Odległe brzegi. Kristin Hannah
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odległe brzegi - Kristin Hannah страница 22

Название: Odległe brzegi

Автор: Kristin Hannah

Издательство: PDW

Жанр: Контркультура

Серия:

isbn: 9788381396714

isbn:

СКАЧАТЬ za który warto umrzeć. Zakochała się w wydmach nad niewielkim skrawkiem plaży.

      Jeden jedyny raz w ich małżeństwie uparła się, a Jack ustąpił.

      Od razu zaczęła pracować. W ciągu dwóch lat dokonała wielu przeróbek. Sama rozebrała wszystkie dobudówki, odsłaniając pierwotny kształt. Zdjęła zielony, poszarpany dywan. Okazało się, że jest pod nim złocista dębowa podłoga, więc Elizabeth ją odnowiła. Potem dokładnie zdarła białą farbę z kominka, który zbudowano z kamieni rzecznych, i usunęła plastikowy gzyms, który biegł wzdłuż drewnianej ściany. Zdrapała pięćdziesięcioletnią warstwę farby z szafek kuchennych i wyłożyła blaty wspaniałymi płytkami z granitu.

      Pracowała w pojedynkę, więc remont posuwał się do przodu bardzo wolno. Chociaż (prawie) skończyła kuchnię i salon, nadal miała bardzo dużo do zrobienia. Jeszcze w ubiegłym tygodniu jadalnia nie była najważniejsza, ustępowała miejsca gabinetowi pana domu. W końcu dziewczynki nieczęsto się pojawiały, a gdy przyjeżdżały, wychodziły z przyjaciółmi na kolację. Ona i Jack rzadko miewali gości, mieszkali za daleko, by ktoś z pracy miał ochotę ich odwiedzić.

      Ostatnia noc zmieniła wszystko. Elizabeth nawet nie była pewna dlaczego.

      Ona i Jack siedzieli w salonie i oglądali telewizję. Co piętnaście minut dzwonił telefon. Jack za każdym razem odbierał i bez końca opowiadał o sobie i całej historii.

      Elizabeth słyszała w jego głosie nowy zapał, co wzbudziło wiele wspomnień. Przeważnie przykrych.

      W pierwszych latach małżeństwa kochała futbol. Uwielbiała oglądać Jacka podczas meczów uniwersyteckich. Dla zbyt potulnej dziewczyny, którą na Południu wychowano tak, by mówiła cicho i tylko wtedy, gdy ją o to poproszą, hałaśliwy świat futbolu był czymś zdumiewającym. Za każdym razem, kiedy Jack wygrywał, przynosił ze sobą do domu smak zwycięstwa i sławy. Wtedy łączyła ich mocna, głęboka, szalona miłość.

      Czas wszystko zmienił, ich również. Gdzieś po drodze – Elizabeth wydawało się, że wtedy, kiedy przeprowadzili się do Nowego Jorku – Jack został gwiazdą, a gwiazdy zachowują się inaczej niż normalni ludzie. Nie wracają do domu przez całą noc, piją z kolegami z drużyny, a potem śpią cały dzień, nie zwracając uwagi na żonę i dzieci. Miewają romanse z innymi kobietami.

      Ona i Jack ledwo przebrnęli przez ten ponury, okropny okres. O ironio, uratował ich koniec jego sławy. Kiedy nabawił się kontuzji kolana i uzależnił od prochów, znów potrzebował Elizabeth.

      Poprzedniego wieczoru, słuchając, jak aż do znudzenia opowiadał o sobie, Elizabeth ujrzała ich przyszłość; zapowiadała się taka sama jak przeszłość.

      Nagle spojrzała w stronę jadalni i pomyślała: „Ta ściana powinna być cała przeszklona”.

      Nazajutrz rano, kiedy Jack wyjechał do pracy, powędrowała do sklepu żelaznego, kupiła maskę przeciwpyłową i młot, po czym zabrała się do pracy. Ilekroć dzwonił telefon, waliła młotem w ścianę.

      Teraz, prawie osiem godzin później, odłożyła młot na bok. Ciężko dyszała, bolały ją ręce.

      Ogromna dziura wychodziła na mokry, zimowy ogród za jadalnią. Zdaniem Elizabeth otwór był odpowiedniej wielkości, by umieścić w nim przeszklone drzwi.

      Odcięła kawałek grubej, niebieskiej folii i zasłoniła nią dziurę. Jutro będzie musiała zamówić drzwi. Miała nadzieję, że dostanie je od ręki.

      Pogwizdując z zadowolenia, weszła do kuchni i zrobiła kolację. Na ten wieczór nie zaplanowała dużo, tylko zapiekankę z kurczaka i ryżu. Prawdę mówiąc, tak bardzo bolały ją ręce, że ledwo udało jej się otworzyć drzwi piekarnika.

      Tuż przed siódmą usłyszała, jak podjeżdża samochód Jacka. Nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła mu pokazać, co zrobiła. Zawsze z niej żartował, że potrzebuje bardzo dużo czasu, aby podjąć jakąkolwiek decyzję. No cóż, tego dnia zadziałała bardzo szybko.

      Weszła do salonu.

      Uśmiechnął się od drzwi wejściowych.

      – Cześć – powiedziała, odbierając od niego aktówkę i płaszcz. – Chcę ci pokazać…

      – Nie uwierzysz, co mnie dzisiaj spotkało – przerwał jej. – Próbowałem się do ciebie dodzwonić, ale pewnie wyjeżdżałaś.

      – Parę razy byłam w sklepie żelaznym.

      – To zbyt wspaniała wiadomość, żeby nagrać ci ją na automatyczną sekretarkę. Chodź.

      Otoczył ją ramieniem i poprowadził do sofy. Usiedli. Wyciągnął nogi i oparł stopy na ławie.

      Z miejsca, w którym siedzieli, roztaczał się widok na całe wnętrze, aż do jadalni. Widać było długi pas niebieskiej folii. Elizabeth nerwowo tupała, czekając, aż Jack zauważy.

      – Zgadnij, kto do mnie dzisiaj zadzwonił?

      Nie lubiła zgadywać, ale Jack zawsze zadawał jej to pytanie. Ponownie zerknęła do jadalni.

      – Lepiej od razu mi powiedz, kochanie.

      – Daj spokój. Do trzech razy sztuka.

      – Julia Roberts. Muhammad Ali. Prezydent Bush.

      Roześmiał się.

      – Blisko. Redaktor naczelny programu Larry’ego Kinga.

      – Żartujesz?

      – Nie. Zaprosił mnie na wtorek. Odsunął na później jakiegoś ważnego polityka, żeby Larry mógł porozmawiać ze mną. Co więcej, nie będzie to wywiad za pośrednictwem łączy satelitarnych. Mam zaproszenie do studia.

      Oparła się o sofę.

      – O rany!

      To naprawdę wielka sprawa. Jak za dawnych czasów Elizabeth była dumna z męża.

      – Zmierzasz prosto do celu.

      „Zmierzasz”. Użyła złej formy; w jakiś sposób sama się wykluczyła, została w tyle.

      – Przysyła mi dwa bilety na pierwszą klasę. Będziemy się świetnie bawić. Słyszałem o pewnej restauracji… Birdie?

      Nie odrywała wzroku od jadalni, od dziury w ścianie. Nie uda jej się skończyć tego tak szybko, żeby z nim polecieć, a już na pewno nie wyjedzie, zostawiając dom w takim stanie. Na wybrzeżu przestępstwa należały do rzadkości, ale to wcale nie oznacza, że trzeba ryzykować. Próbowała wymyślić, do kogo zadzwonić, ale wszystkie przyjaciółki miały dzieci i mężów, nie mogły tak po prostu przeprowadzić się na weekend do jej domu. Pewnie dałoby się zabić otwór kawałkami sklejki, pod warunkiem że zdobyłaby odpowiedni materiał w tak krótkim czasie – ale prawdę mówiąc, bardzo spodobała jej się myśl o spędzeniu kilku dni w samotności.

      – O co chodzi, skarbie?

      Wskazała na jadalnię.

      – Dzisiaj rozwaliłam ścianę.

СКАЧАТЬ