Название: Odwet Wysokiej Gwiazdy
Автор: Erin Hunter
Издательство: PDW
Жанр: Природа и животные
isbn: 9788382030112
isbn:
Zatrzymał się, by oznaczyć kolejną kępkę wrzosu. Ze znużeniem obserwował, jak Skowroni Plusk się cofa, by podążyć za kolejnym śladem zapachowym, który przekroczył granicę. W tym tempie będą oznaczać rubież swojego terytorium aż do nocy.
– Czy to Klan Rzeki? – spytała Świtająca Pręga.
Szylkretowa wojowniczka obwąchiwała wrzos.
– To tylko Dwunożny.
– W towarzystwie psa? – Żytnia Łodyga przybiegła, by zakosztować zapachu.
Starsza kotka pokręciła głową.
Rogaty Sus wspiął się na niewielki pagórek i uniósł brodę.
– Tej części wrzosowiska nie odwiedził żaden pies już od ponad księżyca – oświadczył.
Siostra spojrzała na niego i stwierdziła:
– Odkąd zacząłeś patrole, jak sądzę.
– Czy możemy iść dalej? – spytał Wysoka Łapa, którego aż świerzbiły nogi.
Chciał dalej biegać. Dlaczego nie wytropili woni królika? Albo czegoś innego, co można by ścigać?
Ignorując go, Rogaty Sus zeskoczył z pagórka i przemaszerował z uniesionym ogonem wzdłuż linii zapachu, rzucając odpowiedź siostrze:
– Bo to mój zapach działa odstraszająco.
– Na kogo? – Wysoka Łapa się zdumiał. – Na króliki?
– Na psy. – Rogaty Sus zmierzył go wzrokiem.
Zamiast coś na to odpowiedzieć, Wysoka Łapa tylko parsknął. Zrobił szybki unik, gdy kompan rzucił się na niego w udawanym ataku. Zdołał tylko musnąć mu uszy.
– Przypominam, że patrolujemy granicę – upomniała ich Świtająca Pręga.
Jej uczeń zmarszczył nos. Czyli nie mogli mieć z tego żadnej zabawy? Zatrzymał się i oznaczył od niechcenia pęd janowca.
W oddali słyszał wodę. Czyli przynajmniej zbliżali się do rozpadliny. Gdy już wykonają zadanie, będą mogli wrócić do obozu, a potem oddać się porządnym ćwiczeniom. Ruszył szybko za Skowronim Pluskiem, która zniknęła gdzieś w krzewach. Przecisnął się między smagającymi go po pyszczku gałązkami, czując, że reszta patrolu podąża za nim. Ścieżka wiodła między pagórkami, a ostre gałązki napierały na nich ze wszystkich stron. Pełne pyłku kwiecie wrzosu sprawiło, że Wysoka Łapa kichnął. Ucieszył się, gdy wybujałe rośliny ustąpiły trawie przy krawędzi klifu.
Trzy kotki rozeszły się i zaczęły obwąchiwać linię zapachową wzdłuż rozpadliny. Młodszy kocur podpełzł do krawędzi i wyjrzał za nią. Pora zielonych liści uspokoiła wodę, która leniwie przetaczała się daleko w dole, wijąc się między klifami.
– Głęboko tam? – spytał drugiego kocura.
Ten wykonał gest świadczący o niepewności.
– Skąd miałbym wiedzieć?
Wysoka Łapa przypatrywał się skalnej ścianie i dostrzegł, że wzdłuż wody przez całą długość rozpadliny ciągnie się wąska półka skalna. Hen na końcu, w dół strumienia, otwierała się na rozległy trawiasty teren.
– Byłeś na dole?
Rogaty Sus pokręcił głową.
– Zbyt niebezpiecznie jest schodzić tam w porze nagich drzew. Z kolei w porze nowych liści topi się śnieg, a poziom wody wzrasta tak dalece, że przykrywa tę półkę.
– Ale to byłaby doskonała droga, by dotrzeć do mostu Dwunożnych i nie zostać zauważonym przez członków Klanu Rzeki – zauważył młodszy kocur, skinąwszy w stronę drewnianej kładki przerzuconej przez wodę, ledwie widocznej zaraz za krańcem rozpadliny.
– A co, planujesz inwazję na tereny Klanu Rzeki? – zakpił młody wojownik.
W tym samym momencie Wysoka Łapa poczuł drżenie pod nogami. Sierść zjeżyła mu się na grzbiecie.
– Co to było?
Nim Rogaty Sus zdołał odpowiedzieć, gdzieś z tyłu rozległy się nawoływania. Wysoka Łapa odwrócił się i przeszukał wzrokiem wrzosowisko. Nie widział niczego poza ptakami przelatującymi nad wrzosami. Skowroni Plusk zaczęła wąchać. Znów usłyszeli miauczenie. Było głębokie i dudniące, dziwnie stłumione.
Teraz i Żytnia Łodyga się nastroszyła.
– Co to?
Wysoka Łapa podbiegł do skraju rozpadliny i spojrzał w dół. Może to stąd ktoś nawoływał?
– Dochodzi stamtąd! – krzyknęła Świtająca Pręga, która obwąchiwała króliczą norę kilka długości ogona dalej. Cofnęła się, a skowyt stawał się coraz głośniejszy.
Z otworu wystrzelił Piaszczysty Kolec. Jego sierść sterczała, oczy miał okrągłe. Spojrzał za siebie, gdy Mglista Mysz wylądowała u jego stóp.
– Jesteś cała? – spytał, okrążając ubłoconą kompankę z tuneli i obwąchując ją z niepokojem.
– Nic mi nie jest – odpowiedziała, dysząc. Była aż sztywna od gliny.
Piaszczysty Kolec wsunął głowę w wylot nory i zaskowyczał. Wysoka Łapa zastrzygł uszami i usłyszał odpowiedź dochodzącą gdzieś z daleka.
– Są bezpieczni – stwierdził jego ojciec, prostując się. Dopiero teraz spostrzegł, że jest tu też Skowroni Plusk. – To był tylko zawał. Nikomu nic się nie stało. Hikorowy Nos i Wełniany Ogon są ekspertami. Znajdą trasę do dolnego wyjścia, jeśli będzie trzeba – wyjaśnił, otrzepując sierść.
Wysoka Łapa podbiegł do ojca.
– Co właściwie się stało?
Piaszczysty Kolec zetknął nos z synem.
– Za dużo słońca – wyjaśnił rzeczowo. – Gleba się kurczy i obsycha. Kamienie spadają i tak tworzą się zawały. – Spojrzał na błękitne niebo. – Parę dni deszczu bardzo by nam pomogło.
Wysoka Łapa się skrzywił. A gdyby ojciec został pogrzebany w osuwisku? W ciągu ostatniej połowy księżyca odczuł, jak pogłębiła się przepaść między nimi. Piaszczysty Kolec rozmawiał z nim, ale niezbyt często, a w jego słowach brakowało dawnego ciepła. Gdyby tylko dostrzegł, jak dobrze jego syn radzi sobie w szkoleniu na wojownika, na pewno zrozumiałby, że Wysoka Łapa znajduje się na właściwej ścieżce. I wtedy wszystko znów byłoby w porządku.
Piaszczysty Kolec odszedł na bok, przechodząc między Świtającą Pręgą i Rogatym Susem.
– Patrolujecie granice?
– Niemal skończyliśmy – СКАЧАТЬ