Название: Ukochany wróg
Автор: Kristen Callihan
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-287-1622-3
isbn:
Och, świetnie pamiętam tę irytującą arogancję! Już sam fakt, że z nim rozmawiam, budzi we mnie niepokój. Drżą pode mną nogi, opieram się o blat.
Aż dziw, że mój głos brzmi normalnie.
– Odpowiedz na pytanie, bo się rozłączę.
– Zadzwonię znowu.
– Macon…
Słyszę suchy śmiech.
– Nikt nie mówi do mnie „Macon” w ten sposób. Tak jakby to było przekleństwo, jakbyś chciała splunąć. Wyłącznie ty.
Gdy byliśmy dzieciakami, jego mama nazywała go „mały Saint” – dla mnie to brzmiało dziwacznie; ojciec mówił „chłopcze”, a wszyscy inni zwracali się do niego „Saint”, na co nie zasługiwał w najmniejszym stopniu. Ludzie nadal tak mówią i wciąż go wielbią, jak gdyby naprawdę był jakimś świętym. Ale co poradzić? Pielęgnował swój wizerunek latami.
– Czemu mnie nękasz, Macon? – powtórzyłam.
Westchnął głośno.
– Po pierwsze, pisałem pod numer Samanthy. – Dyktuje mi jej numer, a ja ze zdziwieniem marszczę brwi, chociaż nie może tego widzieć. – Po drugie, adresowałem wiadomości do Sam, nie do ciebie. Nie mam pojęcia, czemu uznałaś, że ją udaję.
– Dziś jest prima aprilis – mruczę. – Myślałam, że to jakiś kretyński dowcip.
Śmieje się.
– Chciałbym.
No, ja również.
Chyba rzeczywiście mówił prawdę i pisał do Sam – bo niby z jakiej racji miałby kontaktować się ze mną? Pamiętam aż za dobrze, jak Sam przekierowała swoje SMS-y do mnie, gdy rzuciła wyjątkowego natręta Dave’a. Potem to ja miałam do czynienia z gościem, który na przemian wściekał się i płakał, zanim wreszcie odpuścił.
Czyli Macon nie kłamie.
Szlag.
– No dobra… – Rozpaczliwie próbuję zachować spokój. – Jak już się zorientowałeś, nie jestem Sam i to nie jej numer. Podejrzewam, że przekierowała wiadomości pod mój, o czym sobie z nią porozmawiam. Jednakże…
– Znowu mówisz jak własna babcia, Ziemniaczku.
– Nie nazywaj mnie tak.
Śmiech.
– Ale temu o babci nie zaprzeczasz?
Przestępuję z nogi na nogę i się krzywię. Tak, wypowiadałam się jak babcia Maeve, niech to diabli. Zdenerwowana, zaczynałam mówić dużo, rozwlekle i oficjalnie. Wkurzało mnie, że on to wychwytywał.
– Nie zmieniaj tematu i trzymajmy się faktów: nie rozmawiasz z Sam.
– Wiesz, gdzie ona jest? – Jego głos staje się twardy, powraca gniew.
– Nawet gdybym wiedziała, nie powiedziałabym ci na pewno.
– To dzwonię na policję.
Od razu przypominam sobie jego pierwszą wiadomość, w której domagał się zwrotu zegarka. Ściskam w ręku komórkę, zaczynam krążyć po kuchni.
– Co ona znowu zrobiła?
Mogłabym sformułować to pytanie inaczej, ale bez przerwy miałam do czynienia z jej wyskokami, więc szkoda czasu na owijanie w bawełnę. Wolę poznać wersję Macona. Siostrę opieprzę później.
– Zabrała zegarek mamy.
Wciągam gwałtownie powietrze. Ja pierdzielę.
Nawet jeśli nie znałam zbyt dobrze pani Saint, to, podobnie jak wszyscy, doskonale kojarzyłam jej zegarek. A właściwie nie tyle zegarek, ile elegancką bransoletkę z różowego złota, pokrytą brylancikami. Był przepiękny, choć nie nosiłabym czegoś takiego na co dzień, jak robiła to mama Macona.
Pamiętam ten widok: stylowy zegarek na jej szczupłym nadgarstku, migoczący w świetle. Robi mi się zimno. Sam zawsze zachwycała się tym cackiem. Co gorsza, matka Macona zmarła wiele lat temu, czyli zegarek stanowił również pamiątkę rodzinną, wiązały się z nim wspomnienia. Prócz wartości rynkowej miał też wartość sentymentalną.
Przyciskam zimną dłoń do płonącego policzka.
– Czy… Jezu… Kiedy miałaby to zrobić?
Macon sapie ze złością.
– Nic ci nie powiedziała, co?
Prawda boli.
– Czemu miałaby mi mówić o zegarku, który rzekomo ukradła?
– Myślałem, że wynajmuje u ciebie pokój.
Zamrugałam.
Trzy lata temu dostałam propozycję awansu i stałam się partnerką w biznesie cateringowym wysokiej klasy. Potem Angela odsprzedała mi swoją połowę, a biznes kręcił się tak dobrze, że mogłam kupić domek w Los Feliz. Kilka miesięcy później Sam, wiecznie bez grosza, wprowadziła się do pokoju nad garażem.
Nie wiedziałam, skąd bierze kasę, skoro nigdy nie wspominała o żadnej pracy, ale upierała się, że będzie płacić nieduży czynsz. Udawało jej się albo nie; tak czy siak, nigdy nie liczyłam na te pieniądze, zresztą ich nie potrzebowałam.
Myślałam jednak, że jesteśmy ze sobą blisko – na tyle, żeby wspomniała mi o Maconie. A jednak nie miałam zielonego pojęcia, że odnowili kontakt.
– To jeszcze nie znaczy, że wiem o wszystkim, co się dzieje w jej życiu – odpowiadam w końcu.
Macon sapie, chyba z nutą współczucia, i wyjaśnia bardzo cierpliwie:
– Sam była moją asystentką od miesiąca, choć szybko stało się jasne, że znacznie podkręciła swoje kwalifikacje.
Trudno mi określić, co właśnie czuję. Cieszę się, że jednak nie są ze sobą – gdyby znów się zeszli jako para, jego powrót do mojego życia stałby się nieunikniony. Mimo to był w jej życiu, pracowali razem od miesiąca. A ona nie zająknęła się ani słowem. Puls dudni mi w skroniach.
– Przez tydzień nie było mnie w domu – ciągnie Macon. – Wróciłem wczoraj i zauważyłem, że nie ma Samanthy, na dodatek zniknęło parę rzeczy, w tym zegarek.
– Co ona robiła w twoim domu? – Krzywię się zniesmaczona, że w ogóle o to pytam. Wcale nie chciałam tego wiedzieć. Zupełnie.
– Bycie moją asystentką to praca dwadzieścia cztery godziny na dobę – wyjaśnia takim tonem, jakby rozumiało się to samo przez się. – Mam domek gościnny i Sam w nim pomieszkiwała.
Słyszę w jego tonie to zdziwienie: СКАЧАТЬ