Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach. Christopher Macht
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach - Christopher Macht страница 3

Название: Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach

Автор: Christopher Macht

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788311159259

isbn:

СКАЧАТЬ nie tylko jego, ale i owego Heinza, chcącego okazać szefowi gest solidarności. Ja zresztą nie byłem gorszy. Też nieco sztucznie rechotałem, choć przyznam, że zdarzało mi się słyszeć zdecydowanie bardziej udane dowcipy.

      – Heinz, chciałbym, żebyś poznał człowieka, o którym wielokrotnie ci opowiadałem. Oto doktor Eduard Bloch, który leczył moją kochaną mamusię!

      – Miło mi! – na znak powitania pokłoniłem się w stronę Heinza.

      – Heinz jest moim osobistym kamerdynerem. Zna każdy mój nawyk. To zawsze on budzi mnie każdego poranka. To moja prawa i lewa ręka w jednej osobie!

      Heinz speszony tymi komplementami trzymał wzrok skierowany w ziemię. Hitler zaś, na nic nie zważając, kontynuował opowieść. Nikt nie musi mi tłumaczyć, co to znaczy. Tak, Adolf Hitler właśnie wczuł się w rolę i wygłaszał kolejny monolog. Jeden z wielu – znak rozpoznawczy kanclerza Rzeszy, o którym wie każdy, kto choć raz miał okazję spotkać tego człowieka. Hitler mówił więc dalej.

      – Do tego wszystkiego Heinz jest również moim portfelem, ponieważ to on nosi moją portmonetkę. Ma wszystko, czego potrzebuję. Chcę okulary – Heinz już mi je niesie. Potrzebuję długopisu i kilku kartek – Heinz ma je przy sobie. Muszę mieć natychmiast jakiś raport – Heinz mi go przynosi. I mógłbym tak w kółko! A do tego jak pan widzi, Heinz bardzo skąpo gospodaruje swoim głosem, rzadko kiedy się odzywa.

      Hitler podszedł krok bliżej do swojego kamerdynera i klepiąc go po plecach, mówił:

      – Mój poczciwy Heinz, lojalny, na którym zawsze mogę polegać.

      Nie pozostało mi nic innego, jak tylko przytakiwać i robić wielkie oczy, by pokazać, że jestem pod wrażeniem.Chciałem jednak przerwać tę falę komplementów, choć jeszcze nie wiedziałem, jak mogę to zrobić. W końcu do głowy przyszła mi pewna myśl:

      – Taki kamerdyner to skarb, a do tego również osoba niezwykle cenna dla innych. W końcu Herr Heinz ma najlepszy dostęp do ucha wodza.

      – Panie doktorze, wie pan co? Darujmy sobie wbijanie tych szpileczek, choć oczywiście ma pan rację! Heinz jest moim kamerdynerem, który dba o każdy szczegół. Ale, jak widać, niezbyt wykorzystuje bliski dostęp do mojego ucha, skoro nadal jest tylko skromnym kamerdynerem. Zresztą sam pan widzi, jak niewiele mówi. Prawda, Heinz?

      Na te słowa Heinz uderzył swoimi obcasami, prawą rękę wysunął przed siebie i wykrzyczał z błyskiem szaleństwa w oczach:

      – Jawohl, Mein Führer!

      Pamiętam, że w tamtym momencie czułem się co najmniej dziwnie. Właśnie znalazłem się w środku propagandowej szopki, w trakcie której, cokolwiek bym powiedział, brzmiałoby to źle. Z jednej strony miałem przed sobą dyktatora chwalącego się służącym. Z drugiej strony poczciwego pana o imieniu Heinz, który ślepo wykonywał polecenia szefa, prawdopodobnie nie mając pojęcia o tym, co ten człowiek robi i ilu osobom wyrządza krzywdę. Inną kwestią było to, czy kamerdyner nie wiedział, co wyrabia Hitler, czy też nie chciał tego wiedzieć? Niestety nie udało mi się poznać odpowiedzi. W każdym razie znalazłem wyjście z tej sytuacji:

      – Jest pan jedynym kamerdynerem, Herr Heinz?

      – Pomaga mi jeszcze kilku innych kamerdynerów, panie doktorze.

      – A czym się pan wcześniej zajmował?

      Tu wtrącił się Hitler:

      – Moi panowie, dość tych jałowych pogadanek. Chciałbym, panie doktorze, by poznał pan jeszcze inne osoby z mojego otoczenia.

      – Teraz chciałbym panu przedstawić kogoś innego. Człowieka, którego nazywają „diabłem Hitlera” albo „szarą eminencją”. To ostatnie określenie przylgnęło do niego zresztą nieprzypadkowo, ponieważ w przeciwieństwie do partyjnych kolegów zawsze unikał rozgłosu. Zapewne domyśla się pan, o kogo chodzi?

JAKIE BYŁY DALSZE LOSY KAMERDYNERA HITLERA

      Heinz Linge, bo o nim mowa, był tym, który 30 kwietnia 1945 roku, po rzekomym popełnieniu samobójstwa przez Adolfa Hitlera i jego żonę Ewę Braun, spalił zwłoki obojga; 2 maja, po kapitulacji Berlina, Sowieci postanowili go aresztować. Był wielokrotnie przesłuchiwany i znalazl się w moskiewskim więzieniu, skąd został wypuszczony w 1955 roku. Taka jest oficjalna historia. Jak było w rzeczywistości? To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi…

      – Niekoniecznie. Skoro Führer mówi, że ten mężczyzna unika rozgłosu, to tym bardziej moje zadanie jest utrudnione. Czyżby chodziło o Rudolfa Hessa?

      – A gdzieżby tam! Doktor jest w błędzie, i to ogromnym. Chodzi mi o kogoś zupełnie innego. Choć wcale doktor nie był tak daleko od prawdy, ten człowiek bowiem został w maju 1941 roku szefem kancelarii NSDAP po wspomnianym zdrajcy Hessie. Chodźmy, pokażę panu, o kogo mi chodzi.

      Razem z Hitlerem podeszliśmy pod niewysoki murek, z której rozpościerała się panorama przepięknych Alp. Widok dawał na tyle silne ukojenie, że dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego tak często przyjeżdżał tutaj kanclerz Trzeciej Rzeczy, by regenerować siły i podejmować najważniejsze decyzje. Nawet tutejsze powietrze pachniało inaczej niż to, do którego byłem przyzwyczajony. Upajałem się tym widokiem, chłonąc każdą chwilę niczym wygłodniała hiena. Chłonąłem i chłonąłem, aż z zamyślenia wyrwał mnie Fűhrer.

      – Wróćmy do stołu, przedstawię panu wspomnianego człowieka.

      – Żal rozstawać się z tym widokiemwypaliłem wyraźnie podekscytowany, zapominając, z kim rozmawiam.

      – Spokojnie, doktorze, jeszcze napatrzy się pan na te krajobrazy, gwarantuję.

      Hitler wziął mnie pod ramię, co było dość dziwne, ponieważ nigdy do tej pory nie widziałem, by zachowywał się tak normalnie, ot, po prostu po ludzku. Choć trzeba przyznać, że dawno temu, gdy jego matka umierała na raka, a ja byłem jej lekarzem, doświadczyłem czegoś podobnego. Pamiętam do dzisiaj, jak Hitler wtedy cierpiał. Mały Adolf był otępiały z bólu, widząc, jak na jego oczach umiera ta, którą kochał z całego serca.

      Tymczasem podeszliśmy do małego stołu, do którego dostawione były cztery białe, drewniane krzesła. Gdy usiedliśmy, wróciłem do swoich wspomnień sprzed chwili.

      – Tak sobie myślę, Herr HitlerTutaj zrobiłem pauzę, by sprawdzić, czy Hitler w ogóle mnie słucha, czy może znowu gdzieś odpłynął myślami.

      – Tak, słucham? – odpowiedział.

      – Przed chwilą przypomniałem sobie pana w chwili, gdy umierała pańska matka. Nigdy wcześniej nie widziałem człowieka tak bardzo przygniecionego cierpieniem…

      Ujrzałem, jak gwałtownie zmienia się mimika Hitlera. Nie da się ukryć, tym pytaniem nie СКАЧАТЬ