Stąpając po linie. David Baldacci
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Stąpając po linie - David Baldacci страница 4

Название: Stąpając po linie

Автор: David Baldacci

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Ślady Zbrodni

isbn: 9788327160614

isbn:

СКАЧАТЬ takie jak North Dakota State, James Madison, Grambling, Florida A&M – to szkoły FCS, czyli druga klasa. North Dakota State bardzo się ostatnio poprawili. Ale zwykle gdy grają ze sobą te dwie szkoły, FBS urządza pogrom.

      – To po co organizuje się takie mecze?

      – Bo to łatwe zwycięstwo dla pierwszej klasy, a dla drużyny przeciwnika spory zarobek i telewizyjny rozgłos.

      – Ale widowisko średnio ciekawe?

      – Każdy mecz jest dobry, kiedy wygrywasz. A jeśli przewaga jest olbrzymia, starterzy są odsyłani na ławkę po trzeciej kwarcie albo nawet po pierwszej połowie. Kiedy byłem pierwszoroczniakiem, właśnie tak zaczynałem. A jako starter doceniałem ten dodatkowy odpoczynek, który umożliwiała łatwa wygrana.

      – Nie widzę w tym sensu. Jedna drużyna dla pieniędzy robi z przeciwnika miazgę.

      – W gruncie rzeczy miało to sens tylko dla kibiców danej szkoły i dla księgowych NCAA.

      Jamison z dezaprobatą pokręciła głową i patrzyła przez okno samolotu na gęste ciemne chmury.

      – Pogoda wygląda na burzową.

      – Jeszcze przez parę dni ma być upalnie, wilgotno nie do wytrzymania, do tego intensywne burze, nagłe spadki temperatury, co wieczór paskudny wiatr: to w zasadzie pewne jak w banku. Ale już niedługo nadejdzie pora zamieci śnieżnych i to miejsce zacznie przypominać Antarktydę.

      – Super – skwitowała sarkastycznie Jamison.

      – Popatrz na plusy tej sytuacji.

      – Jakie?

      – Na kilka dni odpuścisz sobie codzienne treningi. Wypocisz litr wody w drodze do samochodu. Ale później będziesz musiała podtuczyć się na zimę.

      Samolot obniżał pułap. Zmagał się z silnym przeciwnym wiatrem i miejscowymi zakłóceniami ruchu mas powietrza, przez co przypominał podskakujący na falach kamyk. Jamison kurczowo chwyciła się poręczy fotela i starała się głęboko oddychać, choć żołądek raz podjeżdżał jej do gardła, raz opadał. Gdy koła maszyny uderzyły wreszcie o asfalt i kilkakrotnie się od niego odbiły, powoli rozluźniła zaciśnięte palce i przyłożyła dłoń do brzucha. W oddali przecięła niebo postrzępiona włócznia błyskawicy.

      – No, zabawa była przednia! – wyrzuciła z siebie jednym tchem, po czym zmierzyła wzrokiem Deckera, który sprawiał wrażenie co najwyżej sennego. – Nie przeszkadzały ci?

      – Co?

      – Turbulencje!

      – Wielkie mi halo – odparł bezceremonialnie.

      – A więc w czym tkwi twoja tajemnica? Bo wydawało mi się, że wszyscy pozostali się modlili, z załogą włącznie.

      – Przeżyłem katastrofę lotniczą w czasie studiów. Po starcie wysiadł silnik. Pilot zawrócił, zrzucił część paliwa, a wtedy zgasł drugi silnik i trzeba było natychmiast lądować. Dowiedziałem się później, że doszło do podwójnego zderzenia z ptakami. Uderzyliśmy z taką siłą, że rozłupał się kadłub i nie można było wysunąć podwozia. Wszyscy zdążyli wysiąść, zanim doszło do zapłonu paliwa. Samolot spłonął. Straciłem torbę z ciuchami – dodał od niechcenia.

      – Mój Boże – rzekła blada jak płótno Jamison. – Tym bardziej się dziwię, że nie denerwowałeś się co najmniej tak jak ja.

      – Sprawdziłem prawdopodobieństwo. Szansa, że przytrafi mi się druga katastrofa, wynosi jeden do miliarda. Uważam się więc za szczęściarza.

      Opuścili samolot, podpisali umowę wypożyczenia samochodu i wyszli z Międzynarodowego Portu Lotniczego Williston Basin.

      – Oho – rzuciła Jamison, gdy znaleźli się na zewnątrz i uderzył w nich silny podmuch wiatru. Zachwiał się nawet olbrzymi Decker. – Coś mi się zdaje, że źle się spakowałam – zauważyła żałosnym tonem. – Powinnam była wziąć więcej ubrań, żeby wkładać je na cebulkę.

      – Czego ci potrzeba poza spodniami, koszulą, odznaką i spluwą?

      – Z kobietami jest inaczej, Decker.

      Jamison kierowała autem, a Decker wprowadzał dane do nawigacji w telefonie. Potem usadowił się wygodnie i patrzył na szybko przesuwającą się za oknem drogę. Była szósta po południu. Wjeżdżali prosto w nadciągającą burzę. Paskudne czarne cumulusy piętrzyły się przed nimi niczym unosząca wysoko głowę kobra i szykowały się do poważnego ataku na ten skrawek północnej części Środkowego Zachodu.

      – Irene Cramer – powiedział cicho Decker.

      Jamison kiwnęła głową i sposępniała.

      – Znaleziona martwa w środku głuszy przez faceta tropiącego wilka.

      – I co szczególnie godne uwagi: zwłoki poddano autopsji – dodał Decker.

      – Dla mnie to będzie pierwszy taki przypadek, a dla ciebie?

      – Widziałem w życiu rozkrojone ciała, ale nie wyglądały tak, jak te na pokazanych nam fotografiach. W tym wypadku miejsce zbrodni było czyste, jeśli nie liczyć wymiocin tropiciela.

      – Seryjny morderca? Czy dlatego zwrócili się z tym do nas? Bogart w sumie niczego nam nie wyjaśnił.

      Ross Bogart był szefem ich skromnej jednostki do zadań specjalnych. To on wysłał ich do Dakoty Północnej po briefingu najkrótszym z możliwych.

      – Być może.

      – Czy Ross jakoś dziwnie z tobą rozmawiał? – zapytała. – Bo ze mną tak.

      Decker potwierdził.

      – Chciał nam powiedzieć coś, czego powiedzieć nie mógł.

      – Skąd wiesz?

      – Bo to uczciwy, bezpośredni człowiek, który musi odpowiadać przed politykami.

      – Nie lubię tajemnic na żadnym z obu końców sprawy.

      – Nie wydaje mi się, że koniecznie musi chodzić o seryjnego mordercę.

      – Dlaczego?

      – Nie znalazłem w bazach danych żadnego podobnego wypadku. Sprawdziłem przed wylotem.

      – Może mamy do czynienia z nowym graczem.

      – Nowi nie są zwykle tak wyrafinowani.

      – A jeśli próbuje od razu wyrobić sobie reputację? – zauważyła Jamison.

      – Im wszystkim zależy na sławie – odparł Decker.

      – Tylko że do lokalnego zabójstwa nie wzywa się FBI.

      – Dlatego powinniśmy przyjrzeć się ofierze, a nie zabójcy.

      – Uważasz, że Irene Cramer była z СКАЧАТЬ