Название: Nabór
Автор: Vincent V. Severski
Издательство: PDW
Жанр: Шпионские детективы
Серия: Zamęt
isbn: 9788381433846
isbn:
– Ależ skąd! – odparł Dima. – To było… to jest cudowne, że tak się stało i…
Monika podniosła się z kanapy i podeszła do zaskoczonego Dimy. Dotknęła dłońmi jego policzków i pocałowała go w usta.
– Bolało? – zapytała z uśmiechem. – To chyba dobrze, że ludzie obdarzają się uczuciem, a okazują to pocałunkami. Jak nastolatki. Nie uważasz?
Dima też się uśmiechnął. Objął Monikę, która jakby straciła równowagę i usiadła mu na kolanach.
– Chciałem z tobą porozmawiać właśnie o tych uczuciach… Ale zdecydowałem, że zrobię to później, bo…
– Później? – zapytała zaskoczona.
– Potrzebuję czasu, żeby ci wszystko powiedzieć. Nie porozmawiamy o uczuciach, jeśli nie opowiem ci wszystkiego o swoim popapranym życiu. A tego nie da się zrobić ot tak, przy porannej kawie z mlekiem. I właśnie dlatego, że chcę z tobą o tym rozmawiać i bardzo tego potrzebuję, bo jesteś mi taka bliska, jedyna… – Pocałował ją delikatnie w kącik ust. – Kiedy więc za chwilę otworzę okno i przez nie wyjdę… ty mnie zrozumiesz, prawda?
Monika odsunęła się i spojrzała na Dimę zaskoczona.
– Nie rozumiem – odparła zdecydowanie.
– O jedenastej dwadzieścia pięć, czyli za półtorej godziny, mam samolot do Aten i muszę zgubić obserwację, która przyciągnęła tu za mną, a wczoraj w nocy zrobiła mi w domu kipisz. Prokurator szantażuje mnie, żebym obciążył czymś Romana. Nie miałem kiedy ci o tym powiedzieć. Lecę na moje greckie papiery.
– Po co lecisz do Aten? Tak nagle? – rzuciła oschle Monika, wróciła na kanapę i z niedowierzaniem pokręciła głową.
– O wszystkim ci powiem, nie będę nic ukrywał, ale zaufaj mi i daj trochę czasu. Opowiem o swoim ojcu, o Wierze w Moskwie i Tamarze, z którą jadę się zobaczyć.
Monika otworzyła szeroko oczy i chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Odetchnęła głęboko.
– Lecisz do Aten zobaczyć się z jakąś Tamarą i wpadasz do mnie z rana, żeby mi o tym powiedzieć, a potem wyskoczyć na schadzkę przez moje okno? – Wypuściła powietrze, jakby chciała pokazać Dimie, że ją rozczarował. – Rzeczywiście, ty się nie zmieniłeś. – Podeszła do drzwi balkonowych, otworzyła je na oścież i powiedziała twardo: – To wyskakuj, bo ci samolot ucieknie. Nisko jest, pierwsze piętro.
– To nie tak.
– A jak?
– Tamara to moja kuzynka.
– Masz kuzynkę? Ty masz kuzynkę? – wyrzuciła z siebie. – Ciekawe! Nigdy nie mówiłeś. Masz wiele tajemnic. I ten ojciec…
– Wszystko ci wyjaśnię. Proszę… Moniko! – Podszedł do niej i spróbował ją objąć, ale ona się odsunęła. – Tamara jest córką brata bliźniaka mojej mamy i ważnym oficerem Mosadu.
– Co? – zapytała zaskoczona. – Pracujesz dla Mosadu?
– Nie. Jak możesz mnie o to podejrzewać? Pomagamy sobie, ale jako rodzina i nigdy żadnych… Wszystko ci wyjaśnię, wszystko! Przyrzekam. Zależy mi na tobie… Bardzo zależy.
Nie myślał, słowa układały się same, ale poczuł, że sprawiają mu satysfakcję, i zrozumiał, że powinny wybrzmieć znacznie wcześniej. Patrzył na Monikę, której twarz powoli zmieniała się z zaciętej, wojowniczej, pewnej siebie w coraz bardziej łagodną. Ale szybciej niż twarz zmieniały się jej oczy.
Monika nigdy nie słyszała takiego tonu w głosie Dimy. Jąkał się jak dorastający chłopiec, a nie doświadczony mężczyzna, samiec alfa, na którego czasami tak nieudolnie pozował. Ale to właśnie teraz był autentyczny i Monika doskonale to wiedziała. Znała go lepiej, niż mógł przypuszczać. Dima był mistrzem kłamstwa i manipulacji, kiedy miał zadanie do wykonania, ale prywatnie z kobietami bywał tak nieporadny jak żuk, którego przewrócono na grzbiet.
– Dobrze! – rzuciła Monika, niepewna, czy czuje do Dimy więcej sympatii, czy też mu współczuje.
– To powiem tak, tylko się nie śmiej… Przepłynąłem morza, które wyschły, przeszedłem wszystkie pustynie, przeleciałem trzy razy na Księżyc, żeby w końcu do ciebie dotrzeć, ale że akurat tego ranka… Nie zaplanowałem, Moniko…
– Nie będę się śmiała – odparła pogodnie, ale bez uśmiechu. – To ty do mnie przyszedłeś. Nie jesteś mi przecież nic winien.
Wciąż stali przy otwartych drzwiach balkonowych. Dima dotknął jej dłoni, a ona nie odsunęła swojej. Jak wczoraj w taksówce – przeleciało im obojgu przez myśl.
– Dobrze… nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy, gdyby nie zaufanie.
– I cierpliwość – dodał Dima.
– No to działaj, Dimka. Leć do tej swojej kuzynki z… Mosadu! – Ostatnie słowa wypowiedziała, mocno kręcąc głową, i zaraz zapytała: – A Roman o tym wiedział?
– Nie.
– No, nieźle…
– Dowie się, ale ty najpierw.
– To o której masz ten samolot? Zdążysz?
– Gdzie twój samochód? Tutaj, na parkingu? – Wyjrzał na zewnątrz.
– Pod balkonem.
– To daj mi kluczyki. Zostawię je potem w skrytce, a samochód na lotnisku, dobrze?
Skinęła głową i poszła do przedpokoju. Po chwili wróciła z kluczykiem do swojego volkswagena i dowodem rejestracyjnym.
– Oby odpalił – rzuciła. – Masz tu dowód, tak dla porządku, bo badanie techniczne chyba nieaktualne i ubezpieczenie też. Gdybym wiedziała, że chcesz go pożyczyć, tobym… – Uśmiechnęła się z lekką ironią. – A sąsiadami z parteru się nie przejmuj. Wyjaśnię im, dlaczego facet wychodzi ode mnie rano przez balkon. – Spojrzała na zegar na ścianie. – Pospiesz się i… dawaj znać.
Uśmiechnęli się do siebie w taki sposób, że pocałunek był już zbędny, a nawet mógł się stać śmieszny, trochę naiwny, koturnowy. Rozstanie w pracy zawsze było czymś naturalnym. Tym razem jednak nie wiedzieli, jak się zachować, bo stali naprzeciw siebie w zupełnie nowych rolach.
15
Luka spędził noc w motelu na stacji benzynowej. Nim otworzył oczy, sięgnął po smartfon. Nie było jednak żadnej wiadomości. Oznaczało to, że nic się nie zmieniło i ma pilotować Haniego СКАЧАТЬ