Stąpając po linie. David Baldacci
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Stąpając po linie - David Baldacci страница 19

Название: Stąpając po linie

Автор: David Baldacci

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Ślady Zbrodni

isbn: 9788327160614

isbn:

СКАЧАТЬ i Milton Amesowie siedzieli obok siebie przy środkowym stole. On wyglądał na wytrąconego z równowagi, ona na lekko skruszoną.

      – Susan chciałaby wyjaśnić swoją wcześniejszą uwagę – rzekł Milton.

      – W porządku – powiedział Kelly, siadając naprzeciwko pary, a Decker i Jamison stanęli za jego plecami. – A więc wiedziała pani o Irene? – zwrócił się do Susan.

      Kobieta siedziała ze spuszczonym wzrokiem.

      – Tak. I… to, co powiedziałam wcześniej, było naprawdę okrutne. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Pewnie przez to, że… byłam wstrząśnięta. – W tym momencie podniosła załzawione oczy. – Ale rzeczywiście się o nią bałam. I, jak widać, moje obawy okazały się uzasadnione.

      – Skąd wiedziała pani o jej podwójnym życiu? – zapytał Decker.

      – Wiosną nasz najstarszy syn pojechał w odwiedziny do mojej siostry i jej rodziny w Pensylwanii. Nie należą do naszej wspólnoty, ale odwiedzamy się i utrzymujemy kontakty. Podróżował autobusem. Pojechałam do miasta, żeby odebrać go z dworca. Autobus się spóźniał, musiało już być po północy. Czekałam w samochodzie i wtedy zobaczyłam ją, jak idzie ulicą z jakimś mężczyzną.

      – Znaczy Irene? – uściślił Kelly.

      – Musiałam spojrzeć trzy razy, zanim ją rozpoznałam. Bardziej po sposobie poruszania się i przechylania głowy. Dobrze znam ten jej charakterystyczny ruch, przecież uczyła w naszej szkole.

      – Jest pani wyjątkowo uważną obserwatorką – skomentował Decker.

      Susan zerknęła nerwowo na męża, który siedział ze wzrokiem wbitym w stół.

      – No cóż… dostrzegam różne rzeczy. Pełnione tu przeze mnie obowiązki wymagają wyczulenia na szczegóły.

      – Proszę mówić dalej – przynaglił Kelly.

      – Mężczyzna był wyraźnie pijany i nie trzymał rąk przy sobie. Pomyślałam, że znalazła się w opałach, wysiadłam więc z samochodu i ją zawołałam. Przeraziła się na mój widok, widziałam to. Próbowała pozbyć się tego mężczyzny. Zwracał się do niej per Mindy, stąd znałam to imię. Zaczął krzyczeć, że zapłaci jej dodatkowo sto dolarów, jeśli ona… wykona dla niego pewną czynność. – W tym momencie Susan mocno się zaczerwieniła, a Milton i Gunther wyglądali tak, jakby mieli za chwilę zwymiotować. Zauważyła to i szybko podjęła wątek. – Wtedy sobie uświadomiłam, że to coś więcej niż randka, która wymknęła się spod kontroli. Mężczyzna w końcu odszedł, a my rozmawiałyśmy w samochodzie. Widziała, że jestem w szoku, i obszernie tłumaczyła, o co w tym wszystkim chodzi.

      – Proszę się nie spieszyć i opowiedzieć nam wszystko, co pani zapamiętała – rzekła Jamison.

      – Mówiła, że jej matka choruje na raka, nie ma ubezpieczenia… i że ona wysyła wszystkie pieniądze, które zarabia na… byciu z mężczyznami…

      Gunther cmoknął z dezaprobatą.

      – …żeby pomóc matce – dokończyła szybko Susan.

      – Uściślijmy: powiedziała, że uprawia seks za pieniądze? – zapytał Kelly.

      – Nie znam się na tym, no ale czy nie o to by chodziło? O robienie tego dla pieniędzy?

      Kelly w milczeniu rzucił okiem na Deckera.

      – Uwierzyła pani w tę historię o matce? – zapytał Decker.

      – Byłam tak oszołomiona, że nie wiedziałam, w co mam wierzyć. Ale sprawiała wrażenie absolutnie szczerej, więc wbrew swoim przekonaniom obiecałam, że nikomu nie powiem, co widziałam. Gdybym to zrobiła, natychmiast straciłaby tutaj pracę.

      – Oczywiście, że tak! – ryknął Gunther. – A ty powinnaś była nam powiedzieć, Susan. Pomyśleć tylko, że nasze dzieci uczył ktoś, kto… tak niemoralnie się prowadził.

      Susan popatrzyła na niego wyzywająco.

      – A czy pozwolenie na śmierć matki byłoby moralne?

      – Z pewnością istniały inne możliwości – oznajmił Gunther. – Zgodzisz się ze mną, Miltonie?

      Milton wydawał się wystraszony niczym uczniak chowający się na końcu sali lekcyjnej, gdy nauczyciel wywołuje go do tablicy, a on jest nieprzygotowany.

      – Tak, tak, oczywiście. Na pewno istniały inne sposoby. – Nagle się ożywił. – Mogła zwrócić się z tym do nas. Zaoferowalibyśmy pomoc.

      – Właśnie – zawtórował Gunther.

      – Może nie chciała niczyjej pomocy – ucięła Susan.

      – W takim razie powinna przyjąć na siebie pełną odpowiedzialność i ponieść konsekwencje – rzekł stanowczo Gunther.

      – Wygląda na to, że tak się stało – zauważył Decker, zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych. – Ktoś odebrał jej życie, i to w sposób bardzo brutalny. – Świdrował Susan wzrokiem. – Mówiła coś jeszcze? Bała się kogoś? Dostawała pogróżki? Ktoś ją prześladował?

      – Nie, nic z tych rzeczy. – Przerwała. – Ale zaraz… – dodała po chwili. – O czymś wspomniała. Mniej więcej dwa tygodnie temu. Zajrzałam tu, kiedy pracowała nad planem lekcji.

      – Co wtedy powiedziała? – wtrąciła się Jamison. – Prosimy o jak największą dokładność.

      – Wydawała się wytrącona z równowagi. Zapytałam, co się stało. Powiedziała, że dostała list czy wiadomość, która ją zaniepokoiła.

      – Wcześniej twierdziła pani, że nikt jej nie groził – zauważył Kelly.

      – Bo nie mówiła nic o żadnych groźbach. Tylko że się niepokoi.

      – Zdradziła, od kogo była ta wiadomość? – dociekał Decker.

      – Nie. Ale wkrótce potem wspomniała o podróży. – Susan szukała potwierdzenia u męża. – Byłeś przy tym, gdy prosiła o pozwolenie na tygodniowy urlop.

      – Tak, tak, zgadza się. Miała odwiedzić matkę.

      – Gdzie mieszka jej matka?

      – Tego nie mówiła – odparła Susan. – W zasadzie niewiele wiem o jej przeszłości.

      – Skoro tu uczyła, musieliście przecież coś o niej wiedzieć – rzekła Jamison. – Musiała przedstawić stosowne dokumenty potwierdzające jej kwalifikacje i doświadczenie zawodowe. Kelly mówił, że studiowała w Amherst. Dowiedział się tego od was.

      – Tak, tak – potwierdził Milton. – Przedłożyła odpowiednie dokumenty i dyplom nauczycielski przy okazji rozmowy o pracę.

      – Macie kopie tych dokumentów? – spytał Decker.

      – Nie, СКАЧАТЬ