Przewieszenie. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przewieszenie - Remigiusz Mróz страница 3

Название: Przewieszenie

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Триллеры

Серия: Komisarz Forst

isbn: 978-83-8075-078-4

isbn:

СКАЧАТЬ to wąska półka skalna, zawieszona kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Osoby, które obawiały się przepaści, przeżywały tam prawdziwy horror. Eliasz jednak nie miał zamiaru o tym wspominać. Wiedział, że dziewczyna nie przeżyje na tyle długo, by tam dojść.

      3

      Forst wsiadł do służbowego volkswagena i przez moment trwał w bezruchu. Potem potrząsnął głową i zapalił silnik. Włączył nawigację, wprowadził adres Komendy Rejonowej w Zakopanem, po czym wyjechał z przycmentarnego parkingu.

      Wyłączył radio, nie chcąc słuchać wciąż tych samych informacji podawanych innymi słowami. Zabójca z Giewontu ujęty. Zabójca z Giewontu nie działał sam. Zabójca z Giewontu odebrał życie dziennikarce NSI, Oldze Szrebskiej.

      Wiktor nie musiał słyszeć spikera, by te słowa odbijały się echem w jego umyśle. Czekała go niemal pięćsetkilometrowa podróż, która zajmie jakieś pięć godzin. Jeśli przyciśnie, może cztery i pół. Przez cały ten czas będzie zmagał się z tym, z czym walczył przez ostatni tydzień.

      Wyrzuty sumienia były gorsze niż migreny, które nasiliły się, od kiedy znów zaczął palić. Podczas ataków bólu i bez papierosów czuł, jakby coś rozsadzało mu skronie od środka. Z pomocą nikotyny katował się jeszcze bardziej.

      Wiedział, że mógł ją uratować. Gdyby nie to, że tak długo tłumaczył się przed oficerami z wydziału kontroli… gdyby nie to, że doprowadził do sytuacji, w której w ogóle miał się z czego tłumaczyć…

      Zauważył stację BP po prawej stronie i poczuł impuls. Trącił wajchę kierunkowskazu, zjechał na parking, a potem trzasnął drzwiami i ruszył w kierunku budynku.

      – Paczkę westów czerwonych – rzucił do chłopaka za ladą. – I butelkę johnniego walkera.

      Ekspedient podał mu jedno i drugie, a Forst szybko zapłacił gotówką, i nie biorąc reszty, wrócił do samochodu. Zatrzasnął drzwi, rzucił fajki i butelkę na siedzenie pasażera, po czym ruszył przed siebie.

      Dopiero po chwili zorientował się, że ręce mu się trzęsą. Wziął głęboki oddech, wyjeżdżając na Toruńską. Przed sobą miał prostą drogę, która niebawem zmieni się w autostradę. Minie kilka dużych węzłów, a następnie zjedzie na Żyrardów.

      Potem otworzy butelkę.

      Forst potrząsnął głową, starając się odepchnąć tę myśl. Nie, nie otworzy butelki, przynajmniej nie teraz. Dojedzie do Zakopanego, zaparkuje pod domem, a potem sobie naleje. Tylko trochę, byleby poczuć sam smak.

      Przejechał z tą myślą kilka kilometrów, aż w końcu zatrzymał się na kolejnej stacji. Chwycił za whisky i wyszedł z samochodu. Cisnął z impetem butelkę do kosza, a potem nalał benzynę do baku.

      Jechał do Żyrardowa zadowolony z siebie.

      Zanim dotarł do węzła Wiskitki, rozdzwonił się jego nowy telefon. Poprzedniego smartfona pozbył się jeszcze przed tym, jak wraz z Olgą uciekł za wschodnią granicę. Teraz miał nowy model htc, w którym fabryczny dzwonek doprowadzał go do szewskiej pasji.

      Jeszcze bardziej irytowało go to, że nie miał swojej książki adresowej. Spojrzał na nieznany numer i przesunął palcem po wyświetlaczu.

      – Słucham – rzucił.

      – Komisarz Forst? – odezwała się kobieta o stanowczym głosie. Wiktor nie skojarzył go z nikim, kogo znał.

      – Tak.

      – Z tej strony prokurator Wadryś-Hansen.

      Teraz zaskoczył.

      – Prowadzę sprawę…

      – Wiem doskonale, jaką prowadzi pani sprawę – uciął.

      Odpowiedziała mu cisza.

      – Więc może powinien pan zastanowić się dwa razy, zanim wpadnie mi w słowo.

      – Może powinienem – przyznał. – Czego pani ode mnie chce?

      Znów przez moment była zbyt skonsternowana, by się odezwać.

      – Widzę, że to nie będzie łatwe – zauważyła.

      – Nigdy nie jest.

      Prychnęła do słuchawki. Widząc ją jakiś czas temu po raz pierwszy, Forst był pewien, że ma do czynienia ze służbistką. Później jednak przekonał się, że Wadryś-Hansen nie była tak zasadnicza, jak sądził. Przyglądał się jej kilkakrotnie, oglądając konferencje prasowe, na których musiała gęsto tłumaczyć się z rzeczy, które były wynikiem jego działań. Nazwisko komisarza oczywiście nie padło, głównie dlatego, że początkowo sprawa wydawała się wielkim osiągnięciem organów ścigania i prokuratura chciała zagarnąć cały splendor dla siebie. Obecnie jednak oskarżyciele musieli gorzko żałować swojej decyzji.

      – Przesłuchiwałam oskarżonego, którego pan ujął.

      – Michała Sznajdermana.

      Młodszy z braci, który zapewne miał najmniej wspólnego z zabójstwami. Niestety matki ani starszego brata nie można było przesłuchać, bo nie przeżyli spotkania z Forstem na Ukrainie.

      Nie oni jedyni.

      – I? – ponaglił ją Wiktor.

      – Po pierwsze, nie nazywa się Sznajderman.

      – To akurat oczywiste – odparł komisarz, wodząc wzrokiem za motocyklem, który pomknął lewym pasem. – Ta kobieta nie była ich rodzoną matką, uważali ją raczej za duchową przewodniczkę. Nauczycielkę Prawości.

      – Zdaję sobie z tego sprawę. Niemniej nie udało nam się ustalić prawdziwej tożsamości tego człowieka.

      – Żartuje sobie pani?

      – Bynajmniej. Test DNA potwierdza, że ten człowiek był na Giewoncie, ale nie mamy go w żadnej bazie. Nie muszę chyba dodawać, że nie chce z nami współpracować.

      Forst nie odpowiedział. Czekał, aż prokurator przejdzie do rzeczy.

      – Twierdzi, że ujawni swoją tożsamość, jak tylko pana ściągniemy.

      – Wstawcie zdjęcie na Facebooka.

      – Słucham?

      – Zróbcie mu fotkę. Ludzie udostępnią, będą się czuli częścią śledztwa, zaraz ktoś znajomy się zgłosi.

      Forst przypomniał sobie, ile dał crowdsourcing, który u stóp Giewontu zorganizowała Szrebska. Zaklął w duchu, patrząc na siedzenie pasażera. Przypuszczał, że takie zbłąkane myśli nieraz będą go nawiedzały. I za każdym razem będzie szukał jedynego ratunku, jaki znał.

      Ścisnął mocniej kierownicę.

      – Być może ostatecznie tak СКАЧАТЬ