Przewieszenie. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przewieszenie - Remigiusz Mróz страница 5

Название: Przewieszenie

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Триллеры

Серия: Komisarz Forst

isbn: 978-83-8075-078-4

isbn:

СКАЧАТЬ minut. Jasińska nie miała przed sobą żadnej przyszłości. Nie osiągnie nic z tego, co zamierzała. I to wszystko za jego sprawą.

      Znów poczuł podniecenie, więc obrócił się w bok, by dziewczyna nie widziała.

      – I zawsze dostanę kilkaset złotych za publikację – zakończyła, patrząc na górujący nad nimi masyw Orlej Perci.

      Iwo również uniósł wzrok. Była to najbardziej złowroga grań w polskich Tatrach i marzył o tym, by zabić kogoś gdzieś na szczycie lub przełęczy. Teraz jednak nie wchodziło to w grę. Musiałby wyjść dużo wcześniej, czekać na samotnego turystę.

      Będzie jeszcze okazja. Niejedna.

      – No tak – odparł bezwiednie. – Idziemy?

      Skinęła głową, a potem ruszyła przed siebie. Przez chwilę szli ramię w ramię, a potem Eliasz puścił ją przodem. Nie protestowała, choć powinna. Zaczynał się najostrzejszy odcinek.

      Dopiero, gdy stanęli przy skalnej ścianie, zatrzymała się.

      – Może pójdziesz pierwszy?

      – Pewnie – odparł. – Muszę cię tylko jakoś wyminąć.

      Zrobił ku niej krok, czując, że nadchodzi moment, na który tak długo czekał.

      – Cofnij się trochę – poradził. – Będzie mi łatwiej.

      Wbiła wzrok pod nogi. Roztropnie z jej strony, choć gdyby tego nie zrobiła, być może zobaczyłaby, jak bierze zamach.

      Z impetem złapał ją za włosy i szarpnął jej głową w kierunku skały. Dziewczyna wydała z siebie głuchy jęk, gdy głowa uderzyła o kamień. Zanim Paulina zdążyła krzyknąć, Iwo szarpnął w drugą stronę.

      Wydarła się dopiero potem.

      Piskliwy, przeciągły krzyk rozszedł się echem między stromymi zboczami, kiedy spadała w przepaść. Eliasz wiódł za nią wzrokiem. Czuł ekstatyczne uniesienie, jakby zbliżał się do orgazmu. Jasińska krzyczała aż do momentu, gdy jej ciało trafiło na pierwsze skały. Głowa uderzyła o wystający kawałek kamienia, krew rozbryznęła się wokół. Dziewczyna spadła jeszcze trochę, a potem, ku zawiedzeniu Eliasza, zatrzymała się.

      Leżała bezwładnie na plecach, z rękoma rozrzuconymi na boki i jedną nogą zawiniętą pod ciałem. Kąt ułożenia kazał mu sądzić, że doszło do otwartego złamania. Nic dziwnego, sponiewierała się na zboczach dość mocno.

      Iwo głęboko wciągnął nosem rześkie, górskie powietrze.

      – Ratunku! – krzyknął, uśmiechając się przy tym dziko. – Ratunku!

      Potem będzie tłumaczył, że wzywał pomocy, bo był w szoku. Nie rozumiał, że Paulina nie żyje.

      Ale wystarczyło popatrzyć w jej otwarte oczy. Nie spadła zbyt daleko, można było dostrzec w nich pustkę.

      Wyglądała pięknie.

      Eliasz się rozejrzał. Nie widział grupy turystów, ale wiedział, że musi się uspokoić. Jeśli nagle wyjdą z zakrętu i zobaczą, jak jest podniecony, będzie po wszystkim.

      – Co się stało? – krzyknął ktoś z oddali.

      Iwo nie odpowiadał. Stał na skraju szlaku i patrzył na swoją ofiarę. Jeszcze przed momentem szczerze jej nie znosił, teraz ją uwielbiał.

      – Hej! – Ktoś domagał się uwagi.

      Po chwili Eliasz zorientował się, że dźwięk dochodzi z drugiej strony. Zobaczył mężczyznę koło pięćdziesiątki w bandanie, który żwawo wspinał się ku niemu.

      – Wszystko w porządku? – spytał nerwowo.

      Głupie pytanie. Przecież słyszał krzyk.

      Ludzie irytowali Eliasza. Nielogiczność ich zachowań często była ponad jego siły.

      – Ja… – wydukał, wskazując w kierunku poszarpanego ciała. – Ona…

      – O Boże! – powiedział mężczyzna, patrząc w dół. – Dzwoń po TOPR! Dzwoń!

      Iwo zamknął oczy, złapał się za głowę i osunął się na ziemię. Nie miał zamiaru nigdzie dzwonić, wolał zapozorować szok. Będzie to znacznie lepiej wyglądało, gdy prokuratura sprawdzi tę sprawę.

      Bo sprawdzić musiała. Jak zawsze w przypadku gwałtownej śmierci, odbędzie się sekcja zwłok, zapewne w towarzystwie prokuratora. W tym przypadku specjalista medycyny sądowej stwierdzi, że zmarła spadła ze skalnej półki. Idący za nią turysta nie zdążył zareagować.

      Eliasz był z siebie dumny.

      – Jaki… jaki to numer? – zapytał mężczyzna, bardziej siebie niż jego.

      Sześćset jeden – sto – trzysta. Łatwy do zapamiętania, a jeszcze łatwiejszy do wprowadzenia w pamięć telefonu. Iwo jednak nie miał zamiaru pomagać turyście.

      – Boże… Boże… przecież ona…

      Nie żyje, pomyślał Eliasz, a ja ją zabiłem.

      Uśmiechnął się w duchu. Ostatnim razem czuł się tak dobrze, kiedy powiesił Chalimoniuka na Giewoncie.

      5

      Dominika Wadryś-Hansen spodziewała się, że komisarz do tej pory dawno się zjawi. Stała w łazience, przeglądając się w lustrze. Kładła duży nacisk na to, jak wygląda, bynajmniej nie dlatego, że była próżna. W jej zawodzie kobiety musiały odpowiednio się prezentować, by z jednej strony budzić szacunek, a z drugiej nie sprawiać wrażenia psychopatek.

      Wielu ludzi, z którymi się spotykała, właśnie tak postrzegało prokuratorki. W końcu oględziny zwłok to niekoniecznie zajęcie dla płci pięknej. Jeśli jakaś niewiasta pochylała się nad prześmierdniętym, utytłanym kałem i krwią denatem, to zapewne musiała mieć nierówno pod kopułą. Tak rozumowali, ale byli w błędzie.

      Spojrzała na swoje odbicie i poprawiła okulary. Fryzura jak zawsze klasyczna – grzywka na bok, włosy lekko podkręcone, upięte z tyłu. Do tego ciemna garsonka w konserwatywnym fasonie, która nijak nie pasowała do oględzin miejsca zdarzenia. Złośliwi za jej plecami mówili na nią „Lady Mary”. Początkowo nie wiedziała, o kogo chodzi, i niespecjalnie ją to interesowało, dopiero potem ktoś powiedział jej, że to postać z jakiegoś brytyjskiego serialu o arystokracji i służących.

      Nie miała nic przeciwko. Nieraz już słyszała, że zachowuje się zbyt wyniośle i przypuszczała, że jeszcze to usłyszy.

      Spojrzała na telefon.

      Nadal nic. Komisarz Forst mógłby chociaż zadzwonić, skoro się spóźnia. Potem uświadomiła sobie, że nie umawiali się na konkretną godzinę. Założyła jednak, że oficer przyjedzie prosto do Krakowa.

      Podniosła СКАЧАТЬ