Punkt zero. Thomas Enger
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Punkt zero - Thomas Enger страница 11

Название: Punkt zero

Автор: Thomas Enger

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Mroczny zaułek

isbn: 9788366420052

isbn:

СКАЧАТЬ z Blixem od ośmiu lat. Była doświadczonym śledczym, chociaż nadal pozwalała sobie na emocjonalny stosunek do niektórych spraw.

      – Przepraszam – powiedziała, zajmując miejsce. – Skontaktowałam się z jej córką, Liselotte. Mieszka w Londynie. Wygląda na to, że nie miała z matką zbyt wiele wspólnego. W zeszłym tygodniu rozmawiały przez telefon, ale Nordstrøm nie powiedziała w tej rozmowie nic, co mogłoby nam pomóc.

      Zajrzała do notesu.

      – Rozmawiałam również z byłym mężem Nordstrøm. Całe wieki nie mieli ze sobą kontaktu, ale facet podsunął mi myśl, żeby sprawdzić jej domek letniskowy na Hvaler, gdzie czasem wypoczywała. Zwróciłam się do tamtejszej policji, żeby wysłała tam patrol.

      – Świetnie – pochwalił ją Fosse.

      – Mamy coś jeszcze? – spytała Nøkleby.

      Kovic przedstawiła wyniki rozpytania wśród sąsiadów i wspomniała o samochodzie, który prawdopodobnie odjechał sprzed domu Nordstrøm o wpół do jedenastej wieczorem. Przerwał jej telefon dzwoniący na biurku Fossego.

      – Poprosiłem Ann-Mari Sarę, żeby zadzwoniła – wyjaśnił i nastawił telefon na tryb głośnomówiący.

      – Co masz dla nas? – spytał.

      – Podejrzewam, że nie opuściła domu z własnej woli – odpowiedziała technik z wyraźnym północnonorweskim akcentem. – W przedpokoju są widoczne ślady walki, poza tym nie zabrała szczoteczki do zębów. Jej kosmetyczka stoi w szafce w łazience. Paszport leży w kuchennej szufladzie, a torebka z portfelem i kluczykami do samochodu wisi w kuchni.

      Na stole przed Blixem zawibrował jego telefon. Połączenie od „Emmy”. Szybko zabrał komórkę z blatu i schował do kieszeni, wyciszając dźwięk.

      – Znaleźliście telefon Nordstrøm? – spytał.

      – Nie ma go tutaj – stwierdziła stanowczo Ann-Mari. – Poza tym brakuje dywanu.

      Fosse pochylił się nad komórką.

      – Dywanu?

      – Leżał na podłodze w przedpokoju – potwierdziła. – Wystarczająco duży, żeby zawinąć w niego dorosłą osobę.

      – Żeby wynieść w nim zwłoki? – podsunął Wibe.

      – Tak, ale nie znaleźliśmy śladów przemocy. Nie ma tu żadnej krwi.

      – Mogła wsiąknąć w dywan?

      – Oczywiście, ale z doświadczenia wiem, że przemoc kończąca się śmiercią ofiary zostawia widoczne rozbryzgi.

      – Coś jeszcze? – spytał Fosse.

      – Był tu jakiś mężczyzna – odpowiedziała Sara. – Na prześcieradle jest nasienie.

      – Stare?

      – Trudno powiedzieć. Może pochodzić od jednego albo kilku mężczyzn. Dowiemy się tego dopiero po badaniach, ale to może mieć związek z kieliszkami po winie.

      – Mów dalej.

      – W kuchni stoją dwa brudne kieliszki i pusta butelka po winie. Nordstrøm miała gościa.

      – Odciski palców?

      – Zdjęłam z obu kieliszków, ale dzisiaj nie dam wam odpowiedzi.

      – W porządku – odparł Fosse i zbliżył dłoń do telefonu. – Nie będziemy ci już przeszkadzać, pracuj dalej.

      – Jest jeszcze coś – ciągnęła Ann-Mari. – Coś, co mi się nie podoba.

      Fosse przeniósł wzrok na Blixa. Żaden z nich nie był przyzwyczajony do tego, żeby Sara dzieliła się osobistymi spostrzeżeniami.

      – Do telewizora jest przymocowany numer startowy.

      – Numer startowy? – powtórzyła Kovic.

      Blix zmarszczył czoło. On również go nie zauważył. W szybkim przeszukaniu domu chodziło o znalezienie śladów życia. Ewentualnie śmierci.

      – Pochodzi z Maratonu w Sztokholmie. Nordstrøm startowała tam z numerem jeden.

      Przez chwilę panowała cisza.

      – Co o tym myślisz? – spytał Blix.

      – Jeszcze nie wiem, ale wydało mi się to dziwne. Jakby sprawca dawał nam znak.

      – Myślisz, że to ma być wiadomość dla nas? – spytał Wibe.

      – Trudno powiedzieć. Ale numer startowy to znak, że coś się zaczyna. Albo wręcz przeciwnie: że coś się skończyło, człowiek dobiegł do mety i osiągnął cel.

      Przez krótką chwilę nikt nic nie mówił.

      – Tak czy inaczej, nie ma sensu spekulować. Po prostu chciałam, żebyście o tym wiedzieli.

      Blix zastanawiał się, co to może oznaczać. Numer startowy i podejrzenie, że coś złego mogło się przytrafić komuś o tak wyrazistej osobowości, jak Sonja Nordstrøm. Wyprostował się, gotów na serio zająć się sprawą. Dawno nie czuł się tak podekscytowany. Brakowało mu tego.

      12

      Zaginięcie Nordstrøm było wiadomością numer jeden w serwisie informacyjnym o godzinie szesnastej. Reporter stał przed jej domem i relacjonował sprawę na żywo.

      Emma usiadła na kanapie i podkuliła nogi. Była na siebie zła, że nie zrobiła żadnego zdjęcia ani na zewnątrz, ani w środku domu Nordstrøm. W ogóle o tym nie pomyślała. Może dlatego, że nie było tam nikogo, kogo mogłaby sfotografować. Anita zapewne nie cofnęłaby się przed opublikowaniem zdjęć z domu Nordstrøm, w każdym razie gdyby policja potwierdziła, że coś się tam wydarzyło. Zgodnie z relacją reportera telewizyjnego policja chwilowo nie udzielała żadnych informacji.

      Zadzwonił telefon. To był on. Policjant.

      – Tu Emma – powiedziała, trochę zbyt energicznie.

      – Alexander Blix. Dzwoniła pani do mnie?

      – Tak, dziękuję, że pan oddzwonił. Dziś rano spotkaliśmy się przed domem Sonji Nordstrøm.

      – Tak, pamiętam.

      – Chciałam się tylko dowiedzieć, czy są jakieś postępy w sprawie?

      – Nic znaczącego.

      Chwyciła długopis i zębami ściągnęła nasadkę.

      – W jakim kierunku zmierza śledztwo? – spytała.

      – Musi pani zadzwonić do komisarza Garda Fossego. To on odpowiada za kontakty z prasą.

      – Ale przecież pan oddzwonił? – zaprotestowała.

СКАЧАТЬ