Krzyk do nieba. Mons Kallentoft
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyk do nieba - Mons Kallentoft страница 14

Название: Krzyk do nieba

Автор: Mons Kallentoft

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Kryminał

isbn: 9788381887205

isbn:

СКАЧАТЬ jest jak prze­tarta gru­bym papie­rem ścier­nym. W zie­lo­nych oczach coraz rza­dziej odbija się uśpiona prze­moc, która zawsze była jego cechą cha­rak­te­ry­styczną.

      Malin nie wie, czy wciąż sobie popala tak jak kie­dyś. Ale w zeszłym mie­siącu prze­szedł obo­wiąz­kowe bada­nie moczu, więc może dał sobie spo­kój z haszy­szem.

      Jest za stary na takie rze­czy.

      Sie­dzący przy nim Börje Svärd wygląda na zado­wo­lo­nego, mimo zaczer­wie­nio­nych oczu i opuch­nię­tej od kaca twa­rzy. Malin wie, że ma nową kochankę. Pew­nie pięt­na­ście lat młod­szą od niego, znów zaczął zapusz­czać pod­krę­cone wąsy. Zasta­na­wia się, o co cho­dzi ze star­szymi męż­czy­znami i młod­szymi kobie­tami. Börje ma pięć­dzie­siąt pięć lat. Kobieta, z którą go widziała, jak szli Hamn­ga­tan, trzy­ma­jąc się za ręce, nie może mieć wię­cej niż czter­dziestkę. No i jest ładna. Ciem­no­włosa pięk­ność. Co takiego widzi w Börjem?

      Pew­nie jest dobry w łóżku, myśli Malin. Tro­skliwy. Może wydaje jej się, że ma pie­nią­dze, ale w takim razie musi być po pro­stu głu­pia.

      Poli­cjanci nie mają pie­nię­dzy.

      Myśli o jutrzej­szej randce. Ma kom­plet­nie gdzieś, czy on jest bogaty, ale lepiej żeby był dobry w łóżku.

      Elin Sand sie­dzi u szczytu stołu. Odsu­nęła krze­sło naj­da­lej jak się dało, żeby zmie­ściły się jej dłu­gie nogi. Ma na nosie oku­lary. Na ogół ich nie nosi. Naj­wy­raź­niej upał tak podraż­nia jej oczy, że nie może zało­żyć socze­wek. W oku­la­rach też jej ład­nie, cien­kie oprawki spra­wiają, że wygląda na bystrą i inte­li­gentną, a rze­czy­wi­ście taka jest. W poli­cji odnosi suk­ces za suk­cesem. Zimą roz­wią­zała sprawę gwałtu nie­mal zupeł­nie sama, a teraz wspo­mi­nała coś o prze­pro­wadzce do rodzin­nego Malmö. Z tego, co zro­zu­miała, u jej mamy roz­po­znano wcze­sne sta­dium Alzhe­imera. To byłaby strata dla wydziału, gdyby Elin musiała wyje­chać, myśli Malin. Zna­le­zie­nie dobrej mło­dej śled­czej gra­ni­czy z nie­moż­li­wo­ścią.

      Bra­kuje tylko Johana Jakobs­sona. Nie wró­cił jesz­cze do zdro­wia po tym, jak pod­czas zeszło­rocz­nego śledz­twa w spra­wie mor­der­stwa pchnięto go nożem. Stra­cił dużo krwi, a trans­port tlenu do mózgu zabu­rzony został na zbyt długo. Johan wró­cił do domu do rodziny w Lin­ghem, ale reha­bi­li­ta­cja wciąż trwa. Musi nauczyć się znów sta­bil­nie cho­dzić, z mówie­niem też wciąż jesz­cze nie jest tak jak powinno, ale leka­rze nie wyklu­czają, że w swoim cza­sie będzie mógł wró­cić do służby. Mózg naj­wy­raź­niej znaj­duje sobie nowe połą­cze­nia, potrafi rege­ne­ro­wać się bar­dziej, niż to wydaje się moż­liwe, jeżeli pewne ośrodki nie są mocno uszko­dzone lub cał­ko­wi­cie znisz­czone.

      Elin wyko­nuje teraz sporą część pracy Johana. Orien­tuje się w sys­te­mach, wie, gdzie w Inter­ne­cie i dark­ne­cie znaj­dują się naj­trud­niej dostępne infor­ma­cje.

      Göran Möller zapi­suje na tablicy nazwi­sko dwu­let­niego Oli­vera Anders­sona.

      Potem zabiera głos.

      – To cho­ler­nie smutna histo­ria, nikt z nas nie chce w tym grze­bać. Ale musimy prze­pro­wa­dzić śledz­two, usta­lić, co dokład­nie się stało. Sprawa nie wymaga zaan­ga­żo­wa­nia całego zespołu, więc pro­po­nuję, żeby tę robotę wzięli na sie­bie Zeke i Malin, jako że pierwsi byli na miej­scu zda­rze­nia.

      Malin wie­działa, że tak to się skoń­czy.

      Spo­gląda na Zekego, ten kiwa głową.

      – Jasne – mówi Malin. – To chyba naj­bar­dziej oczy­wi­ste roz­wią­za­nie.

      – Karin prze­pro­wa­dza wła­śnie sek­cję zwłok – cią­gnie Göran. – Sądzę, że to wszystko wyja­śni. Póź­niej pozo­sta­nie nam tylko usta­lić, co się wyda­rzyło przed połu­dniem, i upew­nić się u rodziny, czy w rela­cji rodzi­ców z chłop­cem nie było niczego dziw­nego.

      Malin czuje, jak gwał­tow­nie wzbiera w niej złość.

      – Chcesz powie­dzieć, że celowo zosta­wiła go w samo­cho­dzie? Żadna matka by tak nie zro­biła.

      Pozo­stali mil­czą, ciszę prze­rywa Karim:

      – Czy­ta­łem o takich przy­pad­kach w Sta­nach, tak czy owak musimy prze­pro­wa­dzić śledz­two. Dla dobra sprawy.

      – Okej. Zaj­miemy się tym – mówi Malin.

      – Czy my się możemy jesz­cze do cze­goś przy­dać? – pyta Börje.

      – Nie będzie tego chyba tak dużo – mówi Zeke. – A teraz jest chyba względ­nie spo­koj­nie?

      – Bar­dzo spo­koj­nie – odpo­wiada Göran. – I to dobrze.

      – Są stare sprawy, któ­rymi trzeba się zająć – przy­po­mina Wal­de­mar.

      – A ja chyba pojadę odwie­dzić Johana – mówi Elin. – W porządku?

      – To zawsze jest w porządku. – Göran nie ma nic prze­ciwko temu. – Chyba że są jakieś sytu­acje kry­tyczne.

      – Mama Oli­vera dostaje dużo hejtu na Face­bo­oku – zwraca uwagę Malin. – Powin­ni­ście zoba­czyć, co tam wypi­sują.

      – Już widzia­łam – mówi Elin.

      – Zasta­na­wiam się, czy nie powin­ni­śmy przy­znać jej ochrony. Albo ojcu chłopca.

      – W obec­nej sytu­acji to byłaby prze­sada – stwier­dza Göran Möller.

      Malin patrzy na Karima. Jest cie­kawa jego zda­nia. Może zwró­ce­nie uwagi na groźby i przy­zna­nie ochrony Anders­so­nom nada­łoby sytu­acji wię­cej dra­ma­ty­zmu i przy­cią­gnę­łoby prasę.

      Ale Karim mil­czy.

      Odzywa się Zeke:

      – Poroz­ma­wiamy z ludźmi z ich oto­cze­nia. Zdzi­wił­bym się, gdyby rze­czy­wi­ście coś im gro­ziło, poza hej­tem na por­ta­lach spo­łecz­no­ścio­wych. Na tę chwilę nie potrze­bują ochrony.

      – Od czego zacznie­cie? – pyta Göran.

      – Zadzwo­nię do tego den­ty­sty – stwier­dza Zeke. – Żeby poświad­czył, że Anders Anders­son miał u niego wizytę. Mamy już potwier­dze­nie ze żłobka, że do niego dzwo­nili.

      Göran pota­ku­jąco kiwa głową.

      W sali kon­fe­ren­cyj­nej zapada cisza.

      Mil­cze­nie stra­pio­nych poli­cjan­tów, sprawa, która wła­ści­wie nie jest sprawą, śmierć, która nie nosi СКАЧАТЬ