Piękno ludzkiej duszy. Osho
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу PiÄ™kno ludzkiej duszy - Osho страница 6

Название: PiÄ™kno ludzkiej duszy

Автор: Osho

Издательство: PDW

Жанр: Философия

Серия: Prawdziwe życie

isbn: 9788381432238

isbn:

СКАЧАТЬ Gwiazdy, drzewa, zwierzęta są o wiele niżej niż ty, więc nie możesz zrzucać odpowiedzialności na nie.

      Bycie świadomym oznacza osiągnięcie takiej dojrzałości, która pozwala ci przejąć odpowiedzialność za siebie i całą otaczającą cię rzeczywistość.

      W takiej sytuacji za wybuch w fabryce gazu w Bhopalu odpowiedzialność ponosimy my sami. Spowodowali go jacyś głupcy, którzy nie zachowali ostrożności. I nie chcę, żeby ci ludzie byli ukarani piekłem. Bo nie ma żadnego piekła! Powinni zostać ukarani tu i teraz, aby taki wypadek nigdy więcej się nie powtórzył. Na świecie zbudowano tysiące podobnych fabryk. Jeśli taka katastrofa zdarzyła się w jednej z nich, może także zdarzyć się gdzie indziej. To był jedynie trujący gaz. Teraz mamy elektrownie jądrowe. Przez nieuwagę jednego człowieka może ucierpieć cały świat…

      Stworzyliście bardzo niebezpieczne rzeczy, ale nie poszło za tym stworzenie na tyle wysokiego poziomu świadomości, żeby ludzie zachowali pełną ostrożność. Jeśli tworzysz broń nuklearną… I nie, nie jestem temu przeciwny, ponieważ broń nuklearna może okazać się niezwykle kreatywna. Wszystko, co ma siłę niszczenia, ma także siłę tworzenia – zależy, jak tego użyjesz. Miecz w twojej dłoni może kogoś zabić, ale może także kogoś uratować. Miecz jest neutralny – od ciebie zależy, jak go użyjesz.

      Nie jestem przeciwny broni jądrowej ani żadnemu innemu uzbrojeniu. Wiemy, że stanowi to niebezpieczeństwo w rękach człowieka, ale nie możemy się z tego wycofać. Nie jesteśmy w stanie rozbroić wszystkich ładunków nuklearnych. Jest to niemożliwe, ponieważ nie jesteśmy w stanie się cofnąć – możemy tylko iść do przodu. Co w takim razie powinniśmy zrobić? Politycy, inteligencja, organizacje humanitarne uważają, że powinno się zakazać produkcji kolejnego uzbrojenia. Jednak nikt nie jest w stanie tego powstrzymać, a proponowane przez nich rozwiązanie nie ma racji bytu. Nie zgadzam się z nim.

      Ja twierdzę, że należy rozwijać ludzką świadomość do takiego samego poziomu, do jakiego rozwinęliśmy wyścig zbrojeń. Wtedy problem rozwiąże się sam. Nie wkładaj miecza w dłoń dziecka – pozwól dziecku bawić się drewnianym mieczem. Niech dojrzeje, niech stanie się bardziej uważne. Ale jestem przeciwny odebraniu mu miecza. Byłoby to sprzeczne z naturą rzeczy.

      Czy w całej historii ludzkości zaistniał jakikolwiek precedens polegający na tym, że ludzkość zrobiła krok w tył? Byłoby to wbrew wszelkim zasadom życia. Nie wal więc głową w ścianę. Zrób coś innego: rozwijaj ludzką świadomość, ludzką uważność.

      Pewien książę został wysłany do mistrza zen, aby nauczyć się fechtunku. To dość niezwykłe, ale w Japonii zakorzeniło się w tradycji, że mistrz o ogromnej świadomości, który naucza medytacji, naucza także fechtunku. Jest to, moim zdaniem, bardzo ważne, wręcz konieczne.

      Książę podszedł do mistrza i powiedział: „Przysłał mnie ojciec. Jest stary i nie pożyje już długo – może rok, może dwa. Wysłał mnie do ciebie z pilną prośbą, żebyś mnie przygotował, zanim on umrze. Chce, żebym wrócił do niego do domu, dopiero kiedy potwierdzisz, że jestem gotowy. Jeśli bowiem nie będę gotowy, mój ojciec nie będzie mógł odejść w spokoju. Jestem przygotowany w wielu różnych dziedzinach. Nauczyłem się łucznictwa, fechtunku i innych technik walki, które mogą się przydać w czasie wojny. Osiągnąłem w nich mistrzostwo. Po ukończeniu studiów wróciłem do ojca, by powiedzieć, że zdobyłem wszystkie potrzebne świadectwa, certyfikaty i medale; że jestem gotowy. On jednak twierdzi, że nie. Uważa, że brak mi czegoś, co stanowi podstawę wszystkiego. Powiedział mi: »Wszystko, co przyniosłeś, ma swoją wartość i być może pewnego dnia się przyda. Najpierw jednak pójdź do tego mistrza i naucz się jeszcze medytacji. Dopóki medytacja nie wspiera wojownika w tobie, jesteś jedynie zwykłym niebezpiecznym żołnierzem. Nie mogę oddać królestwa w twoje ręce. Musiałbym poszukać kogoś innego. Udaj się więc jak najszybciej i szybko się ucz«. Toteż jeśli chodzi o mnie, mistrzu, jestem w pełni gotowy. Zrobię wszystko, co każesz. Proszę, żebyś nauczył mnie jak najszybciej”.

      Mistrz odpowiedział: „Zacznijmy od tego, że nie będę cię uczył pod presją czasu. Nie potrafię przewidzieć, ile to nam zabierze – rok, dwa lata, dziesięć czy może pięćdziesiąt. Tego się nie da określić. To zależy od tego, jak szybko będziesz się uczył. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, bo sam też już jestem stary i nie mam zbyt wiele czasu. Nie planowałem już przyjmować żadnego ucznia, ale skoro przysyła cię król, mój stary przyjaciel, z którym mieliśmy tego samego nauczyciela medytacji, nie mogę odmówić. Twoja nauka zaczyna się od tej chwili”.

      Książę zapytał mistrza, co miałby robić, a ten odpowiedział mu: „Nie musisz robić nic konkretnego poza zwykłymi czynnościami, jak sprzątanie, gotowanie, wyciąganie wody ze studni, rąbanie drewna. Pamiętaj tylko o jednym – musisz zachować uważność, bo będę cię atakował znienacka. Rób, co chcesz, ale zachowaj uważność”.

      Zdziwiło to księcia, ale pomyślał sobie, że jego ojciec na pewno wiedział, co czyni, przysyłając go tutaj. Początkowo mistrz uderzał go co chwila. Stąpał bezszelestnie i nagle wyskakiwał, zadając bolesny cios.

      Po upływie piętnastu dni książę był cały poobijany. Nie mógł spać ani na jednym, ani na drugim boku; bolało go całe ciało. Jednak z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zadowolony z siebie, bo coraz częściej udawało mu się zawczasu usłyszeć kroki mistrza. Jego uważność wyostrzała się coraz bardziej.

      Wcześniej nie był taki świadomy, toteż nie zauważał, że mistrz się zbliża; odgłos jego kroków był tak cichy, że książę nie był w stanie go usłyszeć. Teraz jednak, pod wpływem ciosów mistrza, jego świadomość rozwijała się coraz bardziej. Musiał zachowywać nieustanną uważność; cokolwiek robił, wiedział, że mistrz gdzieś się czai. Kiedy rąbał drewno, jego uwagę zaprzątała tylko jedna myśl: z której strony mistrz się pojawi i jak się bronić przed uderzeniem jego kija?

      Staruszek próbował uderzyć księcia, ale ten coraz częściej chwytał jego bambusowy kij, aż w końcu, po upływie trzech miesięcy, nie udało mu się zadać już ani jednego ciosu w ciągu całego dnia. Książę bardzo się z tego ucieszył. To był dla niego naprawdę wspaniały dzień. Na dodatek ciało przestało go boleć – po otrzymaniu tylu uderzeń kijem wydawało się twarde jak stal. Zdał sobie sprawę, że posiadł moc, której nigdy wcześniej w sobie nie miał.

      Teraz, gdy jego ręka trzymała miecz, czuł, że ona także jest ze stali. Cieszył się, że jego ciało stało się takie mocne pod wpływem razów mistrza. Cieszył się także z tego, że stał się tak bardzo uważny; potrafił wyczuć obecność mistrza z dużej odległości, kiedy ten przebywał w innym pomieszczeniu. Krzyczał wtedy ze swojego pokoju: „Nawet nie próbuj – zachowuję uważność!”.

      Mistrz przychodził zawsze ze swojego pokoju. Któregoś dnia książę wyczuwał jego kroki za każdym razem i przez dwadzieścia cztery godziny mistrz nie był w stanie wejść niezauważony. Następnego dnia wezwał księcia do siebie. Obaj byli bardzo zadowoleni. Mistrz powiedział: „Od teraz zaczynamy drugi etap nauki. Do tej pory biłem cię bambusem. Od jutra będę używał prawdziwego miecza”.

      Książę pomyślał: „Prawdziwy miecz! Kij bambusowy to jedno – jakoś mi się udało zachować uważność – ale teraz staje się to niebezpieczne. Wystarczy, że zagapię się jeden raz, i będzie po mnie. A ten stary człowiek zadawał mi tak mocne razy kijem, że całe moje ciało jest teraz twarde jak stal. Co się stanie, gdy uderzy mnie mieczem?”.

      Mistrz СКАЧАТЬ