Zbrodnia wigilijna. Georgette Heyer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zbrodnia wigilijna - Georgette Heyer страница 7

Название: Zbrodnia wigilijna

Автор: Georgette Heyer

Издательство: PDW

Жанр: Зарубежные детективы

Серия:

isbn: 9788382021578

isbn:

СКАЧАТЬ – westchnęła Maud. – Wiesz, ta jej teściowa… Zdaje się, że była bardzo nieprzyjemną kobietą. Nazywano ją arcyksiężną, jednak nie do końca rozumiem, dlaczego była arcyksiężną, skoro jej syn nosił tytuł cesarza. Chciała, żeby poślubił Hélène.

      – Jeszcze trochę i sama zechcę przeczytać to wspaniałe dzieło. – Znów odezwała się Mathilda. – Kim była ta Hélène?

      Maud wciąż opowiadała Mathildzie o Hélène, gdy w salonie pojawili się panowie.

      Było jasne, że Nathaniel nie najlepiej się czuje w tym męskim towarzystwie. Widocznie aż do tej chwili dziurę w brzuchu wiercił mu Roydon, bo rzucił w jego kierunku kilka nieprzyjemnych spojrzeń, a w salonie próbował trzymać się od niego już tak daleko, jak tylko się dało. Mottisfont usiadł obok Maud, Stephen zaś, który najwyraźniej chciał nawiązać ze stryjem nić porozumienia, zaskoczył wszystkich, wdając się z nim w przyjacielską konwersację.

      – Stephen jako słodki dżentelmen… Po prostu brakuje mi powietrza w płucach – mruknęła Mathilda.

      Joseph, który stał tak blisko niej, że usłyszał tę uwagę, konspiratorskim gestem przyłożył palec do ust. Zauważył, że Nathaniel dostrzegł ten gest, i w pośpiechu rzucił głośno pytanie:

      – Proszę państwa, ktoś mówił dzisiaj o remibrydżu?

      Nikt dotąd nie wspomniał o remibrydżu ani słowem. Kilka osób, w szczególności Nathaniel, zrobiło zaskoczoną minę. Więc po chwili Joseph, odrobinę zawiedziony, spytał po raz kolejny:

      – To może zagramy w coś innego?

      – Mathildo – odezwał się Nathaniel, wbijając w nią przenikliwe spojrzenie. – Przyjmiesz rolę czwartej do brydża?

      – Jasne – odparła. – A kto z nami zagra?

      – Stephen i Mottisfont. Ustawimy stolik w bibliotece. Pozostali mogą sobie grać, w co zechcą. A właściwie będą mogli robić wszystko to, na co przyjdzie im ochota.

      Josephowi nic nie mogło zepsuć dobrego nastroju.

      – A więc – zawołał – poważnym brydżystom nikt nie będzie przeszkadzał, a my, zwykli, prości ludzie, zajmiemy się innymi, mniej skomplikowanymi grami w karty, wszystkimi, jakie tylko przyjdą nam do głowy!

      – Proszę się nie spodziewać, że w cokolwiek z państwem zagram. – Na wszelki wypadek odezwał się Roydon. – W ogóle nie odróżniam jednej karty od drugiej.

      – Och, szybko się tego nauczysz – zapewnił go Joseph. – Maud, moja droga, może namówię cię na partyjkę?

      – Nie, Josephie. Sama ułożę pasjansa, jeśli ktoś będzie tak uprzejmy i przyniesie mi tutaj stolik – odparła Maud.

      Valerie, bardzo niezadowolona z tego, że jej ukochany spędzi wieczór na grze w brydża, posłała Roydonowi czarujący uśmiech i poprosiła:

      – Chciałabym, żeby mi pan ze szczegółami opowiedział o swojej sztuce. Wprost umieram z ciekawości!

      Ponieważ Willoughby, którego dumę nadszarpnął wyraźny brak zainteresowania ze strony Nathaniela, natychmiast wdał się w rozmowę z panną Dean, Josephowi pozostała jako partnerka do gry już tylko Paula. W tych warunkach gra była niemożliwa, więc z niemal niezauważalnym westchnieniem porzucił pomysł z kartami, po czym usiadł przy żonie, aby popatrzeć, jak układa pasjansa.

      Paula jeszcze wiele razy przemierzyła salon od ściany do ściany, chwilami włączając się do rozmowy Roydona z Valerie, ale w końcu usiadła na sofie i zaczęła szeleścić kartkami jakiegoś magazynu ilustrowanego. Zaraz potem przysunął się do niej Joseph i szepnął konfidencjonalnie:

      – Powiedz staremu stryjkowi, moja droga, wszystko, czego się już dowiedziałaś o tej sztuce. Co to właściwie jest? Komedia? Tragedia?

      – Och, nie można jej zaszufladkować, posługując się jedną prostą etykietą. To jest jednak bardzo subtelne studium charakterów. W żadnej innej sztuce nie chciałabym zagrać tak bardzo, jak właśnie w tej. Przecież główna rola została napisana specjalnie dla mnie! Ja się w niej czuję sobą.

      – Doskonale cię rozumiem. – Joseph skinął głową, ujął dłoń Pauli i uścisnął ją ze współczuciem. – Niestety, często bywamy poddawani skomplikowanym doświadczeniom. Ośmielę się stwierdzić, że nie jest ci łatwo wyobrazić sobie starego stryja na deskach teatralnych, ale kiedy byłem młodym człowiekiem, zszokowałem całą moją rodzinę, porzucając pracę w szacownej kancelarii prawnej na rzecz jakiegoś tam biura podróży! – Roześmiał się szczerze do tego wspomnienia. – Byłem romantycznym młodzieńcem! Myślę, że wielu uważało mnie za nieodpowiedzialnego młodego człowieka, ale ja nigdy niczego nie żałowałem. Nigdy!

      – Skoro mnie rozumiesz, proszę, żebyś przemówił do rozumu stryjkowi Natowi – powiedziała Paula z cieniem rezygnacji w głosie.

      – Spróbuję, moja droga. Jednak wiesz, jaki jest Nat! To kochany stary złośnik! Jest najwspanialszym człowiekiem pod słońcem, ale, niestety, ma swoje uprzedzenia.

      – Przecież dwa tysiące funtów to dla niego żadne pieniądze. Nie rozumiem, dlaczego nie chce dać mi ich teraz, kiedy jestem w potrzebie. Czy mam czekać, aż umrze?

      – Niedobra dziewczyna! Nie dziel skóry na żywym niedźwiedziu.

      – Przecież obiecał, że zapisze mi trochę pieniędzy. Poza tym ma chyba taki obowiązek. Jestem w końcu jego jedyną bratanicą.

      Było jasne, że Joseph nie aprobuje tak bezdusznego stawiania sprawy. Cmoknął z niezadowoleniem i jeszcze raz uścisnął dłoń Pauli.

      – Bardzo lubię dobre recytacje. Pamiętam, że znałam kiedyś ogromnie wzruszający wiersz o mężczyźnie, który zmarł z pragnienia na Llano Estacado. Nie wiem dlaczego, ale chyba zabłądził, jadąc konno. Wiersz był bardzo dramatyczny, jednak minęło dużo czasu, odkąd sama go recytowałam, i już zapomniałam większość tekstu.

      Po tej deklaracji wszyscy odetchnęli z ulgą. Paula z kolei oznajmiła, że nie lubi recytować wierszy, ale gdyby stryjek Nat nie był pochłonięty grą w brydża, poprosiłaby Willoughby’ego, aby głośno odczytał swoją sztukę.

      – Spodziewam się, że dobrze byśmy się bawili – stwierdziła Maud obojętnym tonem.

      Nathaniel nie zwykł przedłużać swojej aktywności do późnych godzin, nie był też typem gospodarza, który zmienia zwyczaje, żeby zadowolić gości. Godzinę przed północą brydżyści wrócili do salonu, gdzie czekała na nich taca z napojami, a Nathaniel oznajmił, że idzie już do łóżka.

      Edgar Mottisfont ośmielił się mu przypomnieć:

      – Miałem nadzieję, że dłużej dziś z tobą porozmawiam, Nat.

      Nathaniel zerknął na niego spod krzaczastych brwi.

      – O tak późnej godzinie nie zajmuję СКАЧАТЬ