem.

      Bóg nie rzekł jednak nic, zupełnie jakby niedosłyszał cierpkiej myśli. Może ją zignorował lub po prostu mu wybaczył, pomyślał Enril.

      – Nie wiedziałem, że to są komórki, Panie – szepnął, nadal nie unosząc głowy. – Wydłubałem je, bo… sam nie wiem dlaczego. Nie pasowały mi w tym korytarzu.

      Ściągnąwszy dłoń z komunikatora, Jakowlew popatrzył z irytacją na podwładnych.

      – Mówiliście, że on wie – zasyczał.

      – Do diaska! Na to wyglądało. – Alex rzucił Ravenowi pytające spojrzenie, tak samo jak on jemu.

      Dawid wywnioskował z min pracowników, że wcześniej powiedzieli mu swoje przypuszczenie, uznawszy je za fakt. Potrząsnął głową, raptem uszła z niego cała złość.

      – Ludzie… Przez takie błahostki może posypać się nasz projekt. Enril nie może wykazywać się samodzielnością aż do takiego stopnia. Musi pozostać bierny, bezsprzecznie słuchać naszych poleceń, nie kwestionować ich, tylko robić to, co mu każemy. Stąd ten pomysł na podporządkowanie jego życia "Bogu". Nie patrzcie na niego jak na człowieka – patrzcie na niego jak na maszynę.

      – Wiemy – westchnął Raven. Alex czuł, że coś go szarpie w środku. – Przepraszamy, że tak wypadło. Obiecujemy, że to się więcej nie powtórzy.

      Dawid ponownie przycisnął płytkę egzokomu. – Wstań, Enrilu. Możesz zatrzymać zegarek – dodał z uśmiechem, widząc, że mężczyzna ukradkiem zerknął na kieszeń spod parawanu włosów. – Powinieneś mi powiedzieć, że chcesz przywłaszczyć sobie jakąś rzecz. Dlaczego tego nie zrobiłeś?

      – Sądziłem, że to drobnostka i nie chciałem ci nią zawracać głowy, Panie – odparł Enril potulnie, wyprostowawszy się.

      – Zostaniesz СКАЧАТЬ