Название: Poszukiwacze skarbu
Автор: Эдит Несбит
Издательство: Public Domain
Жанр: Повести
isbn:
isbn:
– Nie wiemy jednak, czy płacą w pismach?
Dick myśli zawsze o ważnych i pożytecznych rzeczach.
– Nie wiem – rzekła Dora – ale wątpię, czy ktokolwiek zechciałby drukować swoje utwory za darmo… Ja przynajmniej nie zgodziłabym się na to nigdy.
Noel był innego zdania. Powiedział, że gdyby tylko zobaczył poezje swoje i nazwisko wydrukowane, byłoby mu obojętne, czy dostanie pieniądze, czy nie.
– Możemy w każdym razie spróbować – rzekł Oswald.
Dora ma najładniejszy charakter pisma, więc przepisała na ślicznym papierze listowym „Strachy Malabaru” i siedem innych poezji Noela. Ja zaś narysowałem Malabaro, rzucającego się na smoka.
Przez dłuższy czas nie mogliśmy się zdecydować, czy wysłać te utwory pocztą, czy też osobiście udać się do redakcji. Dora radziła napisać, ale Noel nie chciał się zgodzić i zapewnił nas, że nie wytrzymałby z ciekawości, gdyby nie wiedział od razu, czy poezje zostaną przyjęte, czy nie. Pojechałem z Noelem, bo jestem najstarszym i nie można puszczać Noela samego do Londynu.
Dick utrzymywał, że poezja to głupstwo i rad jest, że się nie narazi na śmieszność, jak my. (Powiedział to tylko dlatego, że nie było dosyć pieniędzy, by i on z nami pojechał).
H. O. nie mogliśmy także zabrać. Odprowadził nas tylko na stację i powiewał chusteczką.
– Powodzenia! – zawołał – przywieźcie skarb!
I pociąg ruszył.
W kącie wagonu siedziała jakaś starsza pani w binoklach15 i pisała coś ołówkiem na długich drukowanych arkuszach papieru.
– Zapewne jedziecie zwiedzić skarbiec królewski16? – zapytała nas.
– Nie, proszę pani. My jedziemy po skarb. Musimy odrestaurować majątek rodzinny Bastablów.
– Rzeczywiście?
– Mamy najrozmaitsze drogi i sposoby, których kolejno próbujemy. Drogą Noela jest poezja. Wielcy poeci są podobno dobrze płatni.
Nasza nowa znajoma roześmiała się serdecznie (bardzo miła i wesoła osoba) i przyznała się nam, że jest także poetką, a długie, zadrukowane arkusze, są powieścią, którą napisała.
Opowiedzieliśmy jej o wykopanym skarbie i o naszych projektach na przyszłość. Pani prosiła Noela, żeby jej przeczytał swoje poezje. Nie chciał, wstydził się, robił chińskie ceregiele, a w końcu dał się namówić.
Poezje podobały jej się bardzo i chwaliła też ilustrację Malabara. Potem przeczytała nam swoje wiersze, o wiele ładniejsze od wierszy Noela.
Wiem wprawdzie, że nie należy kłamać, ale nie powiedziałem tego Noelowi, gdy pytał mnie następnie, czyje poezje podobają mi się bardziej. Miał biedaczysko smutną minę, więc nie mogłem dopuścić, ażeby w tak ważnej chwili poeta płakał.
– Oto dwa nowiuteńkie szylingi – rzekła nam pani poetka przy pożegnaniu – przydadzą się wam może na nowej drodze życia.
– Dziękuję – zawołał Noel i wyciągnął rękę. Ale Oswald przypomniał sobie, że nie wolno niczego przyjmować i powiedział:
– Dziękujemy Pani, ale ojciec nie pozwala brać pieniędzy od obcych osób.
– Ale co znowu! – zawołała pani poetka – przecież Noel i ja jesteśmy, jako poeci, spokrewnieni ze sobą. Słyszeliście o braciach-poetach? Noel i ja jesteśmy czymś w tym rodzaju: ciocia i siostrzeniec poeci!
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, ale ciocia-poetka ciągnęła dalej:
– Posłuszeństwo wasze podoba mi się bardzo! Oto szylingi i moja karta wizytowa z adresem. Gdyby wam ojciec kazał zwrócić pieniądze, możecie mi je odesłać. A teraz do widzenia i powodzenia!
Opowiedzieliśmy ojcu o znajomości z tą panią. Nie gniewał się na nas tym razem, a gdy ujrzał jej kartę wizytową powiedział, że spotkał nas wielki zaszczyt, bo pani Leslie jest największą współczesną poetką angielską.
IV. Poeta i redaktor
Prawdziwym świętem był dla nas samodzielny pobyt w Londynie. Zapytaliśmy, gdzie jest ulica Fleet, bo na niej, mówił ojciec, znajdują się redakcje wszystkich pism. Ale niemal do wieczora błąkaliśmy się po najrozmaitszych ulicach, zanim dotarliśmy do celu. Zatrzymaliśmy się przed wszystkimi sklepami z zabawkami; wstąpiliśmy do kościoła Świętego Pawła17, bo Noel chciał koniecznie zobaczyć pomnik Gordona18 (wiecie, że Gordon był wielkim bohaterem angielskim). Wreszcie Noel tak się zmęczył, że pojechaliśmy tramwajem. Noel w ogóle jest bardzo słabowity. Nie dziwię się: podobno wszyscy poeci są chorowici.
Poszliśmy do „Dziennika powszechnego”, bo miał piękny szyld. Zapytaliśmy o redaktora. Odesłano nas na poprzeczną ciemną ulicę do niewielkiego domu.
Jakiś pan w granatowym mundurze otworzył nam drzwi i kazał napisać na kartce nazwiska i czego sobie życzymy.
Oswald wykaligrafował:
OSWALD BASTABEL
NOEL BASTABEL
interes bardzo prywatny.
Usiedliśmy na kamiennej ławce, która była zimna i wilgotna, a pan w mundurze zaczął nam się przyglądać, jak gdybyśmy byli co najmniej okazami z ogrodu zoologicznego.
Czekaliśmy już dobre pół godziny, gdy przybiegł jakiś chłopak i rzekł:
– Pan redaktor nie ma czasu. Może napiszecie, jaki macie interes – i uśmiechnął się znacząco do pana w mundurze.
Chciałem rzucić się na niego; ale Noel nie stracił zimnej krwi i poprosił o pióro, atrament, papier i kopertę.
– Napiszcie pocztą – mruknął chłopak.
Ale Noel jest upartym kozłem (to jego największa wada) i rzekł stanowczo:
– Ja chcę zaraz napisać.
Chłopak wzruszył ramionami, ale pan w mundurze podał pióro, atrament, papier i kopertę, a Noel zabrał się do pisania.
Wreszcie po długich namysłach nagryzmolił następujące słowa.
Kochany Panie Redaktorze! Pragnę, by Pan wydrukował moje poezje i zapłacił mi za nie. Jestem przyjacielem pani Leslie, która jest także poetką.
Szczerze oddany Noel Bastabel.
Polizał СКАЧАТЬ
15
16
17
18