Название: Legion Nieśmiertelnych. Tom 5. Świat Śmierci
Автор: B.V. Larson
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-66375-90-1
isbn:
Ta sama dłoń uniosła się w górę, celując niezawodnie. Moje palce znalazły gardło i zacisnęły się na nim.
Otworzyłem oczy i odkaszlnąłem. Sprawiło to, że na mojej szyi pojawiło się lekkie nacięcie. Ktoś przystawił mi nóż do gardła.
– Rzuć to – powiedziałem do intruza. Po mojej szyi płynęła krew, układając się w dwie strużki.
Przez krótką chwilę ja i intruz zmagaliśmy się w ciemnościach. Nie zamierzałem puścić jego gardła. Jasne, ktokolwiek trzymał nóż, mógł mnie zabić, ale zabrałoby mu to parę sekund. Widzieliście kiedyś świnię z poderżniętym gardłem? Często wierzga jeszcze przez dłuższy czas, zanim przestanie się ruszać.
Szyja nie wydawała się szczególnie gruba ani silna. Uznałem, że mogę nieźle poddusić napastnika, zanim stracę przytomność.
Nie bez powodu śmierć nie robiła na mnie wrażenia. Czasami porządne wystraszenie nieprzyjaciela sprawia, że następnym razem dobrze się zastanowi, zanim wyskoczy z łapami. Jasne, zapewne to ja miałem obudzić się we wskrzeszarce, kiedy walka dobiegnie końca. Ale mój zabójca będzie chociaż wiedział, że zwycięstwo nie przyszło mu łatwo.
Przez jakieś pięć sekund stękaliśmy, nie ustępując. W końcu jednak usłyszałem dźwięk, który mnie zaskoczył – metaliczny brzęk. Napastnik upuścił nóż.
Jeszcze jednak nie puszczałem gardła przeciwnika. Drugą ręką wymacałem włącznik światła.
Zobaczyłem wykrzywioną, bladą twarz Delli. Wyglądała na wkurzoną. Puściłem ją i usiadłem.
Odetchnęła ciężko i rozmasowała gardło. Były tam wciąż ślady palców, które rano zmienić się miały w siniaki.
– Gdyby to był ktoś inny niż ty, James – powiedziała – jego głowa leżałaby na ziemi.
– Trzeba było pukać. Tak robią normalni ludzie na Ziemi. Wiesz, co to pukanie, prawda?
– Lubię kontrolować sytuację – wyjaśniła.
– To nie powód, żeby zakradać się do czyjegoś domu i przykładać gospodarzowi nóż do gardła.
– Gdybyś tylko odpuścił i dał mi przejąć kontrolę, nie krwawiłbyś teraz.
– Przetestujemy tę teorię, jeśli ja kiedyś cię odwiedzę.
Oboje z trudem oddychaliśmy i próbowaliśmy się uspokoić. Delli zajęło to dłużej niż mnie. Miała dość wybuchowy charakter.
Nasza relacja zawsze była dziwna. Oboje mieliśmy sporą paranoję. Kilkakrotnie zabijaliśmy się nawzajem. Gdy dwie osoby łączy taka historia, zawsze mają potem problem z zaufaniem.
– Dlaczego wysłałeś mi tę wiadomość? – spytała.
– Bo chciałem z tobą porozmawiać.
– Wiem. Ale o czym?
– O Etcie… i moich rodzicach.
To ją nieco zaskoczyło. Zamrugała ze zdziwieniem i zmarszczyła brwi.
– Myślałam, że chodzi o Turov i Clavera. Że masz jakiś nowy plan, żeby podbić świat z tą dwójką.
– Spokojnie, nie jestem rebeliantem. Po prostu przypadkiem wplątuję się w plany innych.
Zaśmiała się cicho.
– Tak, a potem je rozwalasz. No dobrze… Powiedz, czego twoi rodzice chcą od Etty.
– Chcą ją zobaczyć oczywiście. Moja mama zaczyna mieć szalone pomysły o locie na Świat Pyłu.
Wyjaśniłem jej całą sytuację. Niektóre fragmenty mojej opowieści zbiły ją z tropu, na przykład to, jak bardzo moja matka chciała zobaczyć się ze swoją jedyną wnuczką. Ale Della wydawała się też ucieszona, że tak się nią interesują.
– Może powinnam przywieźć Ettę na Ziemię, żeby się nią zajęli – stwierdziła. – Nie przyszło mi to do głowy.
– Jest to jakiś pomysł – odparłem.
Della pokręciła głową, marszcząc czoło. Podniosła nóż i schowała go, podczas gdy ja uważnie patrzyłem jej na ręce. Nie do końca jej ufałem, więc zawsze miałem przy niej oczy szeroko otwarte.
– Chyba nie chciałabym wychowywać dziecka tu, na Ziemi – powiedziała w końcu. – Jest zbyt inna. Tutejsi ludzie są miękcy i leniwi, James.
– Ja nie.
Spojrzała mi w oczy i roześmiała się.
– Nie – przyznała. – Ty nie.
– O tym właśnie chciałem porozmawiać. Chciałem twojego pozwolenia, żebyśmy zobaczyli się z Ettą.
Spojrzała na mnie z konsternacją.
– Pozwolenia? Nie potrzeba żadnego pozwolenia. Ty i twoi rodzice to jej krewni. Macie prawo.
Tym razem to ja uważnie się jej przyjrzałem. Zdałem sobie sprawę, że niewiele wiem o tym, jak zachowuje się w różnych sytuacjach. W pewnym sensie miałem dziecko z osobą tak odmienną kulturowo, jak to tylko możliwe. Nie miałem takiego planu, ale tak jakoś wyszło. Cholera, nie była nawet z Ziemi. Mówiliśmy tym samym językiem, ale tam kończyły się podobieństwa. Dziewczyna z każdego kontynentu mojej ojczystej planety byłaby dla mnie bardziej zrozumiała niż Della.
– Dobrze więc – powiedziałem. – Więc nie miałabyś nic przeciwko, gdybyśmy polecieli spotkać się z Ettą. Ale jest jeszcze jedna kwestia. Co z twoim mężem?
Spojrzała mi w oczy, po czym opuściła wzrok. Pokręciła głową.
– Nie przejmuj się tym.
– Co? Jak mogę się nie przejmować? Będzie miał w tej kwestii swoje zdanie. Na pewno zdajesz sobie z tego sprawę. Może nie podobać mu się, że zjawię się tam z rodzicami. Musisz go jakoś powiadomić. Jak się nazywa?
– Nie martw się.
– Dlaczego?
Znów na mnie spojrzała z zakłopotaniem. Westchnęła ciężko i usiadła na kanapie. Usiadłem obok niej, zbity z tropu.
– Mój mąż… – powiedziała w końcu – nie istnieje.
– Nie… Co takiego?
– Nie ma żadnego ojczyma, James. Żadnego małżeństwa.
– Skłamałaś?
– Nie skłamałam. Nie jestem kłamczynią.
– W СКАЧАТЬ