Stąpając po linie. David Baldacci
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Stąpając po linie - David Baldacci страница 14

Название: Stąpając po linie

Автор: David Baldacci

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Ślady Zbrodni

isbn: 9788327160614

isbn:

СКАЧАТЬ pensją nauczycielską.

      Decker wydawał się tym zaskoczony.

      – Dziwne. U większości prostytutek znajduje się jakieś dowody przepływu gotówki.

      – A oznaki zażywania narkotyków? Koroner nie znalazł w jej organizmie śladów takich substancji – stwierdziła Jamison.

      – Nie zauważyłem, a wiem, czego szukać.

      – Dlaczego spośród wszystkich kobiet na stronie wybrałeś akurat ją? I dlaczego właśnie ją próbowałeś „nawrócić”? – dociekał Decker.

      – Rozmawiałem też z innymi.

      – Z kim? – zainteresowała się Jamison.

      Kelly nerwowo postukał palcami o szybę.

      – Tak dla całkowitej przejrzystości: moja siostra zmagała się z podobnymi problemami. Tylko że ona wpadła w sidła narkotykowe, a prostytuowanie się było jedyną drogą zdobycia pieniędzy na prochy, przynajmniej tak jej się wydawało. Przedawkowała, nie zdołano jej uratować. Po prostu tragedia.

      – To okropne, Joe. Współczuję – rzekła Jamison.

      – I dlatego nie aresztujesz prostytutek? – zapytał Decker.

      – Wiem, że prostytutki padają ofiarą przestępstw. Jeśli tylko mogę pomóc ludziom, którzy tego potrzebują, robię to. Dlatego zgłosiłem się do policji. Nie mam problemu z wsadzeniem za kratki tych, którzy na to zasługują, ale chciałbym dać z siebie coś więcej.

      – Jak dowiedziałeś się o jej związkach z Braćmi? – drążyła Jamison. – Czy było to tajemnicą poliszynela?

      – Jestem tu jednym z nielicznych, którzy dobrze znają Braci. Byłem u nich w kolonii – tak nazywają swój wspólnotowy dom – wielokrotnie. Obowiązkiem miejscowego policjanta jest poznanie lokalnej społeczności. Widziałem tam Cramer. Dlatego rozpoznałem jej zdjęcie na stronie. Bardzo wątpię, by ktokolwiek z Braci surfował po sieci w poszukiwaniu usług seksualnych. Więc jej sekret był u mnie bezpieczny. Nigdy nikomu go nie zdradziłem.

      – Braciom też nie, bo, jak przypuszczam, od razu by ją zwolnili – zauważyła Jamison.

      Przytaknął.

      – Zwłaszcza nie Braciom. Wydawała się czymś strapiona. Nie chciałem dokładać jej kolejnych zmartwień. – Przerwał, by po chwili kontynuować: – Miałem do czynienia z wieloma prostytutkami. Większość pochodziła z koszmarnych środowisk i miała trudną przeszłość. Były zagubione, bezbronne. Cramer nie pasowała do tego wzorca. Czuło się w niej jakąś determinację, skupienie, głębię. Jakby podjęła się jakiejś misji. I prawdę mówiąc, intuicja podpowiadała mi, że coś się za tym kryje.

      – Skoro wezwano tu nas, bez wątpienia coś się za tym kryje – wywnioskowała Jamison.

      – Zabójca mógł podrzucić ciało na krótko przed znalezieniem go przez tego myśliwego – powiedział Decker.

      Jamison i Kelly czujnie zareagowali na ten nagły przeskok myślowy. Kelly pokiwał głową.

      – Też o tym myślałem. Ciało leżące w lesie, na wolnym powietrzu? Nie znajdowałoby się w tak dobrym stanie przy tej obfitości zwierzyny. – Popatrzył na Jamison. – Ale żeby zabić, a potem rozciąć zwłoki? To już jakaś cholerna dewiacja.

      – Rzadko polujemy na ludzi, którzy nie są dewiantami – podsumował Decker.

      9

      Zgodnie ze wskazówkami Kelly’ego Jamison zaparkowała przed podupadłym trzypiętrowym budynkiem z cegły położonym w okolicy, którą nie zawładnęły dźwigi ani ekipy budowlane. Na razie.

      Wysiedli, Kelly szybko wprowadził ich do środka, ponieważ zerwał się paskudny wiatr i zaczęło padać.

      Połączone z biurem mieszkanie gospodyni budynku znajdowało się na parterze tuż za drzwiami wejściowymi. Wnętrze pomalowane na kolor spłowiałej zieleni, stare i wyświechtane umeblowanie rodem z lat siedemdziesiątych, za to na jednej ze ścian sześćdziesięciocalowy telewizor Samsung 4K bez widocznej anteny pokojowej.

      Kobieta nazywała się Ida Simms. Po siedemdziesiątce, siwowłosa, uczesana w ascetyczny koczek. Niemal równie szeroka, jak wysoka. Przywitała ich uprzejmie, choć Decker zauważył, że drży jej głos, a w dłoni ściska zmiętą chusteczkę. Była ubrana w obszerną ciemnoczerwoną koszulkę, sprane sztruksowe spodnie i bladozielone crocsy.

      Usiedli w ciasnym frontowym pokoju, odmówiwszy proponowanej przez kobietę kawy.

      Opadła na wyblakły rozkładany fotel i omiotła gości wzrokiem.

      – Irene nie żyje? Trudno… trudno mi w to uwierzyć. – Z przestrachem spojrzała na Deckera. – I w dodatku wezwali FBI? Czuję się jak w jakimś filmie.

      – To całkowicie zrozumiałe – powiedziała życzliwie Jamison. – Przyszliśmy tylko zadać pani kilka pytań.

      – Powiem wam wszystko, co wiem, jeśli tylko pomoże wam to złapać sprawcę – rzekła z przejęciem. I głośno wydmuchała nos w chusteczkę.

      – Kiedy się tutaj wprowadziła? – zaczął Decker.

      – Miesiąc temu.

      – Wie pani, gdzie wcześniej mieszkała?

      – Wydaje mi się, że w kompleksie Dawson Towers. Około półtora kilometra stąd. W ładniejszej części miasta. Dość luksusowej.

      – Dawson? Jak Caroline Dawson?

      – Tak. Pani Dawson ma tam, zdaje się, mieszkanie. A jej ojciec, Hugh, jest właścicielem tego kompleksu mieszkaniowego, podobnie jak trzech czwartych wszystkich interesów w London. Nasz budynek jest jednym z nielicznych, które do niego nie należą. Prawdopodobnie przynosiłby mu za niski dochód – dodała z przekąsem.

      – Jest lokalnym potentatem?

      – Tak, ale niejaki Stuart McClellan jest jeszcze bogatszy.

      – Jak to?

      Z odpowiedzią pospieszył Kelly.

      – W rękach McClellana znajduje się większość przemysłu wydobywczego w tym rejonie.

      – Panowie żyją ze sobą w zgodzie?

      I tym razem odpowiedział Kelly.

      – Współpracują. Ale nie nazwałbym ich najlepszymi przyjaciółmi.

      – W końcu to mężczyźni, w dodatku bogaci – wtrąciła z rozdrażnieniem Simms – a to oznacza, że nieustannie udowadniają sobie – za przeproszeniem – kto ma większego, kto tu rządzi. – Pokręciła głową. – Chłopcy nigdy nie dorastają, bez względu na to, ile mają forsy.

      – Dobrze znała pani Cramer?

      – Tak samo jak wszyscy СКАЧАТЬ