Krawędź wieczności. Ken Follett
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 61

Название: Krawędź wieczności

Автор: Ken Follett

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Юмористическая проза

Серия:

isbn: 978-83-8215-260-9

isbn:

СКАЧАТЬ romansu, miał zbyt wiele zajęć. Jednak kiedy siedział w szkolnej ławce i wkuwał na pamięć francuskie i łacińskie słownictwo, nagle przypomniał sobie, jak Evie śpiewała Gwiaździsty sztandar.

      Lubiła go, był tego pewien. Wiedziała, że jest mądry, i zadawała mu szczere pytania: Jak działa elektrownia atomowa? Czy Hollywood to rzeczywiste miejsce? Jak traktuje się Murzynów w Kalifornii? A co ważniejsze, z uwagą słuchała odpowiedzi. Nie uprawiała pogaduszek: plecenie bzdur jej nie interesowało, tak samo jak jego. W fantazjach Camerona byli parą uznanych intelektualistów.

      Przez ten rok oboje chodzili do postępowej szkoły w Londynie, w której, jak zauważył Cameron, większość nauczycieli wyznawała poglądy komunistyczne. Kontrowersyjny pomysł Evie o odegraniu sceny szaleństwa piorunem obiegł szkołę. Nauczyciel prowadzący zajęcia teatralne, Jeremy Faulkner, brodacz z pasiastą apaszką na szyi, wyraził zgodę. Jednakże dyrektor nie okazał się równie głupi i kategorycznie odrzucił koncepcję.

      W tym jednym jedynym przypadku Cameron ucieszyłby się, gdyby górę wzięła liberalna dekadencja.

      Obie rodziny wybrały się wspólnie na przedstawienie. Cameron nie znosił Szekspira, ale bardzo chciał zobaczyć, jak Evie poradzi sobie na scenie. Dostrzegał w niej rys intensywności, który najpełniej ujawniał się wobec widowni. Była podobna do pradziadka Daia Williamsa, pioniera ruchu związkowego i ewangelickiego kaznodziei – tak w każdym razie utrzymywała Ethel, jego córka.

      „Mój ojciec miał w oczach ten sam blask wielkości”, powiedziała kiedyś.

      Cameron uważnie przestudiował Hamleta – tak jak wszystko, by zebrać dobre oceny – i wiedział, że rola Ofelii należy do trudnych. Postać ta miała wzbudzać litość, lecz za sprawą nieprzyzwoitych piosenek mogła łatwo popaść w komizm. Jak zagra ją piętnastolatka? Czy porwie widownię? Cameron nie chciał, by się potknęła (aczkolwiek kołatało w jego głowie niejasne marzenie, że po upokarzającej klęsce aktorki otacza ręką jej delikatne ramiona i niesie pociechę).

      Wszedł z rodzicami i młodszą siostrą do auli pełniącej jednocześnie funkcję sali gimnastycznej, dzięki czemu wypełniała ją w równej mierze woń zakurzonych śpiewników kościelnych i przepoconych tenisówek. Zajęli miejsca obok Lloyda Williamsa, deputowanego do parlamentu z ramienia Partii Pracy, jego pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych żony Daisy, Ethel Leckwith, babci, oraz Jaspera Murraya, lokatora. Dave, młodszy brat Evie, przebywał gdzie indziej i zajmował się organizowaniem poczęstunku, który miał się odbyć w antrakcie.

      W ostatnich miesiącach Cameron kilkakrotnie usłyszał opowieść o tym, jak jego matka i ojciec poznali się w Londynie w czasie wojny: stało się to podczas przyjęcia wydanego przez Daisy. Tata odprowadził mamę do domu. Kiedy o tym opowiadał, w jego oczach zapalał się osobliwy blask, a mama posyłała mu spojrzenie, które mówiło, by zamknął buzię. Cameron i Beep snuli sprośne domysły na temat tego, co porabiali ich rodzice podczas tej przechadzki.

      Parę dni później tata wylądował na spadochronie w Normandii, mama zaś myślała, że nigdy więcej go nie zobaczy. Mimo to zerwała zaręczyny z innym mężczyzną.

      „Moja matka się wściekła – opowiadała. – Nigdy mi tego nie wybaczyła”.

      Cameron już dawno doszedł do wniosku, że szkolne krzesła są tak niewygodne, że nie nadają się nawet na półgodzinne posiedzenie w czasie porannego apelu. Wieczór zapowiadał się na istny czyściec. Doskonale wiedział, że pełna inscenizacja sztuki trwa pięć godzin. Evie zapewniła go, że szkolna wersja będzie skrócona. Cameron chętnie by się dowiedział o ile.

      – Jak będzie ubrana Evie podczas sceny obłędu? – zapytał Jaspera.

      – Nie wiem, nikomu nie chciała powiedzieć.

      Światła zgasły i kurtyna odsłoniła blanki murów Elsynoru.

      Widoczne w tle malowidła tworzące scenografię były dziełem Camerona. Miał dobre wyczucie malarskie, które prawdopodobnie odziedziczył po ojcu fotografie. Najbardziej cieszył go księżyc, który udanie maskował reflektor oświetlający wartowników.

      Poza tym niewiele było do podziwiania. Każde przedstawienie szkolne, które Cameron dotąd obejrzał, okazało się koszmarne, a to nie będzie stanowiło wyjątku. Siedemnastoletni chłopak grający Hamleta usiłował stworzyć wrażenie zagadkowości, lecz wypadał drętwo. Jednak Evie się wyróżniała.

      W pierwszej scenie Ofelia jedynie wysłuchiwała napuszonego ojca i brata odnoszącego się do niej protekcjonalnie. Dopiero pod koniec ostrzegła tego drugiego przed hipokryzją w krótkiej kwestii wygłoszonej ze zjadliwą rozkoszą. Jednak w kolejnej scenie, w której opowiadała ojcu o szaleńczym wtargnięciu Hamleta do jej prywatnej komnaty, rozkwitła. Z początku była roztrzęsiona, a potem uspokoiła się i skupiła. Publiczność niemal wstrzymała oddech, kiedy Ofelia mówiła: „Wydał z siebie ciężkie, żałosne westchnienie”3. A potem, gdy w następnej scenie rozwścieczony Hamlet wydziera się na nią, by wstąpiła do klasztoru, Evie była tak oszołomiona i zraniona, że Cameron zapragnął wbiec na podest i przywalić draniowi. Jeremy Faulkner roztropnie postanowił zakończyć na tym pierwszą część. Publiczność nagrodziła występ ogromnym aplauzem.

      Dave kierował bufetem, w którym kilkoro znajomych sprzedawało napoje bezalkoholowe i słodycze. Mieli pełne ręce roboty. Cameron był pod wrażeniem, gdyż nigdy nie widział tak pracowitych uczniów.

      – Podałeś im jakieś środki dopingujące? – zapytał, biorąc sobie napój wiśniowy.

      – Nie, tylko dwudziestoprocentową marżę od sprzedaży – odparł Dave.

      Cameron miał nadzieję, że Evie wyjdzie w przerwie, by porozmawiać z rodziną, lecz rozległ się dzwonek sygnalizujący początek drugiej części, a jej wciąż nie było. Wrócił rozczarowany na miejsce i z niecierpliwością czekał na pojawienie się dziewczyny na scenie.

      Hamlet wypadł lepiej, kiedy na oczach wszystkich zaczął nękać Ofelię sprośnymi żartami. Może wykonawca roli czuje się w tym naturalnie, pomyślał zgryźliwie Cameron. Zawstydzenie i zdenerwowanie Ofelii graniczyło z histerią.

      Jednak dopiero scena jej szaleństwa rzuciła widownię na kolana.

      Weszła na scenę niczym pensjonariuszka psychiatryka w podartej i poplamionej koszuli nocnej z cienkiej bawełny, która sięgała do połowy uda. Wcale nie budziła litości, była napastliwa i drwiąca niczym pijana prostytutka na ulicy. Kiedy wypowiedziała zdanie „Sowa była córką piekarza” – w opinii Camerona nic nieznaczące – zabrzmiało ono niczym zjadliwe szyderstwo.

      – Nie mogę uwierzyć, że ma dopiero piętnaście lat – szepnęła matka Camerona do męża.

      Przy zdaniu „Mężczyzna młody narobi szkody, gdy mu się tylko pozwoli” Ofelia zrobiła ruch, jakby chciała chwycić króla za jądra. Publiczność przyjęła to nerwowym śmiechem4.

      Raptem nastąpiła zmiana. Po jej policzkach spłynęły łzy i głos zniżył się prawie do szeptu. Widzowie zamilkli, gdy Ofelia znów była dzieckiem i mówiła o zmarłym ojcu: „Ale nie mogę powstrzymać się od płaczu, kiedy pomyślę, że go złożyli w tej zimnej ziemi”.

      Cameronowi także zachciało się płakać.

      Potem СКАЧАТЬ