Название: Dobre żony
Автор: Луиза Мэй Олкотт
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современная зарубежная литература
Серия: Małe kobietki
isbn: 978-83-7779-598-9
isbn:
– Okrutniejsza niż kiedykolwiek; czy nie widzisz, że niknę? – odrzekł, bijąc się głośno w szeroką pierś, i westchnął melodramatycznie.
– Ciekawa jestem dzisiejszego pomysłu; rozwiąż paczkę, Meg, i zobacz, co w niej jest – odezwała się Beth.
– Ten przedmiot przyda się na wypadek pożaru lub złodziei – rzekł Laurie, gdy pośród śmiechu dziewcząt ukazała się grzechotka używana przez nocnych stróżów.
– Kiedy Johna nie będzie w domu i poczujesz się niespokojna, droga Meg, zagrzechocz tylko z frontowego okna, a w okamgnieniu poruszy się cała okolica. Ładna rzecz, prawda? – Mówiąc to, dał taką próbkę swej umiejętności, że wszystkie pozatykały sobie uszy.
– To mi wdzięczność! Ale kiedy mowa o tym szczytnym uczuciu, przypominam sobie, że Hannah należą się podziękowania za ocalenie tortu weselnego. Zobaczyłem go, przechodząc, i gdyby nie jej mężna obrona, byłbym napoczął, bo ma szczególnie ponętny wygląd.
– Ciekawa jestem, kiedy dorośniesz, Laurie? – odezwała się Meg tonem matrony.
– Robię wszystko, co jest w mojej mocy, ale podobno już nie będę nigdy doroślejszy, bo w tej epoce wyradzania się ludzie nie osiągają więcej jak sześć stóp – odpowiedział młodzieniec sięgający głową małego żyrandola. – Zapewne byłoby zniewagą jeść w tym czyściutkim domku, więc ponieważ jestem okropnie głodny, stawiam wniosek, by odłożyć posiedzenie – dodał po chwili.
– My z mamą zamierzamy tu poczekać na Johna, jest też jeszcze trochę roboty – rzekła, krzątając się, Meg.
– My z Beth wybierzemy się do Kitty Bryant, by przynieść więcej kwiatów na jutro – dodała Amy i włożyła malowniczy kapelusik na śliczne loki, w czym jej było tak do twarzy, że się sama wraz z innymi cieszyła świetnym efektem.
– Jo, przynajmniej ty mnie nie opuszczaj. Jestem tak znużony, że nie zdołam dojść do domu bez pomocy. Tylko nie odpasuj fartucha, bo ci z nim bardzo ładnie – powiedział, gdy chowała ten wstrętny dla niego przedmiot do przestronnej kieszeni.
Zamierzając podpierać jego chwiejne kroki, podała mu rękę i rzekła:
– Chciałabym się z tobą na serio rozmówić o jutrze, Laurie; musisz mi przyrzec, że się dobrze zachowasz, że nie popsujesz nam planów, nie spłatasz żadnego figla.
– Ani jednego.
– Nie mów też śmiesznych rzeczy, w czasie kiedy powinniśmy się poważnie zachować.
– Nigdy tego nie robię, to raczej twoja rzecz.
– Błagam cię także, abyś nie patrzył na mnie w czasie obrzędu, bo roześmieję się z pewnością.
– Będziesz tak zawzięcie płakała, że gęsta mgła zaćmi wszystko dokoła i nie dostrzeżesz mnie.
– Ja płaczę tylko w wielkim strapieniu.
– Na przykład gdy przyjaciel wstępuje na uczelnię, prawda? – Mówiąc to, Laurie wybuchnął śmiechem, który udzielił się także Jo.
– Nie pysznij się tym jak paw, bo tylko dlatego płakałam, żeby się nie odróżniać od sióstr.
– Tak, tak; ale powiedz mi, w jakim usposobieniu był mój dziadek w tym tygodniu? Czy zachowywał się bardzo mile?
– Niezmiernie, a może żeś znowu coś zbroił i chcesz się dowiedzieć, jak to przyjmuje? – spytała trochę ostro.
– Myślisz, że spojrzałbym twojej matce w oczy, zapewniając, że „wszystko dobrze”, gdyby tak nie było? – odrzekł Laurie z obrażoną miną.
– Wcale tego nie myślę.
– To nie bądź podejrzliwa. Potrzebowałem tylko trochę pieniędzy – dodał uspokojony jej serdecznym tonem.
– Bardzo dużo wydajesz pieniędzy, Laurie.
– Ależ ja ich nie wydaję, one się same rozchodzą i nikną, zanim się obejrzę.
– Taki jesteś szczodry i litościwy, że je rozpożyczasz, nie umiejąc nikomu odmówić. Słyszeliśmy o twoim zachowaniu się względem kolegi i gdybyś zawsze przeznaczał grosz na takie cele, toby ci nikt nie czynił wyrzutów – rzekła Jo z zapałem.
– Ach! Widzę, że zrobił wielkie rzeczy z tego. Czyżbyś ty sama pozwoliła, żebym dał zapracować się biedakowi, który stokroć więcej wart od dziesięciu takich leniuchów, jakim ja jestem?
– Broń Boże! Ale nie widzę potrzeby, żebyś miał siedemnaście kamizelek, całe tuziny krawatów i nowy kapelusz za każdym przyjściem do domu. Myślałam, że już się wyleczyłeś z dandyzmu, lecz on odzywa się od czasu do czasu, a coraz w czym innym. Teraz nastała moda, by być szkaradnym: robisz z głowy ostrą szczotkę, nosisz kaftan, w jaki sznurują wariatów, do tego kładziesz pomarańczowe rękawiczki i ogromne buty, jak gdybyś cierpiał na podagrę. Milczałabym, gdyby te rzeczy były tańsze od ładnych, ale kosztują tyle samo, a mnie nie dają żadnej przyjemności.
Śmiejąc się serdecznie z tej napaści, Laurie przechylił głowę w tył, aż spadł mu filcowy kapelusz, który Jo czym prędzej podeptała. Skorzystał z tej poniewierki i dowodził jej, że bezpieczniej jest ubierać się niewykwintnie i zwinąwszy pomięty kapelusz, włożył go do kieszeni.
– Bądź dobrą dziewczyną i przestań już prawić morały; mam ich dosyć przez cały tydzień, a jak przychodzę do domu, wolałbym się bawić. Od jutra zacznę być oszczędny i będę się starał zadawalać życzliwe mi osoby.
– Dałabym ci pokój, gdybyś przynajmniej pozwolił odrosnąć włosom. Nie jestem arystokratką, ale przykro mi pokazywać się z indywiduum wyglądającym na boksera – rzekła Jo surowo.
– Skromny ubiór nie odkrada czasu naukom i dlatego, żeśmy go przyjęli – odparł Laurie, którego z pewnością nie można było oskarżać o próżność, skoro poświęcił piękną, falującą czuprynę dla drobnego meszku. – À propos Jo, zdaje mi się, że młody Parker nie na żarty szaleje za Amy; ciągle o niej mówi, pisuje wiersze i rozmarza się coraz bardziej. Lepiej zniweczyć tę pasyjkę w pączku, nieprawdaż? – dodał po chwili milczenia, poufnym tonem starszego brata.
– Ma się rozumieć; broń nas Boże od nowego wesela! Ach, o czym te dzieci nie myślą! – zawołała z takim oburzeniem, jak gdyby Amy i młody Parker byli jeszcze niedorostkami.
– W tym wieku zachodzą szybkie zmiany; któż wie, co z nami będzie, moja pani? Dziś jesteś dzieckiem, ale niedługo opuścisz nas, droga Jo, i pogrążysz w rozpaczy – rzekł, kręcąc głową na ogólne zepsucie.
– Bądź spokojny, nie należę do rzędu podobających się istot; nikt mnie nie zechce, i to СКАЧАТЬ