Название: Krew sióstr. Lazur
Автор: Krzysztof Bonk
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-8221-568-7
isbn:
Ze stoku zaśnieżonego wzgórza rozpoczął się pochód pieszej armii srebrzystych wojowników. Naprzeciw siebie mieli kilka dziesiątek zdezorientowanych demonów z pochodniami i bronią sieczną w łapach. Czarni troglodyci zastygli w rozproszonym szyku. Nie uciekali, ani nie ruszali do ataku, jakby wyczekiwali rozkazu naczelnego demona.
Odgórna komenda z demonicznego pyska nie miała tu jednak prawa paść. Z tej prostej przyczyny, że rogaty dowódca pewien czas temu wyruszył do Upiornej Twierdzy, by zdać triumwirom raport z wydarzeń na granicy. Nieszczęśnik nie powrócił z Sali Płaczu, gdzie stracił głowę. Natomiast na jego miejsce nie wyznaczono nikogo innego.
– Walczyć! – ryknął Srebron. Uczynił to, kiedy pierwszy szereg wojów dosięgnął najbardziej wysuniętych na wschód demonów. W ruch poszły srebrzyste topory. Od tej chwili szara armia się toczyła jak ostry walec, miażdżąc i szatkując na białym śniegu wszystko co czarne. Przez to bitwa się szybko przerodziła w rzeź. Do tego stopnia, że drugi szereg wojów prawie nie wziął udziału w walce, nie wspominając o pozostałych pięciu.
Po zakończeniu masakry zachęcona sukcesem Alabaster zasugerowała Etrawie karne zdobycie pobliskiej pomroczni. Czempion północy wyraził wątpliwość, czy aby w ten sposób nie wkroczy z zimnej bieli na cieplejszą czerń, gdzie zgodnie z ostrzeżeniem szamanek mógłby ponieść klęskę. Wielka księżna spróbowała rozwiać jego obawy:
– Dotknij czarnej ziemi – zachęciła stojącego na skraju białego śniegu srebrzystego mężczyznę.
– Jest… chłodna – stwierdził. – Nie to co ty w naszym łożu – dodał zaczepnie.
Alabaster nie zareagowała na tę uwagę, aby Srebron sobie nie myślał za wiele. Chociaż przeszedł ją rozkoszny dreszcz na wspomnienie tego, jak ten mężczyzna zrealizował swą obietnicę, rzucając ją nagą na klęczki, związał i w tej pozycji posiadł. Zgodnie z jego przewidywaniem ona rzeczywiście się nie wzbraniała, a z czasem prosiła nawet o jeszcze. Kiedy zaś po wielokrotnym spełnieniu jej szary kochanek padł wycieńczony na łoże, podała mu afrodyzjak w postaci wyciągu ze smoczych oczu. Potem sama go przywiązała do łóżka i tym razem się nie obyło bez bieli na szarości oraz dominacji alabastrowego koloru. Efektem tych działań była kulminacyjna rozkosz tym razem po stronie Alabaster, od której to przyjemności się nastroszyły jej wszystkie piórka.
– Wszystko w porządku? Wyglądasz jakby ci się nagle roztopił śnieg pod stopami. – Srebron spojrzał na raptem rozmarzoną władczynię z pewną podejrzliwością. Ona, jak zbudzona z erotycznego snu, dla ochłody się powachlowała skrzydłami. Następnie w nawiązaniu do pierwotnego wątku zapytała:
– Czy czarna ziemia jest tutaj mniej chłodna niż poszarzałe ziemie w czasie pluchy? W odpowiedzi zobaczyła pewny siebie uśmiech czempiona północy. Później jego uniesiony do góry topór. Aż się doczekała męskich komend nakazujących wymarsz wojaków na zachód prosto w czerń. – Grzeczny chłopiec – szepnęła już tylko do siebie. Owijając wokół palca pasemko anielskich włosów, fantazjowała, kto kogo tej nocy w łożu zwiąże i zdominuje. Stawiała, że tym razem jedynie ona Srebrona. Znowu przeszedł ją ekstatyczny dreszcz się wijący od podstawy kręgosłupa, nim samym między skrzydłami, aż do czubka głowy. Obiecanej sobie właśnie rozkoszy wręcz już się nie mogła doczekać.
Niedługi czas potem kołowała na smoku nad po części płonącą pomrocznią. Trwało tam dorzynanie czarnej watahy demonów przez wojowników klanowych. Ostatecznie pozbawiona demonicznego dowództwa twierdza została z łatwością zdobyta i splądrowana, a załoga wyrżnięta w pień.
Widok zwycięstwa również sprawiał władczyni zmysłową przyjemność. Skłonna je była traktować nawet jako rozbudzającą zmysły grę wstępną. Utwierdziła się też w przekonaniu, że na sile wojów północy mogła polegać. Także na coraz łatwiej urabianym Srebronie, którego zamierzała sobie okręcić wokół palca.
Wszak wraz z dotarciem do pałacu czekała ją niespodzianka w postaci przybyłego tu poselstwa. Oto w oczekiwaniu na audiencję przed drzwiami sercowej komnaty sterczała niejaka Hipciokryzja w towarzystwie Aliarogantora. Była to dziwaczna para istot rodem z Wielkiej Puszczy. Według Alabaster, choćby ze względu na ich dziwaczność, wypadało tych karykaturalnych osób wysłuchać.
*
– Niżej, jeszcze… niżej.
– Teraz… dobrze?
– Niech spojrzę. Jeszcze trochę… Tak, kąt nachylenia pleców w ukłonie przy zgiętych kolanach jest już odpowiedni, aby łaskawie wysłuchała was Najjaśniejsza Jasność. Zatem… z czym przybywacie mieszkańcy Wielkiej Puszczy?
Czyniąc to cierpiętniczo z powodu niewygodnej pozycji, odpowiedzi udzieliła Hipciokryzja:
– Pomni wspólnego przelania braterskiej i siostrzanej krwi pod białą górą liczymy na polubowne załatwienie drażliwej kwestii.
– Jakaż to… kwestia drażni istoty zielonego lasu? – Zasiadająca na perłowym tronie obok Srebrona Alabaster przejęła od niego kielich białego wina. Za to oddała talerz z finezyjnie pokrojonymi kawałkami pieczonego mięsa. Postać z głową hipopotama z niesmakiem powiodła wzrokiem za półmiskiem, po czym z zadrą w głosie rzekła:
– Problem stanowi hodowla białych ptaków na białym śniegu.
– Czemu nagle stało się to problemem? Wszak w mej krainie hoduje się gryfy od tysiącleci.
– Ale nie na mięso… – zazgrzytał zębami Aliarogantor.
Alabaster popatrzyła na niego z drwiącym uśmieszkiem. Dopiła wino, ponownie przejęła talerz z mięsem i wysunęła go w kierunku postaci z głową aligatora. Ta dostała ślinotoku.
– Smacznego, to poczęstunek ze… wspomnianej hodowli. Domniemam, iż drapieżna istota lasu nim nie pogardzi.
– Godny pogardy stanowi sposób dojrzewania mięsa. – Do dyskursu powróciła Hipciokryzja. Dumnie wstała, prostując kolana, i zdecydowanie oświadczyła: – Polowanie stanowi prawo natury, ale nie hodowla na rzeź. Przeto Duch Wielkiej Puszczy przysłał nas tu, byśmy słowem położyli kres barbarzyństwu u naszych granic.
– Albo… co? – Srebron objął Alabaster. Drugą rękę położył na głowni topora za pasem.
– Albo biały śnieg się zazieleni. – Również Aliarogantor się spionizował. Uciekł wzrokiem od talerza z mięsem, ocierając z pyska płaty cieknącej śliny. Za to wbił gniewne spojrzenie gadzich ślepi w osoby na tronie.
– Chyba mamy tu między barwny dysonans i dyplomatyczny impas. – Wielka księżna spojrzała wymownie na Hipciokryzję. Czekała aż w nawiązaniu do swego imienia ta coś pokrętnie zaproponuje. Jednak hipopotamia kobieta pozostała niewzruszona. Wobec się przedłużającej ciszy z inicjatywą już chciała wyjść władczyni. Lecz akurat jeden z wojów podszedł do Srebrona i wyszeptał mu coś na ucho. W dalszej kolejności Etrawa przekazał owe wieści do spiczastego ucha Alabaster. Ona pokiwała ze zrozumieniem głową i porzucając swobodny ton głosu, warknęła do przybyszy: – Jak śmiecie… W okolicy mego pałacu setki wojowniczych driad na wilczarach? To… groźba?
– Duch Lasu przemówił naszymi ustami. Wiecie już, СКАЧАТЬ