Doświadczenie wglądu. Joseph Goldstein
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Doświadczenie wglądu - Joseph Goldstein страница 8

Название: Doświadczenie wglądu

Автор: Joseph Goldstein

Издательство: PDW

Жанр: Эзотерика

Серия:

isbn: 9788381432849

isbn:

СКАЧАТЬ i chłonnego umysłu wyraża równowagę tao. Twórczego w sensie czujności, przenikliwości i aktywnej uwagi. Chłonnego w sensie niewybiórczości, braku rozróżniania i osądzania. Jest to umysł bardzo otwarty i łagodny. Kiedy czujności i klarowności postrzegania towarzyszy chłonność i akceptacja, nastaje pełna równowaga, a umysł doświadcza idealnej harmonii.

      Za kształtowanie się nagiej uwagi odpowiadają przede wszystkim dwa czynniki psychiczne. Pierwszy z nich to koncentracja (ekaggatā), zdolność umysłu do konsekwentnego trzymania się jednej rzeczy. Drugi to uważność (sati), która uzmysławia, co się w danej chwili dzieje, nie pozwala umysłowi na rozproszenie i zapewnia stabilność. Kiedy uważność idzie w parze z koncentracją, umysł osiąga równowagę i ma miejsce wnikliwe słuchanie. Głęboka przytomność ujawnia wtedy wiele aspektów tego, kim jesteśmy.

      Źródłem mądrości nie jest żaden konkretny przedmiot ani stan. Rosi Suzuki używał sformułowania „nic szczególnego”. Ani w naszym umyśle, ani w ciele, ani w rozwoju wydarzeń nie ma nic szczególnego. To, co powstaje, w końcu przemija, nie ma nic nadzwyczajnego do osiągnięcia ani uchwycenia, niczego, co można by zatrzymać. Wszystko, co pojawia się jako część przepływu, jest w porządku. Znaczenie ma równowaga i jasność umysłu. Nie ma wymogu, aby doświadczać czegoś niezwykłego. Chociaż mogą czasami występować jakieś niecodzienne zjawiska, nie są one niczym nadzwyczajnym – to tylko kolejne obiekty obserwacji, podlegające jak wszystko inne prawu nietrwałości. Nie utożsamiajmy się z żadnym stanem. Bądźmy wolni pod każdym względem – nie przywiązujmy się do niczego, choćby łańcuchy, którymi jesteśmy spętani, były ze szczerego złota. Kiedy wyraźnie i bezpośrednio postrzegamy, że najdrobniejszy nawet skrawek naszej istoty podlega zmianom i przekształceniom, kiedy naprawdę głęboko doświadczamy tego przepływu nietrwałości, wtedy zestrajamy się z nim, porzucając przywiązanie do najgłębiej nawet uwarunkowanych wzorców zachowania. Bez żadnego oporu ani lgnięcia jednoczymy się z przejawiającą się Dharmą.

      Pytanie: Czy zatem nie istnieje coś takiego jak dusza, nawet jako jeden z elementów tego procesu?

      Odpowiedź: Pogłębianie przytomności opiera się na doświadczaniu zjawisk cichym umysłem, a nie przez pryzmat myśli i koncepcji na ich temat. Polega to na przechodzeniu z poziomu myślowo-koncepcyjnego psychiki na poziom intuicyjno-empiryczny. Wszystkie używane przez nas słowa są nieistotne w porównaniu z doświadczeniem milczącej przytomności. Sądzę, że warto teraz wspomnieć, iż nie ma potrzeby, aby w cokolwiek ślepo wierzyć. Prawdziwe, głębokie zrozumienie wyłania się z własnych doświadczeń medytacyjnych. Wiedza pojęciowa nie ma znaczenia. Niektórzy najbardziej zaawansowani jogini nigdy niczego nie studiują, nie czytają książek i wcale nie są bardzo bystrzy, tylko po prostu zapoznają się z instrukcjami do praktyki i wprowadzają je w życie. Cała Dharma rozwija się w nich samych. Doświadczają wielu etapów oświecenia, choć może im być trudno ująć w słowa swe ciche zrozumienie. Najważniejsze jest doświadczenie w sobie prawdy wolnej od wszelkich idei i opinii.

      Jaki jest cel praktyk koncentrujących?

      Istnieją różne sposoby podążania ścieżką. Podejście bardzo tradycyjne polega na początkowym wdrożeniu się w koncentrację, a następnie wykorzystaniu nabytej siły umysłu do pogłębiania wglądu. Może to długo trwać, ponieważ do osiągnięcia silnej koncentracji potrzebne są szczególne okoliczności. W ciągu ostatnich stu czy stu pięćdziesięciu lat, zwłaszcza w Birmie, nastąpiło między innymi odrodzenie technik wipassany, polegających na pogłębianiu jednocześnie uważności i koncentracji, czyli na łączeniu bieżącej przytomności i koncentracji, co wystarcza do doświadczenia oświecenia.

      Czy to, co robimy w tym świecie, w ogóle jakoś od nas zależy?

      Wiele z tego, co nam się przytrafia, wyznacza nasza przeszła karma, natomiast w dużej mierze dysponujemy na bieżąco swobodnym wyborem takiej czy innej reakcji. Możemy wprawiać się w uważności albo nie. Nic nas nie zmusza do reagowania na to, co się dzieje. Wolność tkwi w tym, jak się ustosunkowujemy wobec bieżącego przebiegu wydarzeń.

      Jak się ma do medytacji sformułowane w zachodniej psychologii pojęcie podświadomości?

      Gdy umysł milknie, dzięki światłu wyostrzonej uważności ujawnia się wiele rzeczy pozostających zazwyczaj poniżej normalnego progu świadomości, nazywanych treściami podświadomymi. Zaczynamy dostrzegać swoje nieuświadomione wcześniej uwarunkowania, a wtedy umysł jest w stanie je pełniej przyswoić.

      Czy ciągłe dążenie do bieżącej uważności nie ogranicza spontaniczności?

      Brak uważności nie oznacza spontaniczności. Jeśli działamy mechanicznie, w dużej mierze na zasadzie uwarunkowanych reakcji na okoliczności, nie jesteśmy wcale spontaniczni – przypominamy raczej roboty. Oddziałują na nas jakieś bodźce i pod ich wpływem działamy, ale nieuważnie, nie zdając sobie sprawy z tego, dlaczego to robimy. Trudno taki stan umysłu nazwać spontanicznością – to raczej funkcjonowanie mechaniczne. Spontaniczność pojawia się wtedy, gdy umysł jest cichy i działa na poziomie intuicyjnym, na bieżąco wyraźnie postrzegając, co się dzieje. Kiedy nasila się uważność, nie przerywa wcale przepływu, nie zaburza naturalnego rytmu. Na początku skupianie się na każdym z procesów z osobna może być przydatne, ale gdy stosujemy nagą uwagę, wszystko przebiega płynnie, bez wysiłku.

      Nawiązując do analogii między ćwiczeniem gry na fortepianie a praktykowaniem nagiej uwagi – skoro tylu ludzi próbuje grać, a bardzo niewielu osiąga w tym biegłość, to czy podobnie nie jest z wprawianiem się w nagiej uwadze – że bardzo rzadko udaje się osiągnąć prawdziwą uważność?

      Ludzie rozwijają się na różne sposoby. Mówi się, że u niektórych postępy przychodzą powoli i w bólach. Inni rozwijają się powoli, ale przeważnie z przyjemnymi doznaniami. U niektórych rozwój jest szybki i bolesny, z kolei u innych szybki i bardzo przyjemny. To w dużej mierze zależy od nagromadzonej wcześniej karmy, od tego, na ile rozwinięty jest już nasz potencjał duchowy. Jeśli obraliśmy właściwy kierunek, wystarczy po prostu iść dalej. Nieważne, czy zajmie to rok, sześćdziesiąt lat, czy pięć żywotów, liczy się tylko to, czy zmierzamy ku światłu. Chodzi o to, aby kierować się ku wolności, nie cofać się, nie zagłębiać w większy mrok. Tak więc niezależnie od tego, jaki jest nasz indywidualny proces rozwoju, musimy zawsze zacząć od miejsca, w którym akurat jesteśmy.

      Mówisz o kolejnych żywotach. Czy jest coś takiego jak dusza, co przechodzi przez te wszystkie żywoty?

      Można to nieco lepiej zrozumieć, rozważając zmiany, jakie zachodzą w obrębie obecnego życia. Jeśli na przykład sięgniemy myślą pięć albo dziesięć lat wstecz, uzmysłowimy sobie, że nasze ciało było wtedy zupełnie inne, nawet na poziomie komórkowym. Przeszło więc radykalną przemianę. A umysł przechodzi taką przemianę ze znacznie większą częstotliwością, niezliczoną ilość razy pojawiając się i przemijając. Nie sposób wskazać teraz absolutnie niczego w naszym umyśle i ciele, co byłoby takie samo jak wtedy. To, czym jesteśmy teraz, jest jednak uwarunkowane tym, czym byliśmy wówczas i każdą z chwil, które od tamtego czasu upłynęły. Innymi słowy, każda chwila warunkuje powstanie chwili następnej. Nic się z jednej chwili na drugą nie przenosi, ale istnieje między nimi związek. Ten proces cechuje się pewną uporządkowaną ciągłością. Charakter świadomości w chwili śmierci jest czynnikiem warunkującym powstanie odradzającej się świadomości (paṭisandhi citta). Nic się nie przenosi, ale w oparciu o tę ostatnią chwilę powstaje nowa świadomość.

      PORANEK, DZIEŃ PIĄTY