Wspomnienia w kolorze sepii. Anna J. Szepielak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienia w kolorze sepii - Anna J. Szepielak страница 7

Название: Wspomnienia w kolorze sepii

Автор: Anna J. Szepielak

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные любовные романы

Серия: Saga maÅ‚opolska

isbn: 978-83-8195-052-7

isbn:

СКАЧАТЬ zamydlić, a już o matce swojej i siostrze nieletniej zapominają – wyrzekała rozemocjonowana. – Myślałam już stróża na pomoc wzywać, ale udało mi się Walka podstępem zamknąć w sypialni – tłumaczyła przejęta. – Jeśli szwagier nie pomoże, to już nie wiem, co będzie dalej.

      Mężczyzna kulturalnie, ale stanowczo odsunął od siebie roztrzęsioną bratową.

      – Ach, więc to taka sprawa – mruknął i spojrzał na zamknięte drzwi, zza których co jakiś czas dobiegały gniewne okrzyki młodego człowieka.

      Wolnym ruchem zdjął płaszcz, jakby celowo opóźniał swoją interwencję. Przygładził włosy, z pewnym zniecierpliwieniem pociągnął się za siwy wąs, po czym znów popatrzył w stronę sypialni.

      – Bratowa doskonale wie, że popieram ideały chłopców. Choć przyznaję, że takie zachowanie jest niedopuszczalne – dorzucił z potępieniem na odgłos kolejnego kopnięcia. – Tę zapalczywość dyktują im młodość i otwarte serca. Ale bez tego ojczyzny na nowo nie zbudujemy.

      Kobieta załamała ręce.

      – To już mi chyba przyjdzie iść na żebry w tej wolnej ojczyźnie, kiedy mnie tak synowie opuszczają! – jęknęła z rozpaczą. – Po to ich do szkół posyłałam? Po to sobie i córce od ust odejmowałam ostatnie kęsy, żeby wolę nieboszczyka mojego świętej pamięci wypełnić i przyszłość im zapewnić? Teraz na starość mam zostać bez opieki? – wpadła w histeryczne tony i zalała się łzami.

      Mężczyzna pokręcił głową. Spokojnie objął bratową ramieniem i zaprowadził do salonu. Posadził ją na sofie, nalał do szklanki wody i w milczeniu poczekał, aż kobieta wypije zawartość.

      – Niech się Matylda uspokoi i o nic nie martwi. Czy u mnie czegoś Matyldzie albo dzieciom brakuje? – spytał rzeczowo.

      – Boże broń! – żachnęła się, pociągając nosem. – Ale jak długo szwagier zamierza nas, sieroty, utrzymywać? W tych okropnych czasach, kiedy los nasz taki niepewny.

      – Niech Matylda nie narzeka, bo na naszych oczach dzieje się historia. I nic w tym dziwnego, że po tylu latach niewoli o granice naszej ojczyzny trzeba się upomnieć siłą. Naczelnik państwa wie, co robi – tłumaczył spokojnie.

      – Naczelnik daleko, a puste garnki tuż obok. Samą ojczyzną brzucha się nie napełni. Czasy dla kupców nastały trudne. Niech szwagier nie zaprzecza! Czy pokój, czy wojna, skład apteczny w miasteczku zawsze był potrzebny, ale teraz i ceny, i konkurencja rosną jak grzyby po deszczu. Więc z czego żyć?

      Mężczyzna już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale potok rozgorączkowanych słów płynął dalej.

      – Z dobrego serca nas pod swój dach przygarnąłeś, ale nie możemy tak bez końca tu siedzieć. A przy okazji: mydła by szwagier przyniósł i proszku do zębów, bo się skończyły – dodała zupełnie innym tonem, ocierając mokry policzek wierzchem dłoni.

      Widząc ten gest, sięgnął do kieszeni i podał jej haftowaną chusteczkę, po czym usiadł obok niej.

      – Jesteście jedynymi krewnymi, jakich mam – powiedział. – I raz na zawsze proszę Matyldę, żeby takich głupstw nie wygadywała. – Pogroził jej palcem z żartobliwym uśmiechem. – Zostaniecie u mnie tak długo, jak zechcecie. W końcu to ja zarządzam spadkiem zmarłego brata i mam obowiązek się wami opiekować.

      – Spadkiem! – parsknęła. – Wielki mi spadek. Mój nieszczęsny małżonek, dopóki żył, zapewniał nam godną egzystencję w leśniczówce, ale oszczędności po sobie wiele nie zostawił. Myślałam, że na pożytek synów je obrócę, wykształcenie dam. A teraz? Nieszczęście za nieszczęściem. – Machnęła ręką w stronę sypialni, krzywiąc się znowu.

      – Zaraz się tym zajmę. – Mężczyzna podniósł się z sofy, w progu jednak przystanął. – Chciałem jednakże powiedzieć, że rozumiem i wielce szanuję zapał twoich chłopców – stwierdził. – I jestem z nich dumny. Dlatego wsparłem Wacława w jego decyzji. Da Bóg, twój najstarszy syn bezpiecznie do ciebie powróci już jako prawdziwy mężczyzna.

      – Jakim cudem szwagier kupcem został, kiedy jest takim idealistą? – przerwała mu zirytowana. – Ja jestem matką i żadne wojny ukraińskie mnie nie obchodzą! Niech sobie prawdziwymi żołnierzami granic polskich bronią, a nie dziećmi. Mało, że mi jednego syna upartego zabrali, to teraz jeszcze drugiego mam oddać na śmierć? Niedoczekanie! Co mnie obchodzi jakiś Lwów?! W życiu tam nie byłam i nigdy nie będę! – złościła się.

      Mężczyzna westchnął. Pokręcił głową niezadowolony.

      – Niech Matylda takich rzeczy przy ludziach nie opowiada – zażądał stanowczo. – Galicja jest nasza, bo tak było przed zaborami i od wieków. Żyjemy w historycznych czasach, a to wymaga poświęceń. Ale… – uniósł dłoń, by powstrzymać kolejne pretensje. – Powiedziałem, że się tym zajmę. – Nie oglądając się już, ruszył do sypialni, w której od dłuższej chwili panowała cisza.

      Przekręcił klucz w zamku. Gdy tylko wszedł do środka, Matylda zerwała się z sofy, na palcach zbliżyła się do półotwartych drzwi i nadstawiła uszu.

      – Walerianie, powinieneś zostać surowo ukarany za tak grubiańskie względem matki zachowanie – usłyszała stanowczy głos szwagra. – Przebywasz w moim domu i już po raz kolejny jestem zmuszony przypomnieć ci, że obowiązują tutaj pewne zasady.

      – Ale stryju…

      – Od kiedy to młodzikowi wolno przerywać, gdy mówi do niego starsza osoba?

      Przez moment w pokoju było cicho.

      – Przepraszam – bąknął chłopak.

      – Przeprosisz także matkę. Serce jej pęka, gdy się tak zachowujesz. To niedopuszczalne.

      – Stryju!

      – Posłuchaj mnie, Walerianie. – Głos mężczyzny złagodniał.

      Zaszurało krzesło.

      – Ja doskonale rozumiem twoje pobudki. Gdyby nie wiek, sam chętnie wziąłbym w tym udział, ale mam inne obowiązki. Ty także. Ojczyzna potrzebuje nie tylko obrońców. Już bardzo niedługo będą tu potrzebni młodzi wykształceni ludzie, którzy pomogą odbudować nasze państwo. Wacław naraża teraz swoje życie w wojsku, ale przed wyjazdem o coś cię prosił. Pamiętasz?

      – Tak. – Odpowiedź chłopca była ledwie słyszalna.

      – Zatem?

      – Prosił, żebym zaopiekował się matką i siostrą.

      – Tylko tyle?

      – I żebym przekazał nasze nazwisko potomkom, jeśli jego zabraknie.

      – No właśnie. Oboje z twoją matką wierzymy, że twój brat wróci cały i zdrów z tej wyprawy. Jest bystry i zawsze miał szczęście. Może nawet zostanie zawodowym żołnierzem? Dla niego to całkiem dobra kariera, jednak tobie pisana jest inna przyszłość. Zdolny z ciebie chłopak i trzeba to wykorzystać.

      – Ale ja…

      – Nie! СКАЧАТЬ