Wszystko, czego pragnę w te święta. Anna Langner
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wszystko, czego pragnę w te święta - Anna Langner страница 8

Название: Wszystko, czego pragnę w te święta

Автор: Anna Langner

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-66436-86-2

isbn:

СКАЧАТЬ utrzymać rodzinkę razem – stwierdza z sarkazmem.

      Mrugam szybko, bo nie rozumiem, do czego pije.

      – Nie patrz tak na mnie. To sprawka twoich magicznych ciasteczek – dodaje.

      – Nie mam pojęcia, o co ci chodzi.

      – Nie zgrywaj świętej, kwiatuszku. Oboje wiemy, że doprawiłaś ciastka maryśką, a teraz staruszkowie mają niezłą fazę. – Bruno opiera się na krześle rozluźniony i zadowolony z siebie, zakładając ręce za głowę, a ja obserwuję, jak koszula opina jego umięśniony tors.

      Otwieram usta, by powiedzieć mu parę niemiłych słów, ale nagle coś sobie uświadamiam: gdy nakrył mnie w kuchni na paleniu blanta, szybko wrzuciłam resztę towaru do miski, w której potem wyrabiałam ciasto. Chowam twarz w dłoniach, gdy uświadamiam sobie, co narobiłam. Do moich uszu dociera jego głęboki, seksowny śmiech.

      – Jesteś urocza, gdy się wstydzisz.

      Na dźwięk tych słów coś we mnie pęka.

      To wszystko przez niego! Gdyby nie zjawił się w tym domu i nie wszedł nagle do kuchni, nic by się nie wydarzyło!

      Nie mogę uwierzyć, że mój brat przyjaźni się z kimś takim. Adam zawsze był spokojnym, sumiennym chłopakiem. Gdy dorósł, został cenionym architektem. To odpowiedzialny, rozsądny mężczyzna. Mam wrażenie, że Bruno jest jego całkowitym przeciwieństwem.

      – Mówił ci już ktoś, że jesteś dupkiem? – Nie kryję niechęci i zwężam oczy w szparki.

      Przez chwilę wygląda na zaskoczonego moim atakiem, ale szybko bierze się w garść i toczy ze mną pojedynek na spojrzenia.

      – Wolę być dupkiem niż kimś, kto nie widzi nic poza pracą i czubkiem własnego nosa – odgryza się, a ja ściskam w dłoni widelec i mam ochotę wbić mu go prosto w serce. – Jesteś jedną z tych nadętych panienek, które myślą, że pozjadały wszystkie rozumy, bo zarabiają więcej niż przeciętny człowiek. Praktycznie mieszkasz w pracy, ale oszukujesz się i wierzysz, że jesteś szczęśliwa. Kupujesz kolejne louboutiny, by poczuć się jeszcze bardziej zajebista, ale gdy wracasz do pustego mieszkania, masz ochotę wyć z samotności. Znam takie jak ty, Ewa.

      – Nikt cię nie prosił o psychoanalizę – odzywam się po dłuższej chwili tonem zimnym jak lód.

      Nie dość, że wygląda jak model z reklamy Guessa, to jeszcze potrafi rozgryźć człowieka w mgnieniu oka!

      – Kiedy ostatni raz zrobiłaś coś szalonego, nie licząc tego dzisiejszego blanta? Kiedy zrobiłaś coś spontanicznie, nie myśląc o konsekwencjach? – Bruno pochyla się nad stołem i wpatruje we mnie. Jego twarz jest poważna i skupiona, szczęki zaciśnięte, a spojrzenie przenikliwe. – Kiedy ostatni raz porządnie się wyspałaś? Kiedy w spokoju zjadłaś śniadanie? Kiedy ostatnio miałaś orgazm?

      Na dźwięk tych słów omal nie zachłystuję się powietrzem.

      – Własna ręka i wibrator się nie liczą. Kiedy ostatnio się z kimś pieprzyłaś, Ewa? – Jego głos przeradza się w złowrogi i jednocześnie podniecający szept, a ja mimowolnie zaciskam uda.

      Spanikowana rozglądam się po pokoju, ale nikt nie przychodzi mi z pomocą. Jestem tylko ja, Bruno i ta chora gra między nami.

      – Nie muszę ci odpowiadać – prycham, po czym wstaję od stołu, gwałtownie odsuwając krzesło.

      – To prawda, nie musisz. To było pytanie retoryczne. – Bruno patrzy na mnie tak, jakbym już stała przed nim naga.

      – Skoro tak szybko wyciągnąłeś wnioski na mój temat, to może czas, bym ja powiedziała parę słów o tobie. – Patrzę na niego z góry, choć nie jestem pewna, które z nas ma w tym momencie przewagę. – Nie jestem głupia, ktoś taki jak ty nie przyjeżdża na zadupie, żeby spędzić święta z obcymi ludźmi, bo potrzebuje ciepła domowego ogniska. Nie wiem, po co tu jesteś, ale nie podoba mi się to. Może owinąłeś sobie wokół palca mojego brata i próbujesz tej samej sztuczki na moich rodzicach, ale ze mną ci się nie uda.

      – Jesteś bystra, ale za wiele sobie dopowiadasz. – Bruno mówi tonem pełnym reprymendy, jakby on był szefem, a ja jego pracownicą. Patrzy na mnie inaczej niż przed chwilą. Bez żadnych emocji. Nie podoba mi się to spojrzenie.

      – Nie lubię, gdy ktoś węszy i zadaje pytania. Jestem miły, ale tylko do pewnego momentu. Jeśli ktoś zalezie mi za skórę, bardzo szybko potrafię sprawić, że będzie żałował. – Nie spuszcza ze mnie wzroku, a słowa wypowiada powoli, jakby chciał dać mi do zrozumienia, że mają drugie, mroczne dno.

      – Grozisz mi? – pytam drżącym głosem, choć staram się brzmieć na pewną siebie.

      – Nie, ja tylko informuję. – Uśmiecha się szeroko, ale w tym uśmiechu nie ma ani grama niewinności, tylko ciemność. – Dopóki będę w tym domu, nie zaśniesz w spokoju, Ewo. I pewnej nocy sama do mnie przyjdziesz, bym się tobą zajął. A tymczasem życzę ci słodkich snów.

      Zaciskam dłonie na oparciu krzesła, patrząc w jego ciemne, groźne oczy. Nikt nigdy nie mówił do mnie w tak bezczelny sposób. W sposób, który sprawia, że mam ochotę go spoliczkować, a potem rozłożyć przed nim nogi. Wszystko, co mówi Bruno, wywołuje we mnie skrajne emocje i robi bałagan w mojej głowie.

      Cisza między nami jest tak intensywna, że słyszę tylko mój ciężki oddech i tykanie zegara. Cokolwiek teraz powiem, nakręci go jeszcze bardziej. Muszę być ponad to.

      Odwracam się na pięcie i szybko wychodzę, nie oglądając się za siebie. Idę do swojego pokoju i zamykam drzwi na klucz. Moja klatka piersiowa szybko unosi się i opada. Nie mam pojęcia, czy to ze strachu, czy z podniecenia. Groził mi, a przynajmniej tak to brzmiało. Jestem wystraszona, zdezorientowana i… zaintrygowana.

      Powinnam się bać. Zamiast tego pierwszy raz od niepamiętnych czasów mam ochotę zsunąć majtki i pozwolić swoim palcom, by doprowadziły mnie do rozkoszy.

      Rozdział 5

      Nie mogę zasnąć, choć w moim starym łóżku, pod ukochaną patchworkową narzutą nigdy nie miałam z tym problemu. Niespodziewany przyjazd kumpla mojego brata zburzył moje sielankowe wyobrażenie tegorocznych świąt. Miało być jak zawsze – beztrosko i wesoło. Ja, rodzice, Adam i sernik mamy.

      Choć Bruno nadal jest na dole – bo przecież wyraźnie słyszę, jak rozmawia z moim bratem – mam wrażenie, jakby był tuż obok i obserwował, jak leżę w łóżku. Nie czuję się swobodnie, choć przecież to on jest tutaj gościem.

      Odtwarzam w głowie ten niewinny gest, na jaki zdobył się w kuchni, zakładając mi włosy za ucho. Czuję na sobie jego palące spojrzenie, choć przecież go tutaj nie ma. Zaczynam wariować, zupełnie bez powodu.

      To zwykły, lubiący się zabawić, przystojny mężczyzna. A jednak gdy o nim myślę, włoski na moim ciele stają dęba, a do głowy przychodzą mi zarówno przerażające, jak i podniecające wyobrażenia na jego temat.

      Zawsze byłam nastawiona na konkret. Nie lubię niedopowiedzeń i niuansów, szczególnie w СКАЧАТЬ