Название: Odwet Wysokiej Gwiazdy
Автор: Erin Hunter
Издательство: PDW
Жанр: Природа и животные
isbn: 9788382030112
isbn:
Wysoka Łapa wbił w niego spojrzenie; nagle woń królika stała się odstręczająca. Postanowił zmienić temat:
– A jak się ma Jastrzębie Serce?
– Jest naprawdę doskonałym mentorem. Trudno nadążyć za jego mądrością, ale robię postępy i dużo się uczę.
Wysoka Łapa ujrzał, że Ryjówcza Łapa kieruje się ku nim. Ignorując mdłości, znów ugryzł mięso. Brązowy uczeń sprinterów dotarł do nich, gdy przełykał. Rzucił mysz na ziemię.
– I co, wyleczyłeś już kogoś? – spytał brata, moszcząc się obok niego.
Ten przełknął.
– Dowiem się tego jutro.
Wysoka Łapa oderwał kolejny kęs mięsa, a Ryjówcza Łapa miętosił w pysku mysz. Kaszląca Łapa popatrywał to na jednego, to na drugiego kota, aż wypalił:
– Ależ fajnie musi być móc ćwiczyć razem!
Obaj kandydaci na sprinterów spojrzeli po sobie. Brązowy chwilę milczał, aż w końcu obojętnie uniósł i opuścił łopatki.
– Może być.
Wysoka Łapa przez chwilę się zastanawiał, co powie bratu złośliwy kot. Ta odpowiedź była zaskakująca. Zamrugał i nie chcąc zamartwiać przyjaciela informacją o zupełnym braku porozumienia między nim a jego bratem, tylko przytaknął.
Jadł, aż napełnił brzuch do syta.
– Idę rozprostować łapy – oznajmił, wstając. – Nie chcę cały zesztywnieć. Świtająca Pręga zabiera mnie później na zewnątrz raz jeszcze.
Skinął głową Ryjówczej Łapie i ruszył przez obóz.
Blada Ptaszyna przycupnęła przed żłobkiem. Polny Ślizg kręciła się wokół niej. Szara kotka wprowadziła się do legowiska karmicielek dopiero niedawno, nosząc pod sercem kocięta Hikorowego Nosa. Jej brzuch kołysał się, gdy chodziła tam i z powrotem, machając ogonem i strzygąc uszami, zbyt poruszona, by spokojnie usiąść. Nosiło ją.
Blada Ptaszyna patrzyła pustym wzrokiem. Wysoka Łapa zmarszczył nos. Dlaczego jego matką nigdy nie targał podobny niepokój? Czy nigdy nie chciała wyjść na wrzosowiska? Albo choćby i do tuneli? Czy tkwienie w obozie nie nudziło jej na śmierć?
Stanął obok niej.
– Powinnaś przyjść na mój trening i popatrzeć.
– Co takiego, kochanie? – Spojrzała na niego z roztargnieniem.
– Dobrze by ci zrobił spacer poza obóz.
Orlicowe Skrzydło wyskoczyła z Jaru Spotkań i popędziła ku nim.
– Nie kłopocz Bladej Ptaszyny – ostrzegła z wyrzutem. – Potrzeba jej odpoczynku.
Kocur przybrał niezadowoloną minę.
Ona odpoczywa już od sześciu księżyców! – pomyślał. – Musiała już dojść do siebie po porodzie!
– Źle śpi – wyjaśniła pospiesznie Polny Ślizg.
– Później mi o tym opowiesz, Wysoka Łapo – mruknęła matka. – Na pewno bawiłeś się świetnie.
Wysoka Łapa oddalił się od żłobka, machając ogonem w rozdrażnieniu. Strzelił wzrokiem w kierunku Kaszlącej Łapy i Ryjówczej Łapy. Byli zagłębieni w rozmowie, ba, gawędzili jak drozdy, odkąd sobie poszedł.
I wtedy, za sobą, usłyszał nową wymianę zdań:
– Sądzicie, że i w tym roku wrócą odwiedzający? – spytała Polny Ślizg.
Odwiedzający? Wysoka Łapa zastrzygł uszami.
– Oczywiście, że wrócą – odrzekła Orlicowe Skrzydło. – Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek zdarzyła się pora zielonych liści, w której by się nie pojawili.
Kocur zatrzymał się i usiadł – w końcu musiał się wymyć po posiłku i mógł to zrobić w każdym miejscu… A stąd dobrze słyszał, o czym mówią karmicielki.
– Mam nadzieję, że Kokoszka przetrwała porę nagich drzew. – Orlicowe Skrzydło zniżyła głos. – Była bardzo słabowita, gdy widziałyśmy ją ostatnio.
– Biała Jagoda byłby niepocieszony, gdyby nie przyszła – stwierdziła Polny Ślizg.
Wysoka Łapa przystąpił do czyszczenia pyska świeżo wylizaną łapą.
Orlicowe Skrzydło zamruczała.
– Kokoszka i Biała Jagoda mogliby wymieniać się opowieściami od świtu do zmierzchu. Kiedyś w rozmowach pojawiła się nawet propozycja osiedlenia się jej razem z naszym klanem.
– Osiedlenia się z nami? – powtórzyła młodsza karmicielka, wyraźnie zszokowana. – I jak byłyśmy to wyjaśnili innym klanom?
– Przecież Klan Wiatru nie byłby pierwszym, który przygarnął włóczęgę.
– Ale jesteśmy jedynym, który regularnie zezwala gościom korzystać z naszych legowisk oraz zdobyczy, ilekroć nastanie pora zielonych liści. Co rzekłyby na to inne klany? A gdyby uznały, że szkolimy włóczęgów do ataków na nich?
Wysoka Łapa musiał przygładzić sierść na grzbiecie, bo z zaciekawienia aż mu się zjeżyła. Nigdy nie słyszał o żadnych „odwiedzających” jego klan. Dlaczego nikt nigdy o nich nie wspomniał?
– A kogo obchodzi, co będą sobie gadać inne klany? – Orlicowe Skrzydło pociągnęła nosem. – Zbiły się w kupki gdzieś na mokradłach i w lasach, kryjąc się przed słońcem i wiatrem niczym zdobycz. My zaś żyjemy tak, że nasze ogony muskają niebo. Jeśli więc chcemy dzielić się tą przestrzenią, to nasz wybór.
– Wysoka Łapo! – zawołała Świtająca Pręga, stojąc u wejścia do obozu. Kocur zerwał się na równe łapy, wciąż wilgotny po myciu. Wąsy mentorki zadrżały, gdy przyzwała go ruchem ogona. – Chowaj język i chodź, poćwiczymy jeszcze ruchy bitewne.
Pospieszył za nią, gdy przeciskała się pod wrzosami.
– Kim są odwiedzający w porze zielonych liści? – spytał, gdy dogonił ją na trawie na zewnątrz.
Zatrzymała się i zmrużyła oczy.
– Kto ci powiedział coś o „odwiedzających w porze zielonych liści”?
– Polny Ślizg i Orlicowe Skrzydło rozmawiały…
– Nie powinieneś podsłuchiwać.
– I nie podsłuchiwałem – zaprotestował. – Ale one wcale nie szeptały. – Zmarszczył nos, patrząc na mentorkę. СКАЧАТЬ