Krzyk do nieba. Mons Kallentoft
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyk do nieba - Mons Kallentoft страница 13

Название: Krzyk do nieba

Автор: Mons Kallentoft

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Kryminał

isbn: 9788381887205

isbn:

СКАЧАТЬ nie było go, kiedy przy­szła tam następ­nym razem, przy­gląda się teraz pniom, szuka wyry­tych liter, ale wie, że ich nie znaj­dzie.

      Dla­czego mia­łyby tam być?

      Mor­derca raczej nie zro­biłby cze­goś takiego tak bli­sko komendy, nawet jeśli są mor­dercy, któ­rzy uwiel­biają drwić sobie z poli­cji.

      Cza­sami zasta­na­wiała się, skąd mor­derca mógł wie­dzieć, że będzie prze­cho­dziła obok tego drzewa w Trädgårdsföreningen. Na ogół ni­gdy tam­tędy nie cho­dzi, więc to musiał być przy­pa­dek. Ale może mor­derca jakimś cudem wie, że zna­leźli literę wyrytą w pniu drzewa. Prze­cież wkrótce potem została znisz­czona.

      Pot ciek­nie jej spod wło­sów, jej jasnych wło­sów upię­tych w kok. Ciało pra­cuje, kiedy masze­ruje pod górkę.

      Do niczego nie doszli w spra­wie chłopca na łące.

      Kolejna zna­le­ziona litera niczego nie wnio­sła. Karin oczy­wi­ście nie mogła jedy­nie na pod­sta­wie zdję­cia stwier­dzić, kiedy ją wyryto, a na ziemi wokół drzewa niczego nie zna­la­zła. Malin chciała zoba­czyć filmy z moni­to­ringu z okresu, od kiedy zna­la­zła literę, do momentu aż znik­nęła, lecz nagra­nia niczego nie poka­zały, a kamera, która naj­praw­do­po­dob­niej mogła uchwy­cić poten­cjal­nego mor­dercę, była zepsuta. Jak to czę­sto bywa z kame­rami.

       Nie chcę, nie chcę.

      Słowa chłopca wra­cają do niej cza­sami w snach, ale też na jawie, tak jak teraz, kiedy powoli zmie­rza w stronę komendy, budynku, który stał się jej życiem, pochło­nął to, co powinno być jej naj­lep­szymi latami i co może rze­czy­wi­ście nimi było.

      Malin zaczęła tak patrzeć na swoje życie.

      Jak na dobre życie.

      Życie, które nie mogło poto­czyć się ina­czej, w któ­rym to, co kie­dyś postrze­gała jako błędy, teraz wydaje się czymś oczy­wi­stym. Stała się dokład­nie takim czło­wie­kiem, jakim mogła się stać.

      Fuck-upem.

      Poszu­ki­waczką prawdy, która wszyst­kie swoje wąt­pli­wo­ści, cały swój lęk, tłumi używką, jaką aku­rat ma pod ręką: alko­ho­lem, sek­sem, pracą.

      Spo­gląda na komendę.

      Chło­piec i jego zmiaż­dżone kości.

       Nie chcę.

      Malin oddy­cha. Krót­kie, gwał­towne odde­chy, a póź­niej dłu­gie. Jest coś przy­jem­nego w tym, że sta­jemy się starsi, myśli. Czło­wiek zdaje sobie sprawę, że żało­wa­nie tego, co się zro­biło, jest pozba­wione sensu.

      12

      Zeke wyłą­czył sil­nik, kli­ma­ty­za­cja natych­miast prze­staje pra­co­wać. W samo­cho­dzie wciąż jest cie­pło, ale tro­chę lepiej niż wtedy, gdy otwo­rzył drzwi na par­kingu przed szpi­ta­lem.

      Sie­dzi przez chwilę w aucie. Do spo­tka­nia zostało jesz­cze tro­chę czasu.

      Wciąż ma przed sobą obraz chłopca. Jak leży mar­twy w obję­ciach swo­jej mamy, obraz smutku i kru­cho­ści tego życia.

      To mogła być Tess. On i Karin mogli pew­nego razu o niej zapo­mnieć.

      Nie usły­szeć krzy­ków.

      Pod skle­pem ICA Maxi. Pod Ikeą. Gdzie­kol­wiek. Ale czy na pewno? Czy rze­czy­wi­ście każdy mógłby popeł­nić taki błąd?

      Myśli o Karin i o sobie samym, o ich związku. Dobrze im się układa. Zeszłego lata spę­dzili pięć dni w Nowym Jorku bez Tess. Prze­cha­dzali się po Man­hat­ta­nie w przy­jem­nym let­nim słońcu, jedli, pili i wyda­wali zde­cy­do­wa­nie zbyt dużo pie­nię­dzy. Kochali się. Wciąż czują do sie­bie pożą­da­nie.

      Nie sądził, że takie wra­że­nie zro­bią na nim dra­pa­cze chmur na Man­hat­ta­nie, ale tak wła­śnie było. Zupeł­nie ina­czej wyglą­dały w rze­czy­wi­sto­ści niż w fil­mach.

      Widzi Malin wycho­dzącą z lasu. Spo­cone czoło, ner­wo­wość w spoj­rze­niu. A może to wła­śnie spo­kój? Nadzieja? Trudno stwier­dzić z takiej odle­gło­ści. Jedno jest pewne. Teraz wydaje się sta­bilna, jakby nabrała nowego życio­wego odde­chu, jakby coś głę­boko się w niej zmie­niło. Jed­no­cze­śnie spra­wia wra­że­nie, jakby cze­goś jej bra­ko­wało, może fizycz­nej bli­sko­ści.

      A może tego zawsze potrze­bo­wała? – pyta się w duchu Zeke. Być star­sza. Tylko z wie­kiem może osią­gnąć pew­nego rodzaju wewnętrzny spo­kój. Wiele prze­szła, wydaje się silna, jakby nic nie mogło jej zaszko­dzić. Ale on wie, że Malin jest samotna, a samot­ność więk­szość ludzi z cza­sem ściera na pył. Ma nadzieję, że dobrze układa jej się z Tove, kiedy razem spę­dzają lato, które poda­ro­wał im los.

      Malin opo­wia­dała mu o Tove, kiedy raz w porze lun­chu poszli na pizzę na Vasa­stan. Że prze­śla­dują ją doświad­cze­nia z Konga. Malin nie wie­działa, co powie­dzieć ani co robić. Zeke zapro­po­no­wał, żeby Janne poga­dał z Tove, prze­cież prze­szedł swoje, kiedy pra­co­wał w Rwan­dzie. Ale Malin tylko mach­nęła ręką, pew­nie nie podo­bała jej się myśl, że Tove i Janne mie­liby się do sie­bie zbli­żyć.

      Kur­czowo trzy­mamy się tego, co mamy, myśli. Za wszelką cenę.

      Widzi, że Malin nad­cho­dzi.

      Jestem z tobą. Ta praca byłaby do dupy, gdyby nie ty.

      W sali kon­fe­ren­cyj­nej panuje przy­jemny chłód. Nowo zamon­to­wana kli­ma­ty­za­cja sku­tecz­nie dmu­cha chłod­nym powie­trzem na poli­cjan­tów zgro­ma­dzo­nych w pomiesz­cze­niu.

      Zebrali się wszy­scy.

      Cały Wydział Docho­dze­niowo-Śled­czy w Linköpingu, razem z komen­dan­tem poli­cji Kari­mem Akba­rem. Szef wydziału, Göran Möller, stoi przy sucho­ście­ral­nej tablicy. Jego coraz bar­dziej pomarsz­czona twarz jest teraz opa­lona. Prze­cze­suje pal­cami rzad­kie sza­ro­blond włosy. Popra­wia pasek beżo­wych baweł­nia­nych chi­no­sów i roz­gląda się po sali, nie mówiąc nic.

      Malin patrzy po pozo­sta­łych.

      Karim raczył się pofa­ty­go­wać na spo­tka­nie. Malin wie dla­czego. Sprawa Oli­vera przy­cią­gnie tu media, dla­tego Karim chciał w nim uczest­ni­czyć. Przez jakiś czas był zupeł­nie nie­za­in­te­re­so­wany poka­zy­wa­niem się publicz­nie, ale jakieś pół roku temu znów się w to zaan­ga­żo­wał. Cho­dzą plotki, że jego żona Vivianne, pro­ku­ra­tor, ma zająć jakie poli­tyczne sta­no­wi­sko w Sztok­hol­mie w Mini­ster­stwie Spra­wie­dli­wo­ści. Może Karim stara się być bar­dziej widoczny, żeby i jemu zapro­po­no­wali СКАЧАТЬ