Название: Mój książę
Автор: Julia Quinn
Издательство: PDW
Жанр: Историческое фэнтези
Серия: Bridgertonowie
isbn: 9788382021844
isbn:
Simon chciał odpowiedzieć twierdząco, lecz wspomnienie upokorzenia na twarzy Penelopy Featherington kazało mu wymruczeć pod nosem:
– Ależ skąd.
Lady Danbury zmarszczyła czoło, odwracając powoli twarz w jego stronę.
– Kłamczuch.
Następnie spojrzała znów na panią Featherington, która zzieleniała ze złości. Matka trzech córek nie odzywała się. Lady Danbury milczała. Wreszcie pani Featherington wymamrotała coś o pilnej wizycie u kuzynki, zgarnęła swoją gromadkę i szybko się oddaliła.
Hastings założył ręce na piersiach, ale nie mógł ukryć swego rozbawienia.
– To nie było zbyt grzeczne z pani strony – stwierdził.
– Ba. Głupi babsztyl, tak samo zresztą jak jej córuchny. Może poza tą małą brzydulą. – Lady Danbury pokręciła głową. – Gdyby tylko przystroić ją w inny kolor…
Simon próbował stłumić chichot, ale mu się to nie udało.
– Wcale nie nauczyła się pani pilnować własnego nosa, prawda?
– Wcale. A cóż to by była za zabawa? – Uśmiechnęła się. Simon zauważył, że zrobiła to wbrew sobie. – Zaś co do ciebie – ciągnęła – jesteś okropnym gościem. Należałoby sądzić, że będziesz miał na tyle ogłady, by do tej pory przywitać się z panią domu.
– Otaczał panią zbyt gęsty tłum admiratorów, bym ośmielił się podejść.
– Gładko powiedziane.
Simon nic nie odrzekł, nie wiedząc do końca, jak rozumieć jej słowa. Zawsze podejrzewał, że poznała jego tajemnicę, ale nigdy nie zyskał całkowitej pewności.
– Zbliża się twój przyjaciel Bridgerton – oznajmiła.
Hastings powędrował wzrokiem we wskazanym przez nią głową kierunku. Nadszedł Anthony, lecz nie zdążył spędzić nawet pół sekundy w ich towarzystwie, kiedy lady Danbury nazwała go tchórzem.
Anthony zamrugał kilka razy.
– Że co, proszę?
– Już dawno mogłeś przyjść i uwolnić przyjaciela od kwartetu pań Featherington.
– Ależ ja się świetnie bawiłem jego konfuzją.
– Hm. – Starsza dama chrząknęła i odeszła bez słowa (bądź kolejnego chrząknięcia).
– Przedziwna matrona – stwierdził Bridgerton. – Wcale bym się nie zdziwił, gdyby to ona była tą przeklętą Whistledown.
– Tą autorką plotkarskiej gazetki?
Anthony skinął głową i poprowadził Simona na kraniec sali balowej, gdzie stali jego bracia.
– Zauważyłem, że rozmawiałeś z mnóstwem zacnych młodych dam – powiedział z uśmiechem.
Simon bąknął pod nosem coś sprośnego i raczej mało pochlebnego.
Ale przyjaciel tylko się roześmiał.
– Nie możesz powiedzieć, że cię nie ostrzegałem, prawda?
– Męczące jest to ciągłe przyznawanie ci we wszystkim racji, więc nie każ mi tego robić.
Anthony znowu parsknął śmiechem.
– Za tę uwagę zacznę cię przedstawiać debiutantkom osobiście.
– Tylko spróbuj – ostrzegł go Simon – a niedługo będziesz umierał bardzo powolną i bolesną śmiercią.
– Szpady czy pistolety? – Anthony wyszczerzył zęby.
– Ach, trucizna. Niezawodna trucizna.
– Ojej. – Anthony zakończył przemarsz na drugi koniec sali balowej i zatrzymał się przed dwoma innymi Bridgertonami. Wszyscy zdecydowanie wyróżniali się kasztanowymi włosami, wysokim wzrostem i wspaniałą postawą. Simon zwrócił uwagę, że jeden z nich miał oczy zielone, a drugi brązowe jak Anthony, lecz poza tym w przyćmionym świetle sali jeden mógł praktycznie uchodzić za drugiego.
– Pamiętasz moich braciszków? – spytał uprzejmie Anthony. – Benedict i Colin. Benedicta na pewno pamiętasz z Eton. To on nie odstępował nas na krok przez pierwsze trzy miesiące swojej nauki.
– Nieprawda! – Benedict się roześmiał.
– W zasadzie nie wiem, czy poznałeś już Colina. Był chyba za młody, żeby wasze drogi gdzieś się skrzyżowały.
– Miło mi cię poznać – rzekł pogodnie Colin.
Simon spostrzegł szelmowskie błyski w zielonych oczach młodzieńca i nie mógł nie zrewanżować się uśmiechem.
– Anthony wyrażał się o tobie tak obraźliwie, że musimy zostać serdecznymi przyjaciółmi – powiedział Colin, uśmiechając się przebiegle.
Jego brat przewrócił oczami.
– Pewnie już rozumiesz, dlaczego moja matka często powtarza, że Colin jako pierwsze dziecko doprowadzi ją do szaleństwa.
– Właściwie jestem z tego dumny – odparł na to Colin.
– Na szczęście matka mogła nieco odpocząć od młodzieńczego czaru Colina – mówił dalej Anthony. – Właśnie wrócił z objazdu kontynentu.
– Dziś wieczorem – dodał Colin z chłopięcym uśmiechem lekkoducha.
Simon doszedł do wniosku, że chłopak nie może być dużo starszy od Daphne.
– Ja też niedawno wróciłem z wojaży – oznajmił.
– Owszem, tylko że podobno twoje objęły cały glob – westchnął Colin. – Chciałbym któregoś dnia o nich posłuchać.
– Dobrze. – Simon skinął uprzejmie głową.
– Poznałeś już Daphne? – spytał Benedict. – To jedyna obecna w tej sali przedstawicielka rodu Bridgertonów, którą trudno zrozumieć.
Książę zastanawiał się nad najlepszą odpowiedzią na to pytanie, kiedy Colin parsknął śmiechem i stwierdził:
– Ach, Daphne jest bardzo rozsądna. Nieszczęśliwa, ale rozsądna.
Simon podążył za jego wzrokiem na drugi koniec sali, gdzie Daphne stała obok kobiety, która musiała być jej matką. Dziewczyna, zgodnie z zapowiedzią Colina, miała tak nieszczęśliwą minę, że już bardziej nieszczęśliwej nie można było sobie wyobrazić.
I nagle Simonowi przyszło na myśl, że Daphne to jedna z tych przerażonych СКАЧАТЬ