Prom. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Prom - Remigiusz Mróz страница 20

Название: Prom

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Ślady Zbrodni

isbn: 9788327156624

isbn:

СКАЧАТЬ powiedział, że jest z „Færøsk Dagblad”.

      – Słucham?

      Katrine poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy.

      – Nie znałem go wcześniej, ale pewnego wieczoru przysiadł się w mesie. Rozmawialiśmy chwilę.

      Ellegaard spojrzała na Bærentsena. Wyglądał, jakby miał zemdleć.

      Nie rozumiała, jak to możliwe.

      Sobota, 14 stycznia, godz. 16.00

      Straż przybrzeżna zareagowała natychmiast, podobnie postąpiły wszystkie inne służby, które czuwały nad sytuacją na brzegach wysp Streymoy i Nólsoy. Gapiów odsunięto, szybko odgrodzono teren i zablokowano drogi dojazdowe.

      Hallbjørn siedział w służbowym mondeo Sigvalda, czekając z komórką w ręku. Nolsøe bębnił palcami w kierownicę, raz po raz zerkając na pasażera. Po chwili wreszcie się opanował i zapatrzył się gdzieś w dal.

      – Oni wszyscy umrą, Olsen.

      Hallbjørn przez moment nie wierzył, że naprawdę to usłyszał. Zgromił Sigvalda wzrokiem, ale tamten nie zwracał na niego uwagi.

      – Spójrz prawdzie w oczy.

      Olsen uznał, że najlepiej powstrzymać się od komentarza. Z pewnością byłby obraźliwy, a ostatnim, czego mu trzeba, był kolejny konflikt z Nolsøem.

      – Nie uratujemy ich – ciągnął Sigvald.

      Hallbjørn spojrzał na komórkę. Nadal nic.

      – Choćbyśmy…

      – Zamkniesz się?

      – Mówię tylko, że to nas przerasta.

      – Nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę od ciebie takie słowa.

      – A jednak usłyszałeś. Weź to sobie do serca.

      – Sigvald, do kurwy nędzy…

      – Wiem, że ona jest na pokładzie. Tym bardziej powinieneś być gotowy na wszystko.

      Hallbjørn pokręcił głową i odwrócił wzrok. Starał się wymazać z pamięci to, co właśnie usłyszał. Sigvald mówiący, że coś go przerasta? Olsen nie potrzebował dodatkowych dowodów, by zdawać sobie sprawę, że sytuacja jest opłakana. Ale taka deklaracja to pieczętowała.

      Przypuszczał jednak, że to inne słowa Nolsøego będą odbijały mu się echem w umyśle. „Oni wszyscy umrą, Olsen”.

      Ścisnął mocniej komórkę akurat w momencie, gdy zaczęła dzwonić. Spojrzał na wyświetlacz i zobaczył informację o zastrzeżonym numerze. Nabrał tchu, a potem odebrał.

      – Dzień dobry, panie ministrze.

      – Dzień dobry.

      Polityk mówił niepewnym, pełnym niepokoju głosem. Zważywszy na okoliczności, było to całkowicie zrozumiałe. Olsen wolałby rozmawiać z szefem rządu, ale pojmował, że musi mu wystarczyć jego zastępca i jednocześnie minister spraw wewnętrznych. To on przekaże potem wszystko wyżej w hierarchii.

      – Dotarły do mnie niepokojące informacje – odezwał się Óli Kallsberg. – Na ile są potwierdzone?

      – Na tyle, na ile mogą na tym etapie.

      – Musi pan być bardziej precyzyjny.

      – Byłem, przekazując informacje komendantowi. Sądziłem, że natychmiast trafią do samej góry.

      – Premier wie już o całej sprawie.

      – Z całym szacunkiem, panie ministrze, ale w tej chwili powinni już o niej wiedzieć sekretarz generalny NATO, prezydent USA oraz…

      – Spokojnie – przerwał mu Kallsberg. – Nie działajmy pochopnie. Trzeba zweryfikować pańskie ustalenia.

      – Czas na weryfikację będzie później. Teraz musimy zawczasu podjąć wszelkie środki ostrożności. Nie stać nas na zwłokę, rozumie pan?

      – Rozumiem, że nie chcemy niepotrzebnie rozpętać burzy.

      – Niepotrzebnie? Chyba nie dostrzega pan, co…

      – Jeszcze raz apeluję o spokój.

      Hallbjørn zaklął w duchu. Typowy polityk. Chciał zrobić wszystko, by zapobiec tragedii, ale rozumiał przez to zupełnie co innego niż zwykły człowiek. Dla Kallsberga liczyło się, by zminimalizować negatywny wydźwięk, jaki pojawi się w światowych mediach.

      W tej chwili nie było jeszcze źle. Wyspy Owcze zostały pozbawione miana spokojnej enklawy, ale jeśli Olsen miał rację, w nadchodzących godzinach staną się punktem zapalnym nowego konfliktu. Najgorętszym miejscem na mapie świata.

      Do Kallsberga i innych najwyraźniej nie docierało, że nie da się zrobić niczego, by zapobiec medialnej katastrofie. Tymczasem mogła jeszcze istnieć szansa, by przeciwdziałać prawdziwej tragedii.

      – Proszę opowiedzieć mi wszystko od początku.

      – Mówiłem już komendantowi, do cholery…

      – Mimo to chciałbym sam to usłyszeć.

      Hallbjørn wyjął paczkę papierosów i spostrzegł, że trzęsą mu się ręce. Wydawało mu się, że zdążył się już uspokoić, ale najwyraźniej był w błędzie. Zapalił i wypuścił dym przez uchylone okno.

      Nolsøe bez słowa sięgnął do paczki i się poczęstował.

      – Premier jest gdzieś w pobliżu?

      – Nie.

      – To proszę go zawołać. I przełączyć mnie na głośnomówiący.

      – Zapewniam, że wszystko mu przekażę.

      – I minie jeszcze więcej czasu, a następnie premier będzie chciał usłyszeć wszystko od źródła.

      – Proszę się tym nie przejmować.

      – Jak mam się nie przejmować? Szef rządu nie ma czasu wysłuchać tego, co może wstrząsnąć nie tylko tym krajem, ale i całym światem? Do kurwy nędzy, panie ministrze, to nie są żarty.

      – Proszę bez nerwów – mruknął Óli Kallsberg. – W niczym nie pomagają. A premier jest zajęty rozmowami z przywódcami innych krajów europejskich. Zapewniam, że wszystko pójdzie sprawnie, jeśli tylko uzyskam informacje z pierwszej ręki.

      Hallbjørn zaciągnął się głęboko, spojrzał na tlącą się końcówkę papierosa, a potem wyrzucił go przez okno.

      – Przy ciele w Kvívík znaleziono odznakę z munduru wojskowego – zaczął, starając się zachować СКАЧАТЬ