Miazga. Jerzy Andrzejewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Miazga - Jerzy Andrzejewski страница 29

Название: Miazga

Автор: Jerzy Andrzejewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ jaki on jest intelektualista, natychmiast chwytający istotę każdego problemu, nowoczesny, już sama nie wiem co. A jak pytam ja, to myślicie, że jestem idiotka i śmiejecie się.

      Chyba jednak w tym momencie Owocki, korzystając ze swoich ojcowskich niejako uprawnień, jako starszy pan oraz dyrektor, obejmie Monikę i ojcowski pocałunek złoży na jej czole.

      – Cudowna jesteś, Moniczko!

      Monika nadąsana, jak mała dziewczynka:

      – Czy ten pocałunek ma oznaczać przyznanie się do winy?

      Otocki:

      – Więcej, podziw i zachwyt.

      I do Raszewskiego:

      – Mogę was, towarzyszu Raszewski, zapewnić całym moim doświadczeniem teatralnym, że pani Monika Panek w roli jasnowłosej Lady Makbet będzie jedną z największych rewelacji artystycznych dwudziestopięciolecia.

      Potem, gdy znów będą sami i jeden krok Raszewskiego do tyłu sprawi, że znajdą się oboje wewnątrz pokoju – Monika:

      – Myśli pan, że on to serio powiedział?

      Zamiast odpowiedzi Panna Młoda poczuje na szyi gorący oddech, a gdy spojrzy, na swego partnera – dostrzeże w jego pociemniałych oczach aż nadto dobrze znany poblask. Więc chyba się jednak zlęknie i szepnie:

      – Uważaj, widać nas.

      – Nie wymkniesz mi się – powie.

      – Patrzą na nas.

      – Nie wymkniesz mi się – powtórzy głosem nieco schrypniętym.

      I nie jest wykluczone, że plecami do sali, zasłaniając w ten sposób Monikę, chwyci jej rękę i mocno w przegubie ściśnie.

      Wówczas ona:

      – Puść, będę miała siniak.

      – Jutro o szóstej, tam, gdzie zawsze, tak?

      – Nie wiem.

      – Kłamiesz, dobrze wiesz, że przyjdziesz, bo też tego chcesz. Chcesz?

      – Może.

      – Nie może, na pewno. Tak?

      Wiedząc, że to tak powie – zmusi się jednak, aby ten moment jeszcze odwlec, lecz to, czego będzie pragnąć, okaże się w niej silniejsze. I dopiero, gdy powie: tak – usłyszy je.

      Wówczas Raszewski puści jej rękę i cokolwiek się cofnie.

      – No, widzisz! Wiedziałem, że dojdziemy do porozumienia. Po co to wszystko zrobiłaś, idiotko!

      Bardzo prawdopodobne, że odpowie słowami męża:

      – Nie wiem.

      Lecz w przeciwieństwie do niej samej z figuralnej sceny, on uzna tę wypowiedź za wysoce zadowalającą, przywoła bowiem przechodzącego kelnera i do gabinetu, który dawniej był sypialnią brata królewskiego, Księcia Prymasa, każe podać butelkę szampana.

      Ponieważ dyrektor Otocki opuści wraz z Wanertem pokój ze schodkami w krzepiącym przeświadczeniu, że Raszewski, akceptując Monikę w roli dziewczęcej i jasnowłosej Lady Makbet, udziela tym samym swego placet również i sztuce, a przede wszystkim kontrowersyjnej osobowości Wanerta, a jemu samemu ze względów prestiżowych szczególnie będzie zależeć, aby sławny reżyser filmowy sprezentował35 swój debiut teatralny właśnie w Teatrze Stołecznym za jego dyrektury, nieobdarzanej, jak dotąd, w środowiskach artystycznych sympatią i poparciem – pochyli swoje ogromne ciało ku drobnemu Erykowi i kładąc ciężką dłoń na jego ramieniu, spyta konfidencjonalnie:

      – Napijesz się?

      Co zabrzmi, jakby chciał powiedzieć: musisz przyznać, że jestem porządny chłop.

      – Chyba nie – odpowie najpewniej Wanert – mam dość.

      Na to Otocki:

      – To ja się napiję.

      I pociągnie go ku najbliższemu bufetowi.

      – Może jednak? Jedną whisky?

      Jeśli Wanert dojrzy w tym momencie w głębi sali wysmukłą, wciąż jeszcze, mimo siwiejących włosów młodzieńczą sylwetkę Adama Nagórskiego, z pewnością przygryzie nerwowo dolną wargę, ponieważ widok pisarza odświeży w nim jeszcze niezasklepioną ranę: ostateczne przed paroma miesiącami odrzucenie scenariusza według ostatniej powieści Nagórskiego Ostatnia godzina – już od kilku lat marzył, aby ten film nakręcić i choć ów długi i wielopłaszczyznowy monolog umierającego Leonarda stawiał przed nim, jako reżyserem, trudności, przekraczające niemal wszystkie możliwości ekranizacyjne, wiedział, posiadał pewność, choć niepozbawioną dreszczy niepokoju, że nakręciłby film naprawdę wielki.

      – No? – skusi jeszcze raz Otocki. – Może jednak?

      Wanert przestanie na moment przygryzać wargę i odpowie:

      – Niech będzie.

      – No widzisz! – ucieszy się Otocki. – Z wodą?

      – Wszystko jedno.

      Potem Otocki:

      – Zdrowie twego Makbeta, Eryk!

      Wanert bez entuzjazmu podniesie szklankę, natomiast Otocki wypróżni zawartość swojej łapczywie, jakby to był orzeźwiający tonik.

      – To prawda, że Raszewski zatrzymał twoich Zagubionych?

      – Prawda.

      – Rozmawiałeś z nim?

      – Rozmawiałem.

      – Kiedy?

      – Dawno, jeszcze w październiku.

      – No, moment nie był najlepszy. Czechosłowacja, Zjazd Partii…

      – A znasz taki moment, który byłby dla nich dobry?

      Otocki raczej uchylił się od odpowiedzi i aby zastąpić niewypowiedzianą kwestię pożyteczną treścią, zażąda od kelnera czuwającego przy bufecie jeszcze jednej whisky.

      Szybko i sprawnie obsłużony, wróci do przerwanej rozmowy:

      – I co ci powiedział?

      – Mniej więcej to samo, co oni zwykle mówią, kiedy ma być na nie. Peryferyjne problemy, nietypowe, pesymizm, jednostronny, subiektywny obraz rzeczywistości, niedostrzeganie głównego nurtu historii, potem krótki wykład o podziale świata, o toczącej się walce i potrzebie zaangażowania po stronie postępu i wolności, no, co jeszcze? Przecież ty to dobrze znasz.

      – Nie martw się, stary, Raszewski nie jest СКАЧАТЬ



<p>35</p>

sprezentować – tu: zaprezentować. [przypis edytorski]