Przewieszenie. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przewieszenie - Remigiusz Mróz страница 14

Название: Przewieszenie

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Триллеры

Серия: Komisarz Forst

isbn: 978-83-8075-078-4

isbn:

СКАЧАТЬ oszalałeś, parszywcu, jeśli sądzisz, że zamienię z tobą jeszcze jedno słowo! Won, albo dzwonię na policję!

      – Ja jestem z…

      – Ty tylko nosisz odznakę, nie masz nic wspólnego ze strzeżeniem czyjegokolwiek bezpieczeństwa!

      Forst nie miał wątpliwości, że powtarzała słowa ojca. Kiedy zbliżyła się do niego jeszcze o pół kroku, uniósł otwarte dłonie i się wycofał. Nie miał zamiaru wdawać się w sprzeczkę, którą zaraz zainteresują się wszyscy sąsiedzi.

      – Po prostu…

      – Won!

      Cofając się, dotarł do samochodu.

      – Po prostu na siebie uważaj – powiedział.

      Agata rozłożyła ręce i uniosła wzrok ku niebu.

      – No nie – odparła. – Teraz będziesz udawał troskliwego romantyka? W dupie mam twoją nostalgię i całego ciebie. Nie pokazuj mi się więcej na oczy, rozumiesz to, Wiktor?

      Otworzył drzwi.

      – Ktoś na mnie poluje – powiedział.

      – W końcu! – krzyknęła. – I oby cię dopadł!

      Chciał dodać, że ten człowiek może zainteresować się również nią, ale Agata zniknęła w korytarzu i trzasnęła drzwiami. Forst zadeptał papierosa, a potem opadł ciężko na siedzenie volkswagena. Czas wracać do domu.

      Mieszkał kawałek dalej, na Antałówce. Czteropiętrowy blok wzniesiono w latach siedemdziesiątych i niespecjalnie przejmowano się wtedy tym, by dobrze się prezentował. Był wysoki, ale wąski. Przypominał przewrócony klocek lego. Zaprojektowano wyjścia na balkon, ale zapomniano dorobić samych balkonów. Zamiast nich za drzwiami wstawiono balustradę na wysokości pasa, o którą Forst opierał się, gdy „wychodził” na papierosa.

      Mimo wszystko lubił to miejsce. Turystów w okolicy nie było wielu, a cisza w sezonie była zbawienna. W dodatku z mieszkania miał widok na zazielenione podwórko. Sąsiedzi po drugiej stronie budynku mogli patrzeć wyłącznie na stare garaże pokryte blachą falistą albo utrzymane w podobnej konwencji płoty.

      Zaparkował na wąskiej drodze dojazdowej, a potem wyciągnął telefon. Wybrał numer dochodzeniówki – jedyny, który znał na pamięć. Agata kiedyś powiedziała, że to symptomatyczne, a potem zaczęła perorować na ten temat przez dobre pół godziny. Być może miała trochę racji.

      – Wydział Dochodzeniowy – odezwał się głos w słuchawce. – Aspirant Jędrzej Gąsienica-Byrcyn.

      – Każdemu się tak przedstawiasz?

      – Forst…

      – Wystarczy powiedzieć, że mówi Jędrek.

      – Jak nie wiem, kto po drugiej stronie, to lepiej być przezornym – odparł rozmówca. – Poza tym to nie infolinia czy hot line, jak już ktoś dzwoni, pewnie ma powód.

      Wiktor nie był pewien, czy on w istocie jakiś miał.

      – Spotkałem się ze Sznajdermanem – oznajmił.

      – Z kim?

      – Tym facetem, którego przywiozłem z Ukrainy.

      – Aha – odparł Gąsienica-Byrcyn. – I co?

      – Miłe spotkanie. Pogadaliśmy, powspominaliśmy stare czasy. Zanim rozwalił sobie gębę o metalowy blat, zagroził, że wybije wszystkich moich znajomych.

      – Zawsze wiedziałem, że warto z tobą trzymać.

      Forst wysiadł z samochodu i się uśmiechnął.

      – Powiedz Osicy, żeby dał kogoś do pilnowania córki – dodał.

      – Mówisz poważnie?

      – Ci ludzie zabili Szrebską, Jędrek.

      Odpowiedziało mu milczenie. Wiktor zamknął auto i poszedł do klatki. W ostatniej chwili zawahał się, przypominając sobie o czteropaku w samochodzie.

      – W porządku – powiedział Gąsienica-Byrcyn. – Przekażę szefowi.

      – Dzięki.

      Rozłączyli się, a Forst zamarł z ręką na klamce. Wiedział, że powinien pozbyć się piwa.

      Ostatecznie wziął głęboki oddech i nie zawrócił. Nie był przekonany co do tego, że się nie napije, ale postanowił, że nie zrobi tego dzisiaj. Buzowały w nim jeszcze emocje i trudno było spojrzeć na cokolwiek trzeźwo, nawet bez alkoholu. Jutro pomyśli nad otwarciem jednej z puszek.

      Wszedł do domu i od razu otworzył okno, by ulotnił się dym papierosowy. W przewietrzeniu niespecjalnie pomogło to, że po chwili usiadł na fotelu i zapalił westa. Otworzył wysłużony laptop Acera i wpisawszy hasło, wyświetlił jedno ze zdjęć, które zrobił w szpitalu.

      Przedstawiało Olgę na szpitalnym łóżku, z monetą wetkniętą w usta.

      Nie wzdrygnął się. Patrzył na tę fotografię na tyle często i długo, że znał jej każdy, nawet najmniejszy szczegół. Z pamięci potrafiłby odtworzyć czerwone wzory, które na pościeli utworzyła krew.

      Nikt nie wiedział, jak morderca dostał się na oddział. Musiał to zrobić poza godzinami widzenia, inaczej natknąłby się na Osicę, który pod nieobecność Forsta czuwał przy łóżku dziennikarki.

      Wiktor przypuszczał, że zabójca ukradł kitel i po prostu przemykał korytarzami, póki nie trafił na dobrą okazję. Potem wszedł do sali i zadźgał Szrebską. Forst nie wiedział, ile ran odniosła, ale nie miał wątpliwości, że kilka zadanych na początku jej nie zabiło. Z ułożenia jej ciała i rozchlapanej krwi wnosił, że próbowała się ratować.

      Dopiero gdy wyobraźnia zarysowała przed nim ten obraz, wzdrygnął się. Zamknął na moment oczy i zaciągnął się głęboko. Potem znów spojrzał na zdjęcie.

      Narzędzie zbrodni zniknęło i nigdzie w okolicy go nie odnaleziono. Jednym z największych błędów sprawców zbrodni było pozbywanie się obciążających dowodów – w tym przypadku noża. Ostatecznie narzędzie zawsze się odnajdywało, więc lepiej było zwyczajnie się go nie pozbywać.

      Forst nie spodziewał się, by tym razem udało im się je odnaleźć. Ktokolwiek był sprawcą, doskonale znał się na swojej robocie. Jak inaczej wytłumaczyć to, że nikt z personelu szpitala nawet nie kojarzył, by na oddziale pojawiła się nowa twarz?

      Jedynym tropem była moneta.

      Wiktor miał trochę czasu na jej sprawdzenie. Mimo że nie próżnował, nie udało mu się nic ustalić. Napisy w obcym alfabecie nic mu nie mówiły, a na dobrą sprawę nie potrafił nawet wprowadzić ich do komputera.

      Najchętniej skontaktowałby СКАЧАТЬ