Название: Człowiek, który rozszyfrował rynki finansowe
Автор: Gregory Zuckerman
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 978-83-8087-921-8
isbn:
Powiedział Simonsowi, że tak olbrzymie zyski są nieprawdopodobne. I że naprawdę nie musi wciąż dzwonić. Simons jednak nie potrafił przestać. W końcu było tego za wiele. Berlekamp odszedł z firmy. Dla Simonsa był to kolejny cios.
– Do diabła z tym. Sam się wszystkim zajmę – powiedział do przyjaciela.
Mniej więcej w tym samym czasie, w innej części stanu Nowy Jork, pięćdziesiąt mil dalej, wysoki, przystojny naukowiec w średnim wieku wpatrywał się w białą tablicę, starając się sprostać własnym wyzwaniom. Robert Mercer pracował w rozległym centrum badawczym firmy IBM na przedmieściach Westchester i poszukiwał sposobów na poprawę jakości komputerowej transkrypcji mowy na tekst, a nawet tłumaczenia na inny język i wykonywania innych podobnych zadań. Zamiast stosować konwencjonalne metody, Mercer starał się rozwiązać problemy za pomocą początkowych form uczenia maszynowego na wielką skalę. Wraz z kolegami zasilał komputery taką ilością danych, która umożliwiała im samodzielne wykonywanie zadań. Mercer pracował dla komputerowego giganta już blisko dwadzieścia lat, ale wciąż nie miał jasności, ile mogą osiągnąć – on i jego zespół.
Koledzy nie potrafili go rozgryźć. Nawet ci, z którymi od lat blisko współpracował. Mercer był niezwykle uzdolniony. Był też dziwakiem i człowiekiem społecznie nieprzystosowanym. Codziennie na lunch jadł kanapkę z tuńczykiem albo z masłem orzechowym i dżemem, którą miał zapakowaną w używaną, brązową papierową torebkę. W biurze wciąż coś nucił lub gwizdał. Zazwyczaj były to klasyczne melodie, co sprawiało wrażenie jakiejś niedorzecznej rozrywki.
Większość tego, co wychodziło z jego ust, było błyskotliwe, a nawet wnikliwe, choć mogło to być również bardzo irytujące. Pewnego razu powiedział kolegom, że wierzy, iż będzie mógł żyć wiecznie. Pracownicy pomyśleli, że mówi serio, choć wydawało się, że historia nie jest po jego stronie. Potem dowiedzieli się o jego głębokiej niechęci do rządu i radykalnych poglądach politycznych, które – jak się okazało – zdominowały jego życie i wpłynęły na życie wielu innych ludzi.
W IBM Mercer spędzał długie godziny w towarzystwie młodszego kolegi Petera Browna. Uroczego, kreatywnego, towarzyskiego matematyka, w ciemnych okularach, z gęstą grzywą niesfornych ciemnych włosów, tryskającego energią, który przywodził na myśl szalonego profesora. Ci dwaj mężczyźni nie poświęcali zbyt dużo czasu na rozmowy o pieniądzach czy rynkach. Osobiste zawirowania sprawiły jednak, że Mercer i Brown połączyli siły z Simonsem. Jego nieprawdopodobna pogoń za tym, by rozszyfrować kod rynków finansowych i przeprowadzić rewolucję w inwestycjach stała się również ich sprawą.
Simons nie był świadomy przeszkód, jakie stanęły mu na drodze. Nie wiedział też, że spotka go tragedia i że wstrząs polityczny wywróci jego firmę do góry nogami.
Patrząc tamtego jesiennego dnia w 1990 roku ze swojego biura na East River, wiedział tylko, że ma do rozwiązania trudny problem.
– Rynki rządzą się jakimiś prawidłowościami – powiedział koledze. – Wiem, że możemy je znaleźć.
CZĘŚĆ PIERWSZA
PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jimmy Simons złapał miotłę i ruszył na górę.
Była zima 1952 roku. Gdy miał czternaście lat starał się zarobić trochę pieniędzy na własne wydatki, pracując w sklepie ogrodniczym Breck’s w pobliżu swojego domu w Newton, w stanie Massachusetts, na zielonych przedmieściach Bostonu. Nie szło mu dobrze. Pracując w magazynie na dole, młody człowiek tak bardzo pogrążył się w rozmyślaniach, że ułożył w niewłaściwym miejscu owczy obornik, nasiona i większość innych rzeczy.
Niezadowoleni właściciele kazali Jimmy’emu zamiatać twarde drewniane podłogi w wąskich sklepowych korytarzach, co było zadaniem niewymagającym myślenia i powtarzalnym. Dla Jimmy’ego ta degradacja była jak łut szczęścia. W końcu miał spokój i mógł myśleć o tym, co znaczyło w jego życiu najwięcej. O matematyce. O dziewczynach. O przyszłości.
Płacą mi, abym myślał!
Kilka tygodni później, gdy skończył już przedświąteczne prace, para właścicieli sklepu zapytała go plany życiowe.
– Chcę studiować matematykę na MIT.
Buchnęli śmiechem. Młody człowiek tak nieobecny myślami, że nie poradził sobie z podstawowymi produktami ogrodniczymi, liczy na to, że będzie studiował matematykę. I to gdzie – w Massachusetts Institute of Technology.
– Uważali, że jest to najzabawniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszeli – wspomina Simons.
Ten sceptycyzm nie martwił Jimmy’ego. Ani nawet te śmiechy. Nastolatek był przepełniony ponadnaturalną pewnością siebie i niezwykłą determinacją, by osiągnąć coś szczególnego, co było efektem tego, że rodzice okazywali mu wiele serca, ponieważ sami w swoim życiu doświadczyli i wielkich nadziei, i głębokich rozczarowań.
Marcia i Matthew Simonsowie powitali w swojej rodzinie Jamesa Harrisa wiosną 1938 roku. Oboje poświęcali swojemu synowi wiele czasu i energii. Był ich jedynym dzieckiem, ponieważ Marcia kilka razy z rzędu poroniła. Marcia była niezwykle inteligentna, miała towarzyskie usposobienie i subtelne poczucie humoru. Była wolontariuszką w szkole Jimmy’ego, ale nigdy nie miała okazji pracować poza domem. Wszystkie swoje marzenia i całą pasję przelała na Jimmy’ego, rozwijając jego naukowe zainteresowania i utwierdzając w przekonaniu, że sukces nadejdzie.
– Miała wobec mnie wielkie ambicje – wspomina Simons. – Uważała mnie za swój projekt.
Matty Simons miał inny pogląd, zarówno na życie, jak i na rodzicielstwo. Od szóstego roku życia – jako jeden z dziesięciorga rodzeństwa – kombinował, jak zarobić pieniądze dla rodziny. Sprzedawał gazety na ulicy i pomagał podróżnym nosić bagaże na pobliskiej stacji kolejowej. Gdy osiągnął wiek ponadgimnazjalny, zaczął pracować na pełnym etacie. Próbował chodzić do szkoły wieczorowej, ale zrezygnował, gdyż był zbyt zmęczony, aby się skoncentrować.
Jako ojciec Matty był miły, łagodny i wyrozumiały. Lubił wracać do domu i opowiadać Marcii nieprawdopodobne, mocno przesadzone historie, na przykład o tym, że Kuba planuje wkrótce zbudować most na Florydę, a Jimmy ze wszystkich sił starał się ukryć uśmiech. Marcia wyróżniała się w rodzinie intelektem, ale była też niesamowicie łatwowierna. Matty wymyślał coraz bardziej nieprawdopodobne historie. W końcu połapała się w tych wszystkich dyrdymałach. Ta rodzinna gra zapewniała Jimmy’emu niezłą rozrywkę.
– Ona zazwyczaj tego nie łapała – mówi Simons – ale ja, tak.
Matty pracował jako menedżer sprzedaży w firmie 20th Century Fox, objeżdżając kina Nowej Anglii i promując najnowsze filmy zrealizowane przez studio. Największa gwiazda tamtej epoki, Shirley Temple, miała kontrakt zawarty z wytwórnią Fox, więc Matty zabierał jej filmy wraz z czterema lub pięcioma innymi i przekonywał kina, by zapłaciły za cały pakiet. Lubił swoją pracę. Awansował na stanowisko menedżera sprzedaży, więc pojawiła się iskra nadziei, że СКАЧАТЬ