Название: Człowiek, który rozszyfrował rynki finansowe
Автор: Gregory Zuckerman
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 978-83-8087-921-8
isbn:
– Rozmawialiśmy tak bez końca – wspomina Barbara. – On szedł do Berkeley, a ja chciałam iść razem z nim.
Rodzice Barbary byli wściekli z powodu błyskawicznego związku. Matka upierała się, że Barbara jest za młoda na małżeństwo. Martwiła ją też potencjalna nierównowaga sił między Barbarą i jej pewnym siebie narzeczonym.
– Za kilka lat będzie tobą wycierał podłogę – ostrzegała Barbarę.
Ale Barbara była zdeterminowana, by poślubić Simonsa pomimo sprzeciwu rodziców. Wynegocjowała kompromis – pojedzie z nim do Berkeley, ale ze ślubem poczekają do czasu, kiedy ona będzie już na drugim roku.
Simons otrzymał stypendium i mógł zacząć studia w Berkeley. Gdy pod koniec lata 1959 roku przyjechał na kampus, czekała go niemiła niespodzianka – nie mógł nigdzie znaleźć Cherna. Profesor właśnie poszedł na roczny urlop naukowy. Simons zaczął pracować z innymi matematykami, między innymi z Bertramem Kostantem, ale był dość sfrustrowany. Pewnego wieczoru na początku października Simons odwiedził Barbarę w internacie i powiedział jej, że badania naukowe nie idą pomyślnie. Jej zdaniem wyglądał na przybitego.
Pamięta, że powiedziała wtedy: Pobierzmy się.
Simons przystał na to. Postanowili pojechać do Reno w Nevadzie, gdzie nie będą musieli czekać wiele dni na badania krwi, jak to było wymagane w Kalifornii. Młoda para była prawie bez pieniędzy. Kolega z pokoju w akademiku pożyczył Simonsowi tyle, ile potrzebował na dwa bilety na autobus na tę dwustumilową podróż (1 ml = 1,61 km). W Reno Barbara przekonała menedżera tamtejszego banku, by zrealizował jej czek wystawiony w innym stanie, aby mogli zapłacić za akt ślubu. Po krótkiej ceremonii Simons wykorzystał resztę pieniędzy na grę w pokera i wygrał tyle, że mógł kupić swojej dopiero co poślubionej żonie czarny kostium kąpielowy.
Po powrocie do Berkeley para liczyła na to, że uda jej się utrzymać ślub w tajemnicy przynajmniej do momentu, kiedy wymyślą, jak przekazać wiadomość swoim rodzinom. Gdy ojciec Barbary napisał list, w którym informował, że planuje odwiedziny, zrozumieli, że będą musieli się przyznać. Simons i jego nowo poślubiona małżonka napisali listy – każde do swoich rodziców, zapełniając kilka kartek prozaicznymi informacjami o szkole i zajęciach, dodając po nich identyczne postscriptum:
„A tak przy okazji – pobraliśmy się”.
Gdy rodzice Barbary nieco ochłonęli, jej ojciec poprosił miejscowego rabina, aby udzielił parze ślubu podczas bardziej tradycyjnej ceremonii. Młodzi małżonkowie wynajęli apartament przy Parker Street, w pobliżu kampusu tętniącego życiem skoncentrowanym na działalności politycznej. Simons poczynił postępy w pisaniu pracy doktorskiej skupiającej się na geometrii różniczkowej – badaniach zakrzywionych przestrzeni wielowymiarowych przy użyciu metod opartych na równaniach różniczkowych, topologii i algebrze liniowej. Simons poświęcał też czas swojej nowej pasji: handlowi instrumentami finansowymi. Para otrzymała w prezencie ślubnym 5 tysięcy dolarów. Simons palił się, by pomnożyć te kwotę. Poczytał trochę i pojechał do biura maklerskiego Merrill Lynch w pobliskim San Francisco, gdzie kupił akcje United Fruit Company, która sprzedawała owoce tropikalne, oraz firmy chemicznej Celanese Corporation.
Akcje jednak prawie w ogóle nie szły w górę, co frustrowało Simonsa.
– To trochę nudne – powiedział do maklera. – Nie ma pan czegoś bardziej pasjonującego?
– Powinien pan zainteresować się soją – odpowiedział makler.
Simons nie miał pojęcia o giełdach towarowych ani o tym, jak handlować kontraktami futures (kontrakty finansowe zobowiązujące do dostarczenia towaru lub innego dobra inwestycyjnego po określonej cenie w określonym terminie w przyszłości), ale został gorliwym uczniem. W tamtym czasie soja była sprzedawana po 2,50 dolara za buszel (1 bu (US) = 31,23907 litra). Gdy makler powiedział, że analitycy Merrill Lynch prognozują wzrost ceny do 3,0 dolarów lub nawet więcej, Simonsowi zaświeciły się oczy. Kupił dwa kontrakty futures na soję i patrzył, jak jej cena szybuje do góry. W ciągu kilku dni zarobił kilka tysięcy dolarów.
I połknął haczyk.
– Byłem zafascynowany tym, jak to działa i możliwością zarobienia pieniędzy w krótkim czasie – powiedział.
Starszy przyjaciel radził Simonsowi, żeby sprzedał instrumenty, które miał w portfelu i zrealizował zyski, ostrzegając, że ceny towarów są bardzo zmienne. Simons odrzucił tę radę. Ceny soi rzeczywiście spadły i Simons ledwo wyszedł na swoje. Taka przejażdżka rollercoasterem mogłaby zniechęcić niektórych początkujących inwestorów, ale Simonsowi zaostrzyła tylko apetyt. Zaczął wcześnie wstawać, by pojechać do San Francisco i o 7:30 być pod biurem Merrill Lynch, bo o tej godzinie rozpoczynał się handel na giełdzie w Chicago. Całymi godzinami stał i obserwował ceny wyświetlane na wielkiej tablicy, zawierając transakcje, starając się nadążać za rozwojem wydarzeń. Nawet jadąc do domu, by powrócić do swoich studiów, nie spuszczał oka z rynków.
– To był rodzaj wyścigu – wspomina Simons.
Jednak było tego za wiele. Okazało się, że ciężko jest pogodzić jeżdżenie bladym świtem do San Francisco z próbą dokończenia ambitnej pracy doktorskiej. Gdy Barbara zaszła w ciążę, Simons żonglował już zbyt wieloma piłkami. Niechętnie skończył z tradingiem, ale ziarno zostało zasiane.
W ramach pracy doktorskiej Simons chciał przedstawić dowód na trudny, nierozwiązany problem z dziedziny, którą się zajmował. Kostant wątpił jednak, czy zdoła tego dokonać. Powiedział Simonsowi, że próbowali tego już matematycy światowej klasy, ale nikomu się nie udało. Nie powinien marnować na to czasu. Ten sceptycyzm jeszcze bardziej go zachęcił. Jego praca doktorska, ukończona po dwóch latach wysiłków w roku 1962, zatytułowana On the Transitivity of Holonomy Systems (O przechodniości układów holonomicznych) poświęcona była geometrii wielowymiarowych przestrzeni zakrzywionych. (W trakcie wykładu dla studentów pierwszego roku, Simons lubił definiować holonomiczność jako „równoległy transport wektorów stycznych do krzywych zamkniętych w wielowymiarowych przestrzeniach zakrzywionych”. Naprawdę). Renomowane czasopismo przyjęło jego pracę do publikacji, co pomogło Simonsowi w zdobyciu prestiżowego, trzyletniego kontraktu na stanowisko dydaktyczne w MIT.
Nawet wtedy, gdy wraz z Barbarą snuli plany powrotu z córeczką Elizabeth do Cambridge, Simons zaczął powątpiewać w swoją przyszłość. Następne dwadzieścia lat wydawało mu się zbyt uporządkowane: badania naukowe, dydaktyka, jeszcze więcej badań i jeszcze więcej dydaktyki. Simons kochał matematykę, ale potrzebował też nowych przygód. Wyglądało na to, że rozkwitał, gdy mógł stawiać czoła trudnościom i walczyć ze sceptycyzmem, a tutaj nie widział na horyzoncie żadnych przeszkód. Mając zaledwie dwadzieścia trzy lata przeżywał kryzys egzystencjalny.
– Czy to, to jest właśnie to? Czy to będę robił przez całe życie? – zapytał pewnego dnia w domu Barbarę. – Musi być coś więcej.
Po roku w MIT ten niepokój zawładnął nim na dobre. Wrócił do Bogoty, by sprawdzić, czy może rozkręcić jakiś biznes ze swoim kolumbijskimi szkolnymi СКАЧАТЬ