Co się stało z Iwoną Wieczorek. Janusz Szostak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Co się stało z Iwoną Wieczorek - Janusz Szostak страница 4

Название: Co się stało z Iwoną Wieczorek

Автор: Janusz Szostak

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366252585

isbn:

СКАЧАТЬ w białym bmw, jak i toyocie – bez pozytywnego rezultatu” – zauważa Marta Bilska.

      Co dalej działo się z nastolatką? Akta sprawy nie dają odpowiedzi na to pytanie.

      O godzinie 4.12 kamery monitoringu po raz ostatni zarejestrowały Iwonę nieopodal lokalu Bacówka. To informacja znana i potwierdzona.

      Jaką drogę do domu mogła wybrać nastolatka?

      – Jeżeli chodzi o drogę, którą mogła wracać, to myślę, że odbiła od ulicy przez park Reagana. Często tam chodziłyśmy. Nie widzę powodu, żeby miała iść aż do mola w Brzeźnie. Przez park jest prosta droga. Jakieś 200 metrów, i wychodzi praktycznie na swój dom – powiedziała śledczym Katarzyna P., koleżanka zaginionej.

      – Jaka mogła być droga do domu Iwony Wieczorek? – zapytał śledczy byłego chłopaka Iwony.

      – Według mnie, jakby chciała pójść pieszo, to albo zejście numer 55, albo 58 – odpowiedział Patryk G.

      Śledczy ustalili, w jakich miejscach, lokalach oraz na posesjach – znajdujących się na trasie przypuszczalnego powrotu Iwony Wieczorek do domu – był zamontowany monitoring. Przejęto nagrania z kamer i poddano je analizie.

      Prokurator Aleksandra Badtke tak opisuje te działania:

      „Zabezpieczono między innymi nagrania z kamery nr 5 usytuowanej koło wejścia nr 63 na plażę (koło lokalu Chilly Villy, zwanego wcześniej Bacówka, w Jelitkowie). O godzinie 4.12 kamera zarejestrowała idącą samotnie młodą dziewczynę, pewnym, równym i zdecydowanym krokiem. Rodzina i znajomi rozpoznali, iż tą kobietą jest z całą pewnością Iwona Wieczorek. Jest to ostatnie nagranie, na którym zarejestrowano Iwonę Wieczorek”.

      Jak ustalił biegły, Iwona, idąc tym samym tempem, w godzinę mogła pokonać odległość od 4500 do 4800 metrów. Przeprowadzono także eksperyment procesowy przy wejściu nr 63 na plażę. Miał on na celu ustalenie, czy gdyby Iwona Wieczorek nie skręciła w stronę plaży lub ulicy Piastowskiej, to obracająca się kamera zarejestrowałby ją, jak idzie alejką prosto, w stronę domu. Z eksperymentu wynika, iż Iwona mogła się przemieścić w dowolnym kierunku, nie będąc ponownie uchwycona przez tę kamerę. Mogła zatem również pójść prosto.

      „Przesłuchano osoby, ustalane w oparciu o nagranie z monitoringu, które znajdowały się koło wejścia nr 63, w czasie gdy Iwona samotnie wracała w stronę domu” – dodaje prokurator.

      Od domu dzielił ją tylko kawałek promenady oraz pas parku Reagana. Dziewczyna idzie boso. Buty trzyma w ręku, ma na sobie dwukolorowe ubranie i bransoletkę na prawym nadgarstku, niesie torebkę. Jej chód jest dynamiczny.

      – Monitoring z okolicy wejścia na plażę numer 63 to ostatni ślad po Iwonie. Z ujęcia z kamery nie wynika, w którą stronę poszła i dokąd dotarła. Mogła się udać w dowolnym kierunku, co potwierdził eksperyment przeprowadzony na podstawie cyklu obrotowego kamery. Natomiast monitoring z klubu Banana Beach nie zarejestrował zaginionej – mówi prokurator Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

      Idąc deptakiem, nastolatka mogła spotkać kogoś znajomego, na przykład osoby wracające z urodzinowej imprezy odbywającej się nad stawem w parku. Wydaje się to bardzo możliwe, gdyż z analizy Marka Siewerta wynika, że Iwona, idąc z Sopotu do wejścia numer 63, prawdopodobnie zatrzymała się gdzieś po drodze. Wskazuje na to ocena czasu pokonania tego odcinka przez dziewczynę. Według analityka KGP o tej godzinie powinna być już co najmniej kilometr dalej.

      Rozdział 2. Patrol na bulwarze

      ROZDZIAŁ 2

      PATROL NA BULWARZE

      Analizując ujęcia z kamer monitoringu, policjanci szukali osób, które w tym czasie pojawiły się na trasie Iwony nad ranem 17 lipca 2010 roku. Było ich bardzo wiele. Większość z nich przesłuchano. Oto fragmenty niektórych zeznań:

      „Około dwa tygodnie temu ktoś ze znajomych zadzwonił do mnie i powiedział, żebym obejrzał film z monitoringu, z nocy, kiedy zaginęła Iwona Wieczorek, bo chyba na nim jestem. Ja obejrzałem ten film i faktycznie rozpoznałem się na nim. Wychodziłem akurat z knajpki Chilly Willy, czyli Bacówki, z dziewczyną, którą wówczas poznałem. (…) Nie kojarzę żadnej samotnie idącej dziewczyny w rejonie Chilly Willy (…). Nie kojarzę, abym ją kiedykolwiek widział. (…) Nie słyszałem o taksówkarzu, który proponuje podwiezienie dziewczynom za darmo” – zeznał mężczyzna, który sam zgłosił się na policję.

      Podobnie kolejny przesłuchany:

      „Kolega zadzwonił do mnie i powiedział, że jesteśmy widoczni na zapisie monitoringu koło Bacówki w dniu zaginięcia Iwony Wieczorek, (…) nie przypominam sobie, abym widział ją tego dnia – zaznacza i dodaje, że on także nie słyszał o taksówkarzu, który poluje na samotne dziewczyny.

      O natrętnym taryfiarzu, którego wątek stale powraca w pytaniach śledczych, nie słyszał także kolejny przesłuchiwany:

      „Wracaliśmy deptakiem równoległym do plaży, do wejścia 63, gdzie złapał nas monitoring. Nie przypominam sobie żadnej samotnie idącej dziewczyny ani żadnych poszczególnych osób, które mijaliśmy. Deptak nie był pusty, chodziły tam osoby. (…) Nie wiem nic na temat tego, aby dziewczyny były zaczepiane w rejonie Bacówki przez taksówkarza”.

      Kolejne zeznanie mężczyzny, który został uwieczniony na nagraniu z bratem i kuzynem, też nic nie wnosi do sprawy:

      „Widziałem zapis z monitoringu lokalu Sanatorium, na tym nagraniu jest cała nasza trójka. Na tym nagraniu widać przechodzącą obok nas Iwonę Wieczorek. Ale wówczas ja jej nawet nie zauważyłem. (…) Nie widziałem, aby ktoś za kimś szedł, kogoś gonił. Nikt nie wzywał pomocy” – stwierdza zdecydowanie świadek.

      Mężczyzna, który wracał z siostrą z Sopotu, zeznał:

      „My wówczas zmierzaliśmy w stronę naszego domu – nie zauważyłem podczas naszego przejścia niczego niepokojącego, nikt nie uciekał, nikt nie wzywał pomocy, nikt z nikim się nie szarpał”.

      Śledczym nie pomogła także relacja człowieka zbierającego w tej okolicy butelki i puszki po piwie:

      „Kiedy szedłem ulicą Piastowską w kierunku wejścia na plażę numer 63, około godziny 4.00 spotkałem znajomą, (…) chwilę rozmawialiśmy. Ja miałem przy sobie wycinek z gazety z ciekawym artykułem o zabójstwie przy ul. Jagiellońskiej w Gdańsku. Ona go przeczytała, staliśmy tak około 10 minut. (…) Nie widziałem samotnie idącej młodej blondynki. (…) Tej nocy znalazłem tylko puszki i butelki. Nie znalazłem żadnych elementów ubioru damskiego, torebki czy biżuterii. (…) Nie słyszałem o żadnym taksówkarzu, który proponowałby kobietom darmowe podwiezienie”.

      Kolejny świadek stwierdził:

      „Chyba żona powiedziała mi, że jestem z kolegami na monitoringu. (…) Na plaży i na deptaku nie widziałem jakichś osób, które zaczepiałyby kobiety, dziwnie i agresywnie zachowywały się”.

      Przesłuchiwano też pracowników okolicznych barów i smażalni, taksówkarzy, obsługę dmuchańców na plaży czy załogę karetki pogotowia, która tankowała na pobliskiej stacji paliw. Wszyscy oni powtarzają СКАЧАТЬ