Krawędź wieczności. Ken Follett
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 64

Название: Krawędź wieczności

Автор: Ken Follett

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Юмористическая проза

Серия:

isbn: 978-83-8215-260-9

isbn:

СКАЧАТЬ Jest sam? – spytał Werner.

      – Tak mi się wydaje.

      Babcia Maud zwróciła się do Carli:

      – Pamiętasz, jak uporałyśmy się z Joachimem Kochem?

      Carla spojrzała na dzieci. Nie powinny wiedzieć, w jaki sposób uporano się z Joachimem Kochem.

      Werner podszedł do szafki kuchennej i otworzył dolną szufladę, w której znajdowały się ciężkie rondle. Wysunął ją do końca i postawił na podłodze. Następnie sięgnął ręką w głąb otworu i wydobył czarny pistolet z brązową rękojeścią oraz małe pudełko amunicji.

      – O Jezu – westchnął Bernd.

      Rebecca nie znała się za dobrze na broni, ale pomyślała, że to walther P38, a Werner zapewne zatrzymał go po wojnie.

      Co się stało z Joachimem Kochem? – zastanawiała się w duchu. Czyżby został zabity?

      Przez mamę? Oraz babcię?

      – Jeśli Hans Hoffmann zabierze cię z tego domu, nigdy więcej cię nie zobaczymy – rzekł Werner do Rebekki, ładując pistolet.

      – Może nie przyszedł jej aresztować – zauważyła Carla.

      – Słusznie – przyznał Werner i zwrócił się do córki: – Porozmawiaj z nim i wybadaj, czego chce. W razie czego krzycz.

      Rebecca wstała, Bernd także.

      – Ty nie – powstrzymał go Werner. – Twój widok może go rozgniewać.

      – Ale…

      – Tata ma rację – odezwała się Rebecca. – Czekaj i bądź gotowy, jeśli zawołam.

      – No dobrze.

      Wzięła głęboki oddech, uspokoiła nerwy i wyszła do przedpokoju.

      Hans miał na sobie nowy szarogranatowy garnitur i krawat w prążki, który Rebecca dała mu na urodziny.

      – Otrzymałem dokumenty rozwodowe – oznajmił.

      Rebecca skinęła głową.

      – Spodziewałeś się ich, naturalnie.

      – Możemy o tym pomówić?

      – A jest coś do powiedzenia?

      – Być może.

      Otworzyła drzwi jadalni, z której korzystano sporadycznie podczas oficjalnych obiadów; poza tym dzieci odrabiały w niej lekcje. Usiedli, ale Rebecca nie zamknęła drzwi.

      – Na pewno tego chcesz? – zapytał Hans.

      Przestraszyła się. Czyżby miał na myśli ucieczkę? Czy wie?

      – To znaczy czego?

      – Rozwodu.

      Poczuła się skołowana.

      – Dlaczego nie? Przecież tobie też o to chodzi.

      – Naprawdę?

      – Hans, co chcesz powiedzieć?

      – Że nie musimy brać rozwodu. Możemy zacząć od nowa. Tym razem nie będzie oszukiwania. Wiesz już, że jestem funkcjonariuszem Stasi, więc kłamstwa staną się zbędne.

      Rebecca miała wrażenie, że znalazła się w idiotycznym śnie, w którym dzieją się rzeczy niemożliwe.

      – Ale dlaczego? – spytała.

      Hans schylił się nad stołem.

      – Nie wiesz? Nie domyślasz się?

      – Nie! – odparła, mimo że zaświtało jej przerażające podejrzenie.

      – Kocham cię – oznajmił Hans.

      – Na litość boską! – zawołała. – Jak mogłeś powiedzieć coś takiego po wszystkim, co zrobiłeś!

      – Mówię poważnie. Z początku udawałem, ale po jakimś czasie dotarło do mnie, że jesteś wspaniałą kobietą. Chciałem się z tobą ożenić, nie chodziło tylko o służbę. Jesteś piękna, mądra i uczysz z poświęceniem… a ja podziwiam poświęcenie. Nigdy nie spotkałem takiej kobiety jak ty. Wróć do mnie, proszę…

      – Nie! – krzyknęła.

      – Przemyśl to. Daj sobie dzień, tydzień.

      – Nie!

      Krzyczała na cały głos, lecz on zachowywał się tak, jakby nieśmiało markowała opór.

      – Jeszcze porozmawiamy – rzekł z uśmiechem.

      – Nie! Nigdy! Nigdy! Przenigdy! – zawołała i wybiegła z pokoju.

      Wszyscy stali przy otwartych drzwiach kuchni; ich twarze wyrażały strach.

      – Co? – spytał Bernd. – Co się stało?

      – Nie chce rozwodu – odparła zawodzącym głosem Rebecca. – Mówi, że mnie kocha i że chce zacząć od nowa. Żebyśmy dali sobie jeszcze jedną szansę!

      – Uduszę gnoja – warknął Bernd.

      Nie było potrzeby go powstrzymywać, gdyż w tej samej chwili trzasnęły zamykane drzwi.

      – Poszedł sobie – stwierdziła Rebecca. – Dzięki Bogu.

      Bernd przygarnął ją i wtuliła twarz w jego ramię.

      – Ojej, czegoś takiego się nie spodziewałam – odezwała się Carla z drżeniem w głosie.

      Werner wyjął naboje z pistoletu.

      – To jeszcze nie koniec – wtrąciła się Maud. – On tu wróci. Funkcjonariusze Stasi uważają, że zwyczajni ludzie nie mogą im odmawiać.

      – I mają rację – powiedział Werner. – Rebecco, musisz wyruszyć jeszcze dzisiaj.

      Wysunęła się z objęć Bernda.

      – O nie… Dzisiaj?

      – Natychmiast – rzucił jej ojciec. – Grozi ci straszliwe niebezpieczeństwo.

      – Twój tata ma rację – potwierdził Bernd. – Hans może wrócić ze wsparciem. Musimy zrobić już teraz to, co zaplanowaliśmy na jutro rano.

      – A więc dobrze – zgodziła się Rebecca.

      Wbiegli po schodach do swojego pokoju. Bernd włożył czarny sztruksowy garnitur, białą СКАЧАТЬ