Krew sióstr. Lazur. Krzysztof Bonk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krew sióstr. Lazur - Krzysztof Bonk страница 15

Название: Krew sióstr. Lazur

Автор: Krzysztof Bonk

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-8221-568-7

isbn:

СКАЧАТЬ przyklejonym do twarzy uśmiechem de Bruton się spodziewał alabastrowych kryształów wędrujących do czapki. Ewentualnie srebrnej biżuterii. W to miejsce do nakrycia głowy posłana została wiązka szarej i do kompletu białej flegmy. To było całe dobrodziejstwo sprezentowane przez publikę za zaprezentowany jej spektakl. Skonsternowany Tabak doszedł do wniosku, że bilety na artystyczne pokazy powinny w Ekros zdecydowanie podrożeć.

      Naraz doszły go z boku niespieszne oklaski. Odwrócił w tym kierunku głowę. Dostrzegł otyłą kobietę o alabastrowej karnacji i ubraną w wykwintną tunikę o nieskazitelnej bieli.

      Usatysfakcjonowany, że ktoś na poziomie docenił jego teatrzyk, się ukłonił uniżenie. Jednak zrzedła mu mina, gdy podziwiająca go postać podeszła do niego i markotnie się przedstawiła:

      – W jaśniejącym blasku słońca i księżyca wita cię pani tego miasta, Ekru. Ta, która ma według ciebie… przerąbane.

      – Ale… eee.

      – Nie minąłeś się z prawdą, niestety. A zwiesz się Tabak, czy tak?

      – We własnej osobie hrabia Tabak de Bruton. Z tych Brutonów. – Kasztanowy mężczyzna dumnie wypiął tors.

      – Może być i hrabia – burknęła Ekru. – Zainteresowany nową robotą? Czy dalej zamierzasz straszyć opowieściami i lalkami ludność miasta na targu?

      – Chyba… zainteresowany. – Tabak spojrzał ukradkiem na Miedzianego. Ten zatarł ręce.

      – Co umiesz robić?

      – Pomyślmy… – De Bruton przybrał inteligencką minę. – Jestem autorem cykli artykułów na temat transgenicznej mobilności spółek kapitałowych. Dzięki wykształceniu oraz nabytemu doświadczeniu świetnie się sprawdzam jako makler giełdowy, negocjator kontraktów czy pośrednik w kwestii zakupu i sprzedaży. Nie obca jest mi bankowość, w lichwiarstwie wręcz bryluję. Ponadto oferuję kreatywną księgowość, prowadzenie aukcji czy konferansjerę. Ostatecznie jestem też… zaawansowanym hochsztaplerem. – Po wyliczeniu litanii swych zdolności Tabak zastygł w oczekiwaniu na pełne uznania słowa. Szczególnie wychwalające jego wielkomiejskie zdolności rodem z wielkiej finansjery, bo oferowane na białej i zapyziałej północy. Zamiast tego usłyszał:

      – Umiesz zamiatać śnieg?

      Kolejny już raz srodze niedoceniony popatrzył na Miedzianego. Ten ochoczo skinął mu głową, którą niefrasobliwie nakrył sobie oplutą czapką. W czasie, kiedy kasztanowy chłopak czyścił sobie fryzurę z flegmy, de Bruton grobowym tonem odparł:

      – Mogę poodgarniać śnieg. Mam z tego… fakultet.

      – Zatem chodź ze mną. Może być z tym…

      – Fakultetem.

      –Właśnie. Wczoraj dużo padało. Wszystko w ogrodzie zasłonił śnieg. Przez to moja syrenia córka nie może podziwiać za oknem niczego poza śnieżną bielą.

      – Syrenia córka… oczywiście. Zatem w drogę.

      *

      Stojąca za rogiem budynku Soplica odprowadziła podejrzliwym wzrokiem zdradliwą grubaskę Ekru. Odeszła ona z tym dziwacznym kasztaniarzem rżnącym na targu głupa. Za nimi podreptał w płytkim śniegu jeszcze jeden brązowy ludek. Taki, który dopiero co, jak kasztanowy kretyn, zbierał do czapki flegmę.

      Czy druga pani Ekros się powinna zauważonym spotkaniem i jego wynikiem przejmować? Pewnie nie. Zresztą i tak nie zamierzała, bo bez reszty pochłaniały ją inne sprawy. Mianowicie się stawała w tym mieście pierwszą panią ostrej gorzały!

      Początkowo nowy trunek się miał zwać ostrym winem. Lecz Soplica stwierdziła, że określenie wino wiązało ze sobą zbyt snobistyczne skojarzenia. Zaś wprowadzany na rynek napój alkoholowy pragnęła przeznaczyć dla mas i to tak szerokich niczym ocean! Czym natomiast był ocean? Bezmiarem wód, rzecz jasna, tak więc wódka! Tak stanęło z tą nazwą, aby ów alkohol, jak syn Soplicy, nie pozostawał zbyt długo nienazwany.

      Chociaż szybko się pojawiły tej wódki odmiany, a z nimi odmienne nazwy. W tym przeznaczony dla prawdziwych twardzieli z końskim zdrowiem – koniak!

      Co prawda Soplica przez moment planowała wypuścić również na rynek łagodniejszą wersję nowego alkoholu, czyli… krowiak. Jednak ostatecznie ten zamysł zarzuciła. Doszła do wniosku, że nie było co rozwadniać receptury, tylko dbać o markę trunku, kreując go na coś naprawdę ostrego. Ano był ostry ten skubaniec, że ho, ho!

      Szara kobieta niedyskretnie wzięła łyk z piersiówki, już kolejny. Aż nią potrząsnęło! Mocny towar wzięła do ust, skoro mógł wprawić w drżenie nawet berserkę północy. Co tu dużo gadać, toż to był jej coraz bliższy i trzęsący nią rozkosznie kochanek!

      Schowała piersiówkę za pazuchę, przyciskając do piersi. Jednocześnie odebrała w ciele przyjemne rozprężenie, nieomal błogość. Zresztą nie inaczej w szarym umyśle!

      – Chodźmy. – Skinęła ręką na towarzyszącego jej Grada. Ten osobnik, wybawiciel szarej Soplicy spod białej Skazy, się nie mienił już na pewno Białogradem czy Czarnogradem. Ze względu na znaczną część trupiego ciała pokrytą zgnilizną druga pani Ekros mało go nie nazwała wręcz Zgniłogradem! Lecz ostatecznie stanęło po prostu na Gradzie. Tak zwyczajnie, krótko i bezpretensjonalnie.

      Tak też się obecnie prezentował ten półtrup, jako niekonfliktowy, usłużny i spolegliwy. Chodzący truposz, że do rany przyłóż! I cóż to byłby za materiał na męża! Gdyby choć trochę bardziej ten materiał był żywy.

      Nie dodawał mu też uroku brak ręki, gdzie druga graba, skubana, nie wiedzieć czemu, się jawiła, jako czerwona. Ale nic to, czerwień najwyraźniej na dobre już zagościła na kontynencie. Soplica sama widziała ją to tu, to tam, prawie wszędzie, aż czerwieniało jej w szarych oczach! Więc się nie czepiała o takie kolorki.

      Za to ze swą obecnie zakazaną, bo zgniłą, mordą, Grad doskonale się sprawiał w roli budzącego grozę ochroniarza. W jego towarzystwie nikt teraz nie podskoczy szarej kobiecie w białym mieście, a paru ostatnio już próbowało! Jednak odór Grada skutecznie trzymał przeciwników na dystans. Zaś o ochronę wypadało dbać.

      Czemu? Otóż w drodze do alkoholowej rewolucji w Ekros należało wejść w konszachty z tutejszą drugą władzą, czyli świadkiem przestępczym. Całą tę alkoholową akcję Soplica pragnęła bowiem trzymać z dala od białej wiedzy i alabastrowych patrzałek zdradliwej Ekru. Tak na wszelki wypadek. Wszak już się przekonała, jaka była z pierwszej pani Ekros zakłamana przewrotnica. Siostrzyczka jedna, fałszerka testamentów! Siarczyste charchnięcie na szary śnieg. Taki, na którym po kryjomu wyrastały w mieście gorzelnie.

      Ha! Największą Soplica ulokowała na śmietnisku, to jest obozowisku szarych ludzi. Zakupiła tam piękną rupieciarnię! Wyglądu zewnętrznego nabytej nieruchomości dla niepoznaki nie zmieniła. Za to w środku… uuu. Produkcja gorzały szła pełną parą!

      Żeby zabezpieczyć nieprzerwane pasmo dostaw, pomniejsze gorzelnie zakładała na terenie całego miasta. Podobnie instalacja magazynów szła w znaczącą liczbę mnogą. Tak asekurancko – no bo ta zwodnicza Ekru, wiadomo. Trzeba się było mieć na baczności!

      Na СКАЧАТЬ