Название: Odwet Wysokiej Gwiazdy
Автор: Erin Hunter
Издательство: PDW
Жанр: Природа и животные
isbn: 9788382030112
isbn:
Kaszląca Łapa stał przy legowisku medyka.
– Wróciłeś! – zawołał i pognał ku kompanowi między kępami trawy. Ledwo zdołał wyhamować obok niego. – Opowiadaj, co widziałeś?
Wysoka Łapa aż zmarszczył nos, czując bijącą od przyjaciela silną woń ziół.
– Wszystko! – wysapał. – Cztery Drzewa, terytoria Klanu Pioruna, Klanu Rzeki i Klanu Cienia, a także Wysokie Skały. – Jego sierść zafalowała. – No i rozpadlinę.
– Żytnia Łapa mówiła, że prawie do niej wpadłeś – mruknął uczeń medyka i przetarł łapą czubek nosa, na którym zgromadził się zielony sok.
– To ona już wróciła?
Wysoka Łapa przesunął wzrokiem po obozie i ujrzał, jak młoda kotka dzieli się zdobyczą z Ryjówczą Łapą i Rogatą Łapą przed legowiskiem uczniów. Miała piórka przylepione do wąsów.
– Upolowała wraz ze swoją mentorką kuropatwę – oznajmił Kaszląca Łapa.
Uczeń sprinterki czuł jej woń unoszącą się nad trawą. Zaburczało mu w brzuchu.
– A może chciałbyś zjeść ze mną mysz?
Przyjaciel spojrzał w stronę siedziby medyka.
– Musiałbym spytać Jastrzębie Serce.
– Przyniosę jedną ze stosu zdobyczy. – Wysoka Łapa ruszył na obolałych nogach przez obóz. Nieomal się przewrócił.
– Nic ci nie jest? – Kaszląca Łapa podbiegł do niego. – Znów cierń?
– Spody moich łap są obolałe od chodzenia. – Wysoka Łapa podniósł nogę i obwąchał ją uważnie. Czuł słabą woń krwi.
Przyszły medyk się nachylił.
– Lekko otarte. Gdy Jastrzębie Serce zabrał mnie na wyprawę po zioła, moje wyglądały tak samo. Zgrubieją i nabiorą hartu, zobaczysz.
– Szukasz ran, Wijowa Łapo? – Ryjówcza Łapa podszedł do nich, zdmuchując piórka z pyska.
– Skończ z tym przezwiskiem! – Wysoka Łapa spiorunował go wzrokiem. – Wrzosowa Gwiazda ustaliła, że zostanę sprinterem, nie pamiętasz?
– Prawdziwy sprinter nie wyglądałby na tak zziajanego – prychnął arogancki kocur. – Jesteś urodzonym podkopkiem. Więc trzymaj się kopania, Wijowa Łapo, a bieganie po wrzosowiskach zostaw kotom, których łapy mają mocne poduszeczki.
Rozdział 7
– Pobudka, zaspany ślimaku!
Wysoka Łapa poczuł, że ktoś klepnął go w ucho. Mrugając, podniósł głowę. Słońce zaglądało przez gałązki janowca, rzucając na posłanie ciepły blask. Oblewało też Świtającą Pręgę stojącą w wejściu do legowiska.
– Nie sądziłam, że ktokolwiek mógłby spać dłużej niż Ryjówcza Łapa – powiedziała i machnęła ogonem. – A on już biega w kółko przy wejściu wraz z Zajęczym Lotem, i to odkąd pierwsze promienie słońca liznęły wrzosy.
– Popisuje się tylko – sapnął młody kocur pod nosem.
Wstał. Po wczorajszej wyprawie bolały go mięśnie, a poduszki łap wciąż piekły. Dlaczego Ryjówcza Łapa go nie obudził? Mieli uczyć się razem.
– Pospiesz się – nakazała mentorka i wyszła.
Czując, jak sierść faluje mu z irytacji, uczeń sprinterki zwlekł się z posłania. Nie było ono równie miękkie jak to ze żłobka. Ani takie ciepłe. Rozpięty nad legowiskiem uczniów janowiec nie zatrzymywał wiatru; prawdę mówiąc, podmuchy hulały właśnie tuż nad posłaniem Wysokiej Łapy. W porze nagich drzew będzie tu lodowato. Rogata Łapa, Łania Łapa i Żytnia Łapa uwiły swoje gniazda w głębi legowiska, przytulone do obłego kamienia powstrzymującego korzenie krzewu. Nowy lokator patrzył na nie z zazdrością. Postanowił przy najbliższej okazji uzbierać trochę wrzosów i wełny pozostawianej przez owce, by stworzyć dla siebie przytulny kącik poza zasięgiem wichru.
– Nie guzdraj się, Wysoka Łapo! – krzyknął Zajęczy Lot.
Ryjówcza Łapa rozgrzewał się obok swego mentora, chodząc w kółko, a Świtająca Pręga i Pochmurny Pęd szeptem prowadzili na boku rozmowę. Rogata Łapa i Łania Łapa przegrzebywali wczorajsze łupy na stosie zdobyczy; ich siostra ciągnęła kępkę owczej wełny w stronę legowiska starszyzny.
Wszyscy są już od dawna na nogach! – pomyślał Wysoka Łapa. Otrząsnął futerko i pospieszył ku mentorce.
– Bolą mnie nogi – poskarżył się.
– Potrzebują wprawy. – Kotka zaszczyciła go spojrzeniem tylko przez moment, po czym znów skupiła uwagę na rozmowie.
– Ale…
Nie dała mu dokończyć.
– Gdy już dotrzemy na wrzosowisko, poczujesz się lepiej – zapewniła.
Zamachał ogonem z irytacją. Blada Ptaszyna pewnie przejęłaby się jego losem. Piaszczysty Kolec powiedziałby, że to bóle dorastania, które świadczą o przeobrażaniu się we wspaniałego wojownika.
Gdzie jest ojciec? – zastanowił się Wysoka Łapa i przeszukał wzrokiem całą polanę. Nie widział go od czasu ceremonii nadawania imienia. Wczoraj, zaraz po treningu, udał się prosto na posłanie i spał już, gdy patrol podkopków wrócił z tuneli.
– A więc udało ci się wstać, Wijowa Łapo? – spytał Ryjówcza Łapa, wbijając w niego spojrzenie.
– Tak, robaczywy oddechu – syknął Wysoka Łapa.
Świtająca Pręga obróciła się w miejscu.
– Tylko kocięta obrzucają się wyzwiskami – prychnęła.
– To Ryjówcza Łapa zaczął!
Mentorka spojrzała na niego surowo, a złośliwy kocur zastrzygł wąsami.
– Najwyraźniej Donosicielska Łapa powinien wrócić do żłobka.
By powstrzymać się przed przeoraniem pazurami nosa tego mądrali, Wysoka Łapa wbił je w ziemię. Na szczęście kotka stanęła między nimi.
– Później dołączymy do starszych uczniów, by pomóc im w ostatniej ocenie.
Młody kocur zamrugał.
– W СКАЧАТЬ