Kroniki Nicci. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kroniki Nicci - Terry Goodkind страница 3

Название: Kroniki Nicci

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Детективная фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788381887175

isbn:

СКАЧАТЬ Chcą spokojnego i dobrego życia.

      Świt rozjaśnił okolicę i rozległ się alarm. Straże na wysokich murach otaczających miasto zaczęły wołać – najpierw jeden okrzyk, potem mnóstwo. Zaczęły bić dzwony.

      Lila podniosła wzrok i zmarszczyła brwi.

      – To dzwony ostrzegające przed inwazją. Nie biły od stuleci.

      – Jakież zagrożenie mogłoby stamtąd nadciągać? – zapytała Nicci, przypominając sobie szeroką, pustą dolinę, z dwóch stron ograniczoną linią gołych wzgórz.

      Alarm stawał się coraz głośniejszy i bardziej naglący, więc pospieszyli ku zewnętrznym murom. Mrra za nimi. Stuart, naczelny kapitan miejskiej straży, spotkał się z nimi u podstawy muru; był przeraźliwie blady.

      – Ruszają się! Po całym tym czasie… ruszają się!

      – Kto? – zapytał Bannon. – Co się dzieje?

      Nicci przepchnęła się obok Stuarta i pobiegła po kamiennych schodach na szczyt wysokiej ściany. Inni poszli jej śladem i na parapecie muru obronnego zapatrzyli się na zachód, ku pogórzu i dalekim górom. Kiedy przecinali tę szeroką dolinę, natrafili na potężną armię kamiennych wojowników, niegdyś dowodzoną przez generała Utrosa; wojska obległy Ildakar i niemal go pokonały, zanim czarodzieje rzucili czar petryfikujący, który zmienił żołnierzy w kamień.

      Teraz w mglistym świetle brzasku Nicci ujrzała, że cała ogromna kamienna armia się porusza. Żołnierze, z dawna zamienieni w posągi, formowali szyki przeciwko Ildakarowi.

      ROZDZIAŁ 2

      Nathan patrzył ze szczytu muru obronnego na ogromną armię.

      – Drogie duchy, nie to spodziewałem się zobaczyć.

      Bannon zbladł i starał się zapanować nad oddechem. Lila stała przy nim, twarda i wyzywająca.

      Kiedy pierwszy raz natrafili na kamienne posągi, Nathan oglądał je z zapałem wielkiego historyka – badał ich zbroje, oręż, twarze dawno temu zastygłe w chwili oczekiwanego zwycięstwa nad potężnym Ildakarem. Przez wieki czytał i się uczył, toteż znał historię generała Utrosa i prób podbicia przez ogromną armię całego Starego Świata, w imieniu imperatora generała Kurgana. Lecz kiedy wraz z Nicci i Bannonem wkroczyli do legendarnego miasta i wplątali się w zamieszki, czarodziej już nie myślał o skamieniałej armii.

      Poczerwieniały kapitan Stuart wpatrywał się w zbliżające się do murów wojska oblężnicze.

      – Nasze miasto ma dość problemów po rebelii. Moi strażnicy nadal gaszą pożary, łapią zwierzęta i przepędzają szabrowników. Ale to…

      Nicci zapytała przytomnie:

      – Co przywróciło do życia pradawnych żołnierzy i dlaczego akurat teraz? To nie przypadek.

      Bannon wychylił się poza mur, żeby lepiej widzieć.

      – Pamiętacie, że ten Ulrich się ocknął, kiedy byłem tam z Amosem, Jedem i Brockiem. Zaklęcie straciło moc, a był tylko jednym oszołomionym wojownikiem spośród wielu tysięcy. – Młodzian posmutniał. – Ulrich prosił nas o pomoc, ale oni rzucili go na arenę. Zabił go naczelny treser Ivan.

      – Trudno go było zgładzić, bo ciało nadal miał po części z kamienia i twardszą skórę – przypomniała im Nicci, skupiając się raczej na zagrożeniu niż na smutnej opowieści. – I Ulrich był tylko zwykłym piechurem. Ta armia liczy wiele tysięcy.

      Nathanowi zaschło w gardle, kiedy to do niego dotarło. Popatrzył na Stuarta.

      – Proponowałbym, kapitanie, żebyś zamknął i zabarykadował bramy i nakazał mającym dar rzucić czary wzmacniające. Sięgnij po zewnętrzne środki obronne Ildakaru.

      Stuart ruszył biegiem, zwołując czarodziejów i strażników.

      Elsa, urocza członkini dumy Ildakaru, tłumaczyła Nathanowi, że miasto jest właściwie nie do zdobycia – a przynajmniej powinno takie być. Jednak on nie był przekonany, że po piętnastu wiekach pod całunem nieśmiertelności miasto zachowało środki obronne. Członkowie dumy byli zbyt pewni siebie, zadowoleni ze swojego odosobnienia. Całun wyłączył Ildakar z normalnego upływu czasu, przeniósł tam, gdzie nie mogła go dosięgnąć żadna magia ani armia.

      Lecz teraz całun został zniszczony i Ildakar nie mógł się już ukrywać. Miasto znalazło się w realnym świecie i przestał działać czar petryfikacji ujarzmiający wrogie wojska. Nathan wiedział, że wódz-czarodziej odgrywał najważniejszą rolę w rzucaniu tego czaru, a teraz skompromitowany Maxim uciekł z miasta. Czyżby zdołał jakoś odczynić własny czar i uwolnić armię w akcie ostatecznej zdrady?

      Nathan potrząsnął długimi siwymi włosami, po czym postarał się, żeby jego głos zabrzmiał pewnie dla otuchy innych, stłoczonych na szczycie muru.

      – Będziemy musieli polegać na własnych środkach.

      Po wydarzeniach minionej nocy i zniszczeniu ofiarnej piramidy żadna moc krwawej magii nie przywróci całunu nieśmiertelności.

      Bannon wpatrywał się w chmary poruszających się w oddali postaci.

      – Tylu ich! Słodka Matko Morza, to jak setki mrowisk gotowych wyruszyć na wojnę.

      – Gdyby byli mrówkami, moglibyśmy ich rozdeptać – stwierdziła Lila; najwyraźniej spodobał się jej ten pomysł.

      Zrezygnowany Nathan popatrzył na Nicci.

      – Cóż, czarodziejko, nie wygląda na to, żebyśmy mieli natychmiast stąd odejść.

      Zaaferowana Elsa, w purpurowych szatach, wdrapała się na szczyt muru.

      – Ach, tu jesteś, Nathanie! Chciałam mieć pewność, że nie będziesz beze mnie ratował miasta, skoro już odzyskałeś dar. – W jej oczach lśnił podziw. – Widziałam, co zrobiłeś olbrzymiemu Ixaxowi i nie wątpię, że sam jeden zmiótłbyś tę ogromną armię.

      – Dzięki, że tak we mnie wierzysz, moja droga, ale to trochę trudniejsze. – Nathan poczuł w piersi żar, niemający nic wspólnego z bijącym w nim nowym sercem Ivana.

      Nie tylko grube mury chroniły Ildakar, odgradzając miasto od równiny. Czarodzieje przed tysiącleciami zmienili rzeźbę krajobrazu, unosząc wielką połać ziemi nad rzeką Killraven. Od tamtej strony miasto kończyło się nagle urwiskiem wznoszącym się wysoko ponad wodę. To magiczne wypiętrzenie poszerzyło również koryto rzeki, tworząc w jej dolnym biegu rozległe niziny z plątaniną rzecznych odnóg. Okoliczne moczary stanowiły solidną osłonę, ze swoimi potwornymi bagiennymi stworami stworzonymi przez ildakarskich czarodziejów.

      Do miasta najłatwiej byłoby się dostać przez równinę. Wieki temu generał Utros prowadził swoją armię właśnie od tej strony – zapełnił ziemię swoimi żołnierzami, oblegając miasto.

      Zatroskany Bannon zmrużył orzechowe oczy.

      – Wpadliśmy w pułapkę.

      – W СКАЧАТЬ