O krasnoludkach i sierotce Marysi. Maria Konopnicka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу O krasnoludkach i sierotce Marysi - Maria Konopnicka страница 15

Название: O krasnoludkach i sierotce Marysi

Автор: Maria Konopnicka

Издательство: Public Domain

Жанр: Мифы. Легенды. Эпос

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ było, kiedy Podziomek trącił coś twardego nogą i schyliwszy się, znalazł upuszczoną przez Cygana drumlę, na której też zaraz grać począł.

      Wyszedł z drumli głos cudny, aż rozbrzmiały echa, i zaraz w zaroślach ozwały się drozdy, zięby, sikorki, piegże i inne drobne ptactwo, jakby ukryta kapela, co tylko znaku czeka. Osobliwie szczyglik jeden zaśpiewał tak cudnie, iż drzewina owa, na której siadł, zaraz się kwiatem różowym okryła, a bratki polne, głogi284 i liliowe dzwonki zamieniły się nagle w skrzydlate dzieciątka, szepcące między sobą: „Wiosna… wiosna… wiosna!”.

      Słuchał tego z radością Podziomek, drumlę od ust odjąwszy i na kiju się podparłszy, gdy wtem do owej pieśni, złożonej ze śpiewu ptasząt i szeptów kwiecia, zaczęła się mieszać jakaś nuta żałosna, zrazu daleka, potem coraz bliższa.

      Zaraz też na skraj lasu wyszła wynędzniała, ubogo odziana kobieta, która, zbierając lebiodę285, ocierała z łez oczy wychudzoną ręką i mniemając, iż jest sama, śpiewała rzewnym głosem:

      Oj, wiosna ci to, wiosna,

      Oj, dola mi żałosna!

      Oj, pusto już w komorze,

      Oj, głodno i w oborze, hej!…

      Rozległo się echo jękiem szerokim het precz, po cichym lesie, a kobieta znów śpiewać zaczęła:

      Na stole próżna miska,

      Oj, piszczą jeść dzieciska!

      Po łąkach kwitnie kwiecie,

      A bieda ludzi gniecie!… hej!

      I znów się rozległo echo w leśnej głuszy, a uboga zbieraczka lebiody śpiewała dalej:

      Oj, w rosach słonko wstało,

      Oj, we łzach mnie widziało,

      Oj, w rosach dojdzie zorzy,

      Oj, we łzach mnie położy! hej!…

      Słuchał tego śpiewania Podziomek, a litość wzbierała w jego poczciwym sercu. Przypomniał sobie ową wiosnę spędzoną niegdyś na wsi, gdy chleba i mąki po chatach ubogich brakło, gdy matki zielskiem dzieci swe żywić musiały, gdy dobytek marniał bez paszy286, a kto z otręb287 podpłomyk288 miał, ten się za szczęśliwego liczył. Więc kiedy echo pieśni też ucichło, westchnął i rzekł:

      – Teraz wiem, że wiosna jest! Ptaki śpiewają, kwiat zakwita, a głodni ludzie płaczą.

      A wtem przypomniał sobie, iż śmieci w Grocie Kryształowej zebrane zamieniają się na ziemi w pieniądze, i z cicha podszedłszy w to miejsce, gdzie kobiecina lebiodę zbierała, wywrócił obie kieszenie i pilnie je wytrząsać zaczął. Przytaiło się istotnie w nich nieco prochów, z których, gdy na ziemię padły, blask żywy się rozszedł.

      – Skarb! skarb! – zakrzyknęła kobieta, ujrzawszy srebrne pieniążki.

      – Jezu miłosierny! Skarb! Toć nie pomrzem z głodu! Toć się obratujem z tej biedy! Jezu miłosierny!…

      Zebrała garstkę pieniążków i padłszy na kolana, modlić się zaczęła rzewnym głosem:

      – Nie opuściłeś Ty sierot! Nie zapomniałeś nędzy ubogiego! Nie ostawiłeś w głodzie łaknącego! Żywicielu! Pocieszycielu! Ojcze nasz!

      Tu zamilkła, a tylko łzy jasne, lecące z wzniesionych w niebo oczu, przemawiały za nią. Czego słuchając i na co patrząc, Podziomek też oczy pięścią wycierać zaczął i do płaczu się wykrzywił.

      Aż kiedy kobieta, ucałowawszy pokornie ziemię, wstała i w las poszła, rzecze Podziomek.

      – Nie mamy tu co dłużej popasać289. Wiosna jak wół! Trzeba nam prędko z wieścią do króla wracać!

      Jeszcze to mówił, kiedy usłyszy, dudni coś po drodze. Spojrzy, a to ów Cygan, co ich na jarmark wodził, po kociołek i drumlę wraca.

      Więc zaraz kija sękatego z ziemi podniósł, żeby się Cyganowi obronić, gdyby tu wrócił przypadkiem.

      Zerwie się i Koszałek-Opałek i już uciekać chce, kiedy go Podziomek za rękaw chwyci i rzecze:

      – Nie bój się, uczony mężu! Wodził on nas, powiedziem my jego! Toć w księdze twojej stało, że w nagłej trwodze małe Krasnoludki w wielkich Krasnoludów zamienić się mogą! Jakże to uczynić?

      Ale Koszałek-Opałek tak zębami szczękał ze strachu, że i słowa przemówić nie mógł.

      – Prędzej, prędzej! – wołał Podziomek. A już Cygan do polanki dobiegał.

      – Trze… trze… trzeba… – bełkotał Koszałek, dygocąc jak w febrze – trzeba na… naz… nazwać… rzecz wielką! Jak największą…

      A wtem ich Cygan spostrzegł i zakrzyknął:

      – A tuście mi, ptaszki! Czekajcie, odpłacę ja wam teraz!

      – Góra! – zawołał Podziomek drżącym trochę głosem. Ale się nawet na pół cala nie podniósł.

      – Mą… mą… mądrość! – wybełkotał Koszałek-Opałek. Ale i to nic nie pomogło.

      – Siła! – zakrzyknął Podziomek w najwyższej trwodze, bo już Cygan rękę na nim kładł. Ale jak był, tak pozostał małym.

      A wtem rozległ się w powietrzu głos cichy, jakby wiatr między drzewami zagadał:

      …Miłosierdzie!

      Echo to było, od słów ubogiej kobiety odbite, która szła lasem, wielbiąc Boże miłosierdzie.

      Lecz kiedy się ten głos rozległ, zbladł Cygan i stanął jak wryty.

      Małe krasnoludki zaczęły mu w oczach rość290, rość, a Cygan cofał się… cofał, szepcąc zbielałymi ze strachu ustami:

      – Zgiń, przepadnij, maro!… Zgiń, przepadnij…

      Tymczasem Krasnoludki przerosły go o głowę, przerosły o dwie, o trzy, aż zrównawszy się z borowymi sosnami, stały przed nim groźne, potężne, olbrzymie, tak że ów Cygan wydawał się przy nich jak karzeł.

      Rzucił się tedy przed nimi na ziemię i złożywszy ręce, wołać zaczął:

      – Darujcie, jasne pany! Darujcie wielkomożne pany! Ja myślał, że wy małpy, a wy czarodzieje! Darujcie Cyganowi, jasne wielkoludy!

      Nasrożył brwi na to w olbrzyma zmieniony Podziomek i grubym głosem rzecze:

      – No, może to być, bom dziś łaskaw! Ale nas przez bór i przez rzekę do Groty naszej nieś! A niech się który co najmniej utrzęsie, albo o gałąź drapnie, albo buty zamoczy, to cię w szkapę żydowską zamienię! O СКАЧАТЬ



<p>284</p>

głóg – dzika róża. [przypis edytorski]

<p>285</p>

lebioda – pospolity chwast, dawniej liście były wykorzystywane jako jarzyna, głównie przez biedotę, a z nasion robiono mąkę do wypieku chleba. [przypis edytorski]

<p>286</p>

dobytek marniał bez paszy – brakowało pożywienia dla bydła; dobytek: bydło a. inne zwierzęta domowe. [przypis edytorski]

<p>287</p>

otręby – pozostałości po zmieleniu ziarna. [przypis edytorski]

<p>288</p>

podpłomyk – placek z mąki i wody. [przypis edytorski]

<p>289</p>

popasać – odpoczywać, robić postój. [przypis edytorski]

<p>290</p>

rość – dziś: rosnąć. [przypis edytorski]