Krzyżacy. Генрик Сенкевич
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy - Генрик Сенкевич страница 41

Название: Krzyżacy

Автор: Генрик Сенкевич

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ z Bogiem i urazy do mnie nie chowaj.

      – Jakobym miał urazę do was chować, kiedyście Danuśków ojciec! – odrzekł szczerze Zbyszko.

      I pochylił mu się do strzemion, ów zaś ścisnął mu silnie rękę i rzekł:

      – Szczęść ci Boże we wszystkim!… rozumiesz?

      I odjechał. Zbyszko jednakże zrozumiał, jak wielka życzliwość tkwiła w ostatnich jego słowach, i wróciwszy do wozu, na którym leżał Maćko, rzekł:

      – Wiecie? on by też chciał, jeno711 mu coś przeszkadza. Wyście byli w Spychowie i rozum macie bystry, to starajcie się wymiarkować, co to jest.

      Lecz Maćko zbyt był chory. Gorączka, którą miał od rana, powiększyła się pod wieczór do tego stopnia, że począł tracić przytomność, więc zamiast odpowiedzieć Zbyszkowi, spojrzał na niego jakby ze zdziwieniem, potem spytał:

      – A gdzie tu dzwonią?

      Zbyszko zląkł się, przyszło mu bowiem do głowy, że skoro chory słyszy dzwony, to widać, że już śmierć ku niemu idzie. Pomyślał też, że stary może umrzeć bez księdza, bez spowiedzi, a tym samym dostać się, jeżeli zgoła nie do piekła, to przynajmniej na długie wieki do czyśćca – więc postanowił go jednak wieźć dalej, by jak najprędzej dojechać do jakowejś parafii, w której Maćko mógłby przyjąć Ostatnie Sakramenta712.

      W tym celu ruszyli na całą noc. Zbyszko siadł na wóz z sianem, na którym leżał chory, i czuwał nad nim aż do białego dnia. Od czasu do czasu poił go winem, którym zaopatrzył ich na drogę kupiec Amylej, a które spragniony Maćko pił chciwie, albowiem przynosiło mu ono widoczną ulgę. Po drugiej kwarcie713 odzyskał nawet przytomność, po trzeciej zaś zasnął tak głęboko, że Zbyszko pochylał się nad nim chwilami, by się przekonać, że nie umarł.

      I na myśl o tym zdejmował go żal głęboki. Do czasu swego uwięzienia w Krakowie nie zdawał sobie nawet dobrze sprawy, jak dalece miłuje tego stryjca, który mu był w życiu ojcem i matką. Lecz teraz wiedział o tym dobrze, a zarazem czuł, że po jego śmierci będzie okrutnie sam na świecie – bez krewnych, prócz opata714, który trzymał w zastawie Bogdaniec, bez przyjaciół i bez pomocy. Jednocześnie przychodziło mu na myśl, że Maćko, jeśli umrze, to też przez Niemców, przez których on sam mało szyi nie stracił, przez których zginęli wszyscy jego ojce i Danusina matka, i wielu, wielu niewinnych ludzi, których znał lub o których słyszał od znajomych – i aż poczynało go zdejmować zdziwienie. „Zali – mówił sobie – w całym tym Królestwie nie ma człowieka, który by od nich krzywdy nie doznał i pomsty nie pragnął?” Tu przypomniał sobie Niemców, z którymi wojował pod Wilnem, i pomyślał, że pewnie i Tatarzy srożej od nich nie wojują i że takiego drugiego narodu chyba na świecie nie ma.

      Świt przerwał mu te rozmyślania. Dzień wstawał jasny, ale chłodny. Maćko widocznie miał się lepiej, bo oddychał równiej i spokojniej. Zbudził się dopiero, gdy słońce dobrze już przygrzało, otworzył oczy i rzekł:

      – Ulżyło mi. A gdzie jesteśmy?

      – Dojeżdżamy do Olkusza. Wiecie?… gdzie srebro kopią i olbory715 do skarbu oddają.

      – Żeby tak mieć, co jest w ziemi! Ot by można Bogdaniec zabudować!

      – Widać, że wam lepiej – odrzekł śmiejąc się Zbyszko. – Hej! starczyłoby i na murowany zamek! Ale zajedziem do fary716, bo tam i gościnę nam dadzą, i będziecie się mogli wyspowiadać. Wszystko jest w boskich ręku, ale równo lepiej mieć sumienie na porządek.

      – Ja grzeszny człowiek, rad się pokajam – odrzekł Maćko. – Śniło mi się w nocy, że mi diabli skórznie717 z nóg ściągają… I po niemiecku z sobą szwargotali718. Bóg łaskaw, że mi ulżyło. A ty spałeś krzynę?

      – Jakożem miał spać, kiedym was pilnował?

      – To przylegnij sobie trochę. Jak dojedziemy, to cię zbudzę.

      – Gdzie mnie tam do spania!

      – A co ci przeszkadza?

      Zbyszko spojrzał na stryjca oczyma dziecka.

      – A co, jak nie kochanie? Aże mnie kolki od wzdychania w dołyszku sparły, ale siędę trochę na konia, to mi ulży.

      I zlazłszy z wozu, siadł na konia, którego mu Turczynek, podarowany przez Zawiszę, sprawnie podał. Maćko tymczasem brał się nieco z bólu za bok, ale widocznie myślał o czym innym, nie o własnej chorobie, bo kręcił głową, cmokał ustami i wreszcie rzekł:

      – Toć dziwuję się, dziwuję i nie mogę się wydziwować, skądeś ty na to kochanie taki pażerny719, bo ani twój rodzic nie był taki, ani ja też.

      Lecz Zbyszko zamiast odpowiedzieć wyprostował się nagle w kulbace, wziął się w boki, głowę zadarł do góry i huknął całą siłą piersi:

      Płakałem ci bez720 noc, płakałem i z rana,

      Gdzieś mi się podziała, dziewucho kochana!

      Nic mi nie pomoże, choć oczy wypłaczę,

      Bo ciebie, dziewczyno, nigdy nie zobaczę.

      Hej!

      I to „hej!” runęło po lesie, odbiło się o pnie przydrożne, wreszcie ozwało się dalekim echem i ucichło w gęstwinach.

      A Maćko pomacał się znów po boku, w którym ugrzęzło niemieckie żeleźce721, i rzekł stękając trochę:

      – Drzewiej ludzie byli mądrzejsi – rozumiesz?

      Po chwili jednak zamyślił się, jakby sobie przypominając jakieś dawne czasy, i dodał:

      – Chociaż poniektóry bywał i drzewiej722 głupi.

      Ale tymczasem wyjechali z boru, za którym ujrzeli szopy gwarków723, a dalej zębate mury Olkusza wzniesione przez króla Kazimierza i wieżę fary zbudowanej przez Władysława Łokietka724.

      Rozdział dziesiąty

      Kanonik od fary725 wyspowiadał Maćka i zatrzymał ich gościnnie na nocleg, tak że wyjechali dopiero nazajutrz rano. Za Olkuszem skręcili ku Śląskowi, którego granicą mieli wciąż jechać aż do Wielkopolski. Droga szła po większej części puszczą, w której pod zachód słońca odzywały się СКАЧАТЬ



<p>711</p>

jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]

<p>712</p>

Ostatnie Sakramenta – spowiedź, komunia święta (wiatyk) oraz namaszczenie chorych, przyjmowane łącznie w przypadku zagrożenia życia. [przypis edytorski]

<p>713</p>

kwarta – dawna miara objętości, ok. 1 litra. [przypis edytorski]

<p>714</p>

opat – przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym. [przypis edytorski]

<p>715</p>

olbor (daw.) – opłata za prawo eksploatacji kopalni kruszcu, wnoszona do skarbca królewskiego. [przypis edytorski]

<p>716</p>

fara, kościół farny – miejski kościół parafialny. [przypis edytorski]

<p>717</p>

skórznie – skórzane buty z wysokimi cholewami. [przypis edytorski]

<p>718</p>

szwargotać – mówić w niezrozumiałym i/lub nielubianym języku, zwł. po niemiecku. [przypis edytorski]

<p>719</p>

pażerny – dziś popr.: pazerny. [przypis edytorski]

<p>720</p>

bez (daw.) – przez. [przypis edytorski]

<p>721</p>

żeleźce (daw.) – grot. [przypis edytorski]

<p>722</p>

drzewiej (daw.) – dawniej. [przypis edytorski]

<p>723</p>

gwarek (daw.) – górnik. [przypis edytorski]

<p>724</p>

Władysław I Łokietek – (ok. 1260–1333), król Polski od 1320, przedtem długo walczył o zjednoczenie kraju po okresie rozbicia dzielnicowego. [przypis edytorski]

<p>725</p>

fara, kościół farny – miejski kościół parafialny. [przypis edytorski]