Название: Ukochany wróg
Автор: Kristen Callihan
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-287-1622-3
isbn:
Ponętne usta Macona, teraz otoczone gęstym zarostem, wykrzywiają się w półuśmiechu.
– Chyba masz rację. – Wzrusza ramieniem. – I faktycznie kiepsko wyglądam, więc…
To nieprawda. Nadal jest sobą, z tą surową urodą i charyzmą, którą mógłby obdzielić kilka osób. Tyle że jest posiniaczony i siedzi na wózku. Gips na lewej nodze sięga do kolana, prawy nadgarstek unieruchomiony w ortezie. Krótko obcięte włosy podkreślają krągłość czaszki i nie przesłaniają twarzy, więc wyraźnie widzę podbite i opuchnięte prawe oko. Do tego zdarta skóra na policzku, szew na prawej brwi.
– Co się stało? – Wchodzę do pokoju.
– Wypadek samochodowy. A precyzyjnie rzecz biorąc: złamana kość strzałkowa, wywichnięty nadgarstek, pęknięte żebra i śliwa pod okiem. – Jego ta lista obrażeń wyraźnie bawi, mnie wcale.
– Bardzo mi przykro – mówię szczerze. Wprawdzie nie darzymy się sympatią, ale myśl, że był zakrwawiony i połamany, przyprawia o dreszcze.
Sunie po mnie wzrokiem, leniwym, irytującym. Skupia uwagę na moich ustach i uśmiecha się lekko.
– Pewna znajoma powiedziała mi kiedyś, że jeśli kobieta maluje usta czerwoną szminką na spotkanie z mężczyzną, robi to z jednego z dwóch powodów. Albo chce, żeby ją pieprzył, albo chce, żeby się odpieprzył.
Moje ciało spina się przy słowie „pieprzyć” i przy tym, jak brzmi ono w ustach Macona – seksownie, mocno. Gdyby jakiś facet, z którym spotykam się w interesach, tak się przy mnie wyraził, odwróciłabym się i wyszła. Ale to Macon. Przeklinaliśmy miliony razy, chociaż chyba nigdy z takim podtekstem.
Żar ogarnia moje policzki, rzucam Maconowi ostre spojrzenie.
– Oboje wiemy, że w tym przypadku w grę wchodzi wyłącznie wariant numer dwa.
– Biorąc pod uwagę fakt, że przyjechałaś tutaj bez Sam, spuściłbym z tonu, Ziemniaczku.
Najchętniej posłałabym go do diabła, ale przerażająca prawda tej sytuacji jest właśnie taka: Samanthy nie ma, a ja jestem w dupie. Ale nie okażę słabości.
– Chwila, w której zaproponuję komuś seks, żeby wydobyć się z tarapatów, będzie ostatnią w moim życiu.
– Dobra, nieważne. Może po prostu wyjaśnij, czemu przyszłaś bez siostry. – Wskazuje fotel przed biurkiem. – Rozgość się, proszę.
Jakaś część mojego umysłu uczepiła się tego, że dupek zasugerował seksualne zadośćuczynienie za jego straty. I ku mojemu przerażeniu wyobrażam to sobie: jak obchodzę biurko, podciągam spódnicę i siadam na tych umięśnionych udach. Co by zrobił? Odepchnął mnie czy przyciągnął? Przytulił mocno? Ma takie duże dłonie, długie palce. Dostaję skurczy pochwy na myśl, że mógłby mnie nimi penetrować.
Rany, Dee. Weź się ogarnij. Przecież nienawidzisz tego faceta!
Ale też nigdy nie uprawiałam seksu z kimś, kogo nienawidzę. Gorący, mokry, do utraty tchu… Ostry seks z Maconem. Mm… Zostawiłabym go napalonego i rozedrganego. Doprowadziłabym złamasa na samą krawędź ekstazy i wymaszerowała z pokoju.
Piersi robią się wrażliwe, zaciskam zęby. Kojarzyć seks z Maconem, to jak prosić się o wrzucenie do głębokiego bagna. Nie dam się nabrać na te jego gierki. Zawsze używał podstępnych insynuacji, żeby mnie dopaść, i pewnie umarłby ze śmiechu, gdybym jednak na niego poleciała. A mnie pozostałoby już tylko jedno: znaleźć jakieś wysokie urwisko i skoczyć.
Idę wyprostowana przez pokój, świadoma stukotu obcasów i kołysania biodrami; świadoma tego, że Macon się na mnie gapi. Zachowuję się prowokująco, bo jest w tym siła, której mogę użyć w razie potrzeby. I czuję, że właśnie przyszła ta chwila. Jeśli moje umalowane usta mówią: „Spierdalaj”, ciało komunikuje: „Zobacz, co przegapiłeś, i pamiętaj, że wcale się nie boję”.
Prymitywne? No może.
Przyjemne? Zdecydowanie.
Ale nic z tego. Upominam się w myślach, żeby przestać się tak wygłupiać.
Macon patrzy na mnie z nieprzeniknioną miną, a ja siadam i zakładam nogę na nogę.
– Nie znalazłam jej – oznajmiam prosto z mostu.
– Najwyraźniej.
– Wiem, że to źle wygląda…
– Nie mylisz się.
– Ale ona nigdy… – Cholera. Co „nigdy”? Nigdy wcześniej niczego nie ukradła? Nie mogę za to ręczyć. Nigdy nie zwiała z miasta? Jest dokładnie na odwrót, uciekała już wielokrotnie. Czuję mdłości. – Moja matka umrze, jeśli Sam trafi do więzienia.
Jego mocno zaciśnięte wargi bieleją na brzegach.
– Moja matka umarła już dawno temu. Jedyne, co mi po niej zostało, to ten zegarek.
– Wiem – mówię ze szczerym żalem.
Pani Saint zmarła tamtego lata, gdy moja rodzina wyprowadziła się do Kalifornii. Kiedy dotarła do nas wiadomość, że pękł jej tętniak i dostała wylewu, było już po pogrzebie. Ten jeden raz naprawdę współczułam Maconowi i chętnie podpisałam kartkę, którą przygotowali do wysłania moi rodzice.
Patrzę teraz na jego twarz i chciałabym powiedzieć coś na pociechę. Ale zanim zdążę się odezwać, on dodaje:
– Sam też o tym wiedziała. A jednak nie powstrzymało jej to przed kradzieżą.
Czuję, jak lecę w dół, spadam coraz niżej.
– Zdaję sobie z tego sprawę i uwierz, bardzo mi przykro. Może gdybyś mi dał więcej czasu…
– Nie. – Odpowiedź Macona jest równie pozbawiona emocji jak jego spojrzenie.
– W końcu na pewno bym…
– Nie, Ziemniaczku. Nawet dla ciebie.
Mrugam. Nawet dla mnie? Co to niby znaczy? Czy kiedykolwiek dawał mi jakieś fory?
Wyłapuje mój pytający wzrok.
– Mogliśmy się nienawidzić, ale sprzeczki między nami zawsze były ciekawe. Co nie bez znaczenia w tak nudnym miasteczku jak tamto nasze.
Spoko, ale ja po prostu mam ochotę strzelić go w tę śliczną buźkę za każdym razem, kiedy zwraca się do mnie per „Ziemniaczku”.
Dee, nie bij człowieka, który ma w rękach wolność twojej siostry. Biorę wdech.
– Posłuchaj. Sam zrobiła ci straszne świństwo. Zdaję sobie sprawę, że nie zdołam niczym zastąpić tej rodzinnej pamiątki.
Unosi brwi, tak jakby chciał zakpić: „Brawo; СКАЧАТЬ