Five Nights At Freddy's. Aport. Scott Cawthon
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Five Nights At Freddy's. Aport - Scott Cawthon страница 12

Название: Five Nights At Freddy's. Aport

Автор: Scott Cawthon

Издательство: PDW

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия: Five Nights at Freddy’s

isbn: 9788382250251

isbn:

СКАЧАТЬ pies odwrócił się i uciekł między okalające pizzerię jodły.

      – To nie Aport. – Greg wypuścił rower.

      – Nic mnie to nie obchodzi – odparł Cyryl.

      – A mnie tak – stwierdził Greg. – Chcę znaleźć Aporta i ustalić, co on robi. Wracam tam.

      – A ja jadę do domu – powiedział Cyryl.

      Hadi popatrzył po kolei na swoich przyjaciół. Greg wzruszył ramionami, choć niezbyt pewnie, i ruszył w stronę pizzerii.

      – Nie możesz iść tam sam. – Hadi odstawił rower i podążył za Gregiem.

      Spojrzał na Cyryla.

      – To prawdziwy pies wydał ten odgłos i to pewnie jego ślady widzieliśmy.

      Cyryl objął się rękami i westchnął.

      – Jeśli umrę, to wrócę z zaświatów i was obu zabiję.

      – Dobra – odpowiedział Greg.

      Chłopcy ponownie weszli do pizzerii. Idąc korytarzem, trzymali się blisko siebie. Po drodze zamknęli drzwi do składziku. Bez słowa skierowali się do sali jadalnej.

      Światła latarek niczym reflektory punktowe omiatały wnętrze, aż wszystkie trzy skupiły się na kontuarze z nagrodami. Chłopcy doszli ledwie do połowy sali i stanęli.

      Nie musieli podchodzić bliżej, by zobaczyć to, po co przyszli.

      Aporta nie było już na ladzie.

      Greg poświecił po podłodze i wszędzie wokół lady. Nigdzie nie było widać psa.

      – Może spadł za ladę? – podsunął bez przekonania Hadi.

      – Może.

      Jako że żaden z jego przyjaciół się nie ruszył, Greg nabrał głęboko powietrza i powłócząc nogami, ruszył do przodu.

      – Dajcie znać, gdybyście coś zobaczyli – powiedział kolegom.

      – Jesteśmy z tobą – powiedział Hadi.

      Greg nie był tego taki pewien, ale musiał wiedzieć, czy Aport tu był. Nie zwracając uwagi na spływającą mu po plecach stróżkę potu, podszedł do kontuaru i zaczął obchodzić go na palcach.

      – Stary – zawołał Hadi – nie sądzisz, że gdyby tu był, to już by nas usłyszał?

      Greg zadrżał. Racja. Roześmiał się, ale zabrzmiało to bardziej jak rechot. Szybko obszedł więc ladę, oświetlając jej każdy zakamarek.

      Aporta nie było.

      Greg odwrócił się i spojrzał na przyjaciół.

      – Nie ma go tutaj.

      – I co zamierzasz zrobić? – zapytał Cyryl.

      – Hm… nie jestem pewien – przyznał Greg.

      Hadi, niepoprawny optymista, zaproponował:

      – A gdybyś napisał mu, żeby przestał? Albo zostawił cię w spokoju? Musi cię przecież słuchać, prawda? Tak jest zaprogramowany.

      – Próbowałem – westchnął Greg. – Nie działa.

      – A gdybyś zlecił mu niewykonalne zadanie? – zapytał Cyryl. – Coś, co zajęłoby go już na zawsze?

      – Co na przykład?

      – Nie wiem, po prostu staram się znaleźć jakieś proste…

      – Nie ma prostego rozwiązania – warknął Greg. – Potrzebuję tylko… czasu do namysłu.

      Jakby na rozkaz wszyscy trzej zawrócili. Nikt nie proponował, by dalej szukać. Nawet Greg. Żaden z nich się nie odezwał. Po prostu wyszli, wsiedli na rowery i popedałowali w mgłę, która była już tak gęsta, że pizzeria się w niej rozpłynęła. Jechali w milczeniu. Słychać było tylko szum deszczu, odgłos opon na mokrym chodniku i ich oddechy.

      Na rogu, gdzie zwykle się zatrzymywali, by się pożegnać, nim rozjadą się do domu, żaden nawet nie zwolnił. Każdy z nich pojechał do siebie. Greg to rozumiał. Żaden z nich nie był jeszcze gotowy, by porozmawiać o tym, co się przed chwilą wydarzyło.

      Greg nie zmartwił się, że jego rodzice jeszcze nie wrócili do domu. Wręcz poczuł ulgę, że nie mogli go zobaczyć. Kiedy spojrzał na swoje odbicie w łazienkowym lustrze, był tak blady, że jego rysy prawie ginęły w bieli jego twarzy.

      Długi gorący prysznic przywrócił jego skórze kolory i sprawił, że chłopak znów zaczął trzeźwo myśleć. Gdzie jest Aport?

      Co prawda Greg zdawał sobie sprawę z tego, że Aport musiał opuścić restaurację, by wykopać pająka i zabić psa sąsiadów, jednak był przekonany, że po wykonaniu zadania mechatroniczne zwierzę wracało do pizzerii. Na myśl, że mogło być gdzieś na zewnątrz, czaić się…

      Włosy stanęły Gregowi na karku. Nagle przypomniał sobie o swojej komórce i spojrzał na zielone spodnie od dresu, które leżały zwinięte na podłodze. Telefon został w jednej z kieszeni.

      Chłopak wziął głęboki oddech, nachylił się, wyciągnął komórkę i sprawdził, czy ma jakieś nieodebrane wiadomości.

      I rzeczywiście. Najnowszy SMS od Aporta brzmiał:

      Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.

      – Cóż, a ja mam nadzieję, że nie – szepnął Greg.

      Greg nie odważył się nawet zadać sobie wszystkich tych pytań, które nasuwały się po ostatnich wydarzeniach z Aportem.

      Postanowił skupić się na szkole, a konkretniej na hiszpańskim. Musiał zrobić zaległe prace domowe, bo inaczej groził mu brak zaliczenia. W związku z tym w sobotni poranek napisał do Manuela SMS z pytaniem, czy ten mógłby mu pomóc. Manuel nie odpowiedział.

      Greg wzruszył ramionami. No trudno, będzie sobie musiał poradzić sam. Otworzył ćwiczenia z hiszpańskiego i sięgnął po ołówek.

      Po czym złamał go na pół, gdy uświadomił sobie, co właśnie zrobił.

      – O nie! – krzyknął.

      Poderwał się na równe nogi. Musiał dotrzeć do…

      – Cholera! – Nie wiedział, gdzie miał jechać.

      Greg złapał komórkę i zadzwonił do Cyryla.

      – Nie wracam tam – w ramach powitania powiedział Cyryl.

      – Nie po to dzwonię. Wiesz, gdzie mieszka Manuel?

      – Jasne. Jakieś osiemset metrów ode СКАЧАТЬ