Название: Ukochany wróg
Автор: Kristen Callihan
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-287-1622-3
isbn:
Nie chcę tam wchodzić. Chcę uciec. Mruży kąciki oczu, jakby świetnie to wiedział i rozumiał. Prowadzi mnie do zalanego słońcem holu. Muszę bardzo nad sobą panować, żeby nie wydawać z siebie achów i ochów i się nie gapić.
W środku dom robi jeszcze lepsze wrażenie niż z zewnątrz. Jest idealny. Przestrzeń, światło i spokój. Dużo miejsca, zero wrażenia pustki.
– Udało się dotrzeć bez problemu? – pyta North, gdy idziemy przez wielki pokój.
– Nawigacja czasem ratuje życie.
– To prawda.
Mijamy salon z szerokimi wytartymi deskami na podłodze, kasetonowym sufitem i kremowymi ścianami. Do tego wielkie okna i błękit oceanu. Obrazek idealny. Pokój jak marzenie.
Albo koszmar.
Jestem zła na Macona Sainta, zwanego diabłem, który mieszka tu sobie w najlepsze i każdego dnia patrzy na ocean przez te okna. I na siebie o tę niską zazdrość.
Wokół panuje cisza, unosi się zapach cytrusów i drewna. Bryza wpada przez otwarte okna, delikatnie rozwiewa kosmyki moich włosów. Idziemy dalej, przez jadalnię połączoną z pokojem dziennym, gdzie przeszklone ściany są zastawione butelkami z winem.
Wyobrażam sobie, jak Macon leży tu rozciągnięty na podłodze i zastanawia się, którego wina teraz spróbować. Tłumię śmiech.
– Jest pan przyjacielem Macona? – pytam trochę dlatego, żeby wypełnić ciszę, a trochę z autentycznej ciekawości.
– Przyjacielem? – powtarza przystojniak, jakby się nad tym zastanawiał, potem zerka na mnie. – Tak. A także tymczasowo ochroniarzem i osobistym trenerem. Daję mu wycisk, żadnej taryfy ulgowej po znajomości. – Uśmiecha się do mnie.
– Szorstka przyjaźń?
– Coś w tym rodzaju. – Mężczyzna porusza się szybko i pewnie; łatwo wyobrazić go sobie, jak powala wrogów.
Za to ni cholery nie ogarniam, że Macon mógłby potrzebować ochrony. Ciągle nie dociera do mnie, że jest sławny. A już zupełnie nie wiem, jak dam radę spojrzeć mu w oczy po raz pierwszy od dziesięciu lat. Chyba puszczę pawia.
– Nie jest pani podobna do siostry – wypala nagle North, przyglądając mi się bacznie.
Prawie się potykam. No jasne, że nie jestem do niej podobna, widać to na pierwszy rzut oka; nawet ślepy by zauważył. Patrzę na kolesia zaskoczona. Moje uznanie dla niego trochę spada. Jestem rozczarowana.
Chyba zrozumiał o czym myślę, bo się krzywi.
– Nie chciałem pani urazić. Po prostu uderzyło mnie, że macie absolutnie różny temperament.
Aha, czyli już po nim. Przez te wszystkie lata nauczyłam się odczytywać sygnały: delikatne napięcie w głosie mężczyzny, gdy wspomina moją siostrę plus nieszczęsna mieszanka zawodu i nadziei w spojrzeniu.
– No i wygląd – dorzucam, zanim zdążę ugryźć się w język. Tym razem to ja się krzywię. Po co ta gorycz? Przecież naprawdę nie mam z tym problemu, że się różnimy pod każdym względem; po prostu ludzie wiecznie nas ze sobą porównywali.
North poważnieje.
– Fakt. – Jego wzrok przesuwa się po moich piersiach tak szybko, że mogłabym to przegapić, gdybym nie przypatrywała się jego twarzy. Spogląda mi w oczy, uśmiecha się ledwo dostrzegalnie: – I to również nie jest obraza.
Czuję rumieniec na policzkach. Facet potrafi używać swojego czaru; prawie żal mi kobiety, wobec której zastosuje go w pełnej mocy.
Przypomina sobie chyba, po co tu przyjechałam, bo prostuje się i zaczyna iść szybciej.
Chociaż ja wolałabym zostać tu, gdzie stoję, i nie ruszać się stąd nawet na krok. Boże, Macon się wścieknie. A w każdym razie nie będzie łatwo.
Czemu w ogóle w to się wplątałam? To nie ja powinnam tu być!
Przypominają mi się słowa mamy. „Nie odpuszczę sobie żadnej z was, bo to by było tak, jakbym zrezygnowała z siebie, straciła kolejny kawałek duszy”.
Do boju.
Wysokie obcasy stukają mocno o deski na podłodze; ten odgłos dodaje mi animuszu. Babcia Belle zwykła mawiać, że jeśli kobieta założy najlepsze czerwone szpilki i pomaluje usta ulubioną czerwoną szminką, może zdobyć, co tylko chce. I jest w tym trochę prawdy. Gdy babcia Belle miała na sobie czerwone szpilki i połyskliwy płaszcz z Dior Rouge, emanowała taką pewnością siebie, że mężczyźni mogli jej już tylko nadskakiwać.
I chociaż nie jestem tak klasyczną pięknością jak ona i nie wyobrażam sobie, żeby Macon Saint mógł komuś nadskakiwać, to muszę przyznać, że czuję się odrobinę lepiej w czerwonych zamszowych szpilkach Jimmy Choo, ze szminką Ruby Woo na ustach.
A przynajmniej to sobie wmawiam, gdy North zatrzymuje się przed zamkniętymi drzwiami i puka.
Jestem już tak nabuzowana, że na pewno widać pulsującą tętnicę na mojej szyi.
I prawie podskakuję, gdy odzywa się głęboki męski głos:
– Proszę.
North otwiera drzwi, odsuwa się, żeby mnie wpuścić. Przez jedną krótką, acz bardzo pociągającą chwilę wyobrażam sobie, jak podkulam ogon i biegnę do najbliższego okna niczym Tchórzliwy Lew. Ale zamiast tego wkraczam do sali tronowej Czarnoksiężnika.
Rozdział 4
Delilah
Czasem masz wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie, twoje zmysły są wyczulone i patrzysz na otoczenie z pewnego oddalenia.
To był właśnie jeden z takich momentów. Najpierw zobaczyłam pokój: wielką ścianę okien z widokiem na ocean; szafę wnękową ze złotą statuetką Emmy między tomami; masywne biurko, zawalone książkami, dokumentami i naczyniami – i wreszcie samego diabła.
Czuję jego obecność, jest niczym swędzenie, które nie przejdzie.
Siedzi za biurkiem, zwrócony w moją stronę, i przygląda mi się dokładnie tak samo, jak ja jemu. Postrzegam go jako całość – potężne muskularne ciało, dzika fizyczność, ale też widzę wszystkie szczegóły. I to one mnie rozwalają.
– Wyglądasz strasznie – wymyka mi się ni stąd, ni zowąd.
Nie odrywa ode mnie wzroku, a ja odnoszę wrażenie, że znów mam siedemnaście lat. Te głęboko osadzone ciemne oczy pod czarnymi brwiami, które wydają się gniewne i przypominają zamaszyście kreślone linie. Kiedyś, w dzieciństwie, jego oczy lekko ocienione tymi długimi, zawiniętymi rzęsami, wydawały się anielsko słodkie. Teraz przypomina raczej zagniewanego archanioła ze Starego Testamentu, ferującego surowe wyroki i obracającego grzeszników w pył samym spojrzeniem.
– Witam, СКАЧАТЬ