Название: Wszystko, czego pragnę w te święta
Автор: Anna Langner
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-66436-86-2
isbn:
– Piekę kaczkę i potrzebowałam odrobinę, by dodać jej aromatu – wyjaśnia mama, bo chyba zauważyła moje zaskoczone spojrzenie.
Oddycham z ulgą.
Jeszcze tego brakowało, by piła w samotności w środku dnia.
– Kiedy przyjeżdża Adam? – pytam i niemal rzucam się na stos domowych ciasteczek, które właśnie przede mną postawiła. Jestem pewna, że pierwszym miejscem, które odwiedzę po świętach, będzie klub fitness.
– Miał zjawić się dzień przed Wigilią, ale gdy mu powiedziałam, że dostałaś więcej urlopu i przyjeżdżasz wcześniej, obiecał też spróbować ugrać coś u swojego szefa. Jest szansa, że pojawi się lada dzień. Dziś, może jutro.
Rozpromieniam się, słysząc te słowa. Nie potrafię ukryć mojego przywiązania do Adama. Choć nasze drogi się rozeszły, to z moim bratem bliźniakiem, starszym ode mnie o osiem minut, zawsze będzie łączyć mnie szczególna więź. Jako dzieci byliśmy nierozłączni, a matka ubierała nas prawie identycznie, z tą różnicą, że Adam nigdy nie musiał nosić sukienek.
Robiliśmy wszystko razem, ale do czasu. Ja byłam dziewczynką, a on chłopcem, więc wkrótce każde z nas miało odrębne zainteresowania i swoją grupę znajomych. Gdy on wyjechał studiować architekturę do Katowic, ja zaszyłam się w Poznaniu na zarządzaniu. I tak jakoś wyszło, że widujemy się dwa razy do roku, na święta. Od czasu do czasu wymienimy maile czy SMS-y, ale ostatecznie każde z nas ma swoje życie.
Jak ostatnio relacjonowała mi mama, Adam właśnie zakończył poważny związek z Patrycją, dziewczyną poznaną jeszcze na studiach, który trwał ładnych kilka lat.
On przynajmniej był w jakimś związku. Moimi jedynymi partnerami byli: Krzysiek w pierwszej klasie podstawówki, Rafał w liceum, gdy przechodziłam okres buntu, a on miał skórzaną kurtkę i motocykl, no i Konrad – eksperyment podczas studiów trwający kilka upojnych nocy.
Zastanawiam się, jak Adam zniósł rozstanie ze swoją dziewczyną, i mam ochotę z nim szczerze porozmawiać. Mimo że widujemy się rzadko, nadal rozumiemy się bez słów. To chyba ta słynna więź między bliźniakami, o której tyle się mówi. Gdy się spotykamy, możemy przegadać wiele godzin i nie ma między nami poczucia niezręczności. Szczerze mówiąc, gdyby nie przyjazd mojego brata, nie cieszyłabym się na pobyt w domu rodziców aż tak bardzo.
– Postaraj się być delikatna, ta sprawa z Patrycją jest jeszcze świeża. – Matka nalewa sobie wina do kieliszka, a potem wypija je duszkiem.
Unoszę wysoko brwi, bo jak przed chwilą słyszałam, pinot noir było przeznaczone dla kaczki.
– Co tak patrzysz? Problemy mojego syna są moimi problemami. Muszę jakoś ukoić nerwy. – Wyciera nerwowo dłonie w fartuch. – Tobie też naleję. Nabierzesz trochę koloru, bo wyglądasz jak śmierć.
Nic nie mówię, tylko biorę od niej pełen kieliszek. Jeśli ona ma powód, by pić, to i ja jakiś znajdę: za kilka dni kończę trzydzieści lat, a nadal nie mam pomysłu na życie. Z pozoru wszystko jest idealnie, ale coraz bardziej czuję, że w mojej układance brakuje kilku ważnych puzzli.
– A gdzie ojciec? – pytam i upijam łyk z kieliszka. Moja matka ma świetny gust, jeśli chodzi o wina, to trzeba jej przyznać.
– A bo ja wiem? Pewnie szarżuje swoim nowym autem po okolicznych górach i dolinach – prycha. Wygląda na to, że poruszyłam drażliwy temat.
– Nowym autem? – Moje brwi znów szybują wysoko.
Ojciec był świetnym policjantem, ale zawsze należał do statecznych, spokojnych ludzi. Wieczory lubił spędzać w fotelu, z dobrym kryminałem w dłoni. Od czasu do czasu spotykał się z kolegami przy piwie. Szaleństwa były raczej domeną mojej matki.
– Albo dopadł go kryzys wieku średniego, albo spędzanie czasu w tym wielkim domu na odludziu pozbawiło go piątej klepki. Kupił sportowy wóz, który kosztował majątek, i teraz udaje dwadzieścia lat młodszego – mówi mama i dolewa sobie wina. Zaczynam wątpić w to, że w ogóle planowała skropić nim kaczkę.
To wszystko zaczyna mnie niepokoić. Jeśli myślałam, że przyjadę tu ze swoimi wielkomiejskimi rozterkami i zastanę świąteczną sielankę, to chyba byłam w błędzie. Problemy i pretensje są wszędzie. Nie oszczędzają nawet Jastrowa.
Chyba pora dorosnąć. Idealne święta z idealnymi rodzicami i domem wolnym od trosk to coś, w co mogą wierzyć dzieci, a nie znerwicowana trzydziestolatka, która twardo stąpa po ziemi.
Rozdział 3
Ojciec wrócił dwie godziny później i przywitał mnie niedźwiedzim uściskiem. Dopiero mając go blisko siebie, zrozumiałam, jak bardzo za nim tęskniłam. W sportowych butach, tak popularnych teraz wśród nastolatków, i modnych jeansach wygląda „inaczej” i jakoś tak obco. Mama chyba miała rację – odkrywa drugą młodość.
Po naszym powitaniu wybiega na zewnątrz, ale po chwili wraca, taszcząc za sobą dużą choinkę.
– Mogłeś z tym poczekać, aż przyjedzie Adam! Powinieneś oszczędzać kręgosłup. – Mama go gani, ale widzę, że cieszy się na widok świątecznego drzewka.
Całe pomieszczenie wypełnia zapach świeżego igliwia, a ja mam ochotę od razu biec do piwnicy po łańcuchy i bombki.
– Nie jestem jeszcze aż taki niedołężny, nie przesadzaj. – Ojciec sapie i ostrożnie kładzie drzewko na podłodze.
– A pewnie, że nie jesteś. Inaczej nie jeździłbyś w tę i we w tę jak nienormalny. Twoja córka przyjeżdża, a ciebie nie ma. – Matka jest chyba nie w humorze i ma minę, jakby marzyła o kolejnej lampce wina.
– No, nie dąsaj się już. Musiałem przepalić to moje nowe cacko. Szkoda takiego auta na zwykłe drogi. – Ojciec próbuje ją udobruchać. – Jeszcze się nagadacie z Ewą, a teraz wsiadaj, zabieram cię na zakupy.
W tym momencie w mamie następuje nagła zmiana – z wybitnie urażonej staje się wybitnie rozentuzjazmowana. Widzę, jak błyszczą jej oczy, bo jedyne, co kocha bardziej od swoich obrazów, to nowe ciuszki. Mój ojciec jest sprytny – wie, jak sprawić, by przestała się na niego gniewać.
– Ewa dopiero co przyjechała, nie powinniśmy jej zostawiać…
– Daj spokój, mamo – przerywam jej. – Ojciec ma rację. Jeszcze zdążymy się nagadać. Jedź i kup sobie jakąś wystrzałową kieckę na święta – mówię i puszczam oczko do taty.
– Tylko żadnych popisów na drodze i przekraczania prędkości. – Mama grozi mu palcem, ale w jej oczach igrają wesołe ogniki.
Tata kręci ze śmiechem głową, bierze ze stołu kluczyki i wychodzi z kuchni.
– Upiekę ciasteczka z twojego przepisu. Wiesz które. Te proste, które zawsze robiłam za dzieciaka – zwracam się do niej, gdy szykuje się do wyjścia.
– СКАЧАТЬ