Название: 1941. Rok, w którym Niemcy przegrały wojnę
Автор: Andrew Nagorski
Издательство: PDW
Жанр: Документальная литература
Серия: Historia
isbn: 9788381887083
isbn:
Był tylko jeden problem: doniesienie opierało się na sfałszowanych dokumentach. Choć współpraca pomiędzy generałem de Gaulle’em a Muselierem układała się źle i w końcu miało dojść do zerwania stosunków, francuski przywódca zażądał wówczas kategorycznie zwolnienia admirała. Brytyjczycy uczynili to, Churchill zaś osobiście przeprosił de Gaulle’a. Abstrahując od pikantnych szczegółów, epizod ten jasno ukazuje panujące wówczas w Londynie napięcie, zwłaszcza wśród wygnańców. Raymond Aron, członek francuskiej społeczności w brytyjskiej stolicy i wydawca „La France libre”, stwierdził dobitnie: „Emigracja uwydatnia najbardziej nieprzyjemne cechy polityki. Rojowisko intryg, donoszonych rozmów, skrywanych wrogości, powierzchownych zbliżeń”172.
Najpilniejszą sprawą pozostawały jednak stosunki transatlantyckie. Roosevelt nie czekał na formalne przyjęcie ustawy Lend-Lease, by umocnić swe więzy z Churchillem. Posłał do Londynu swego najbliższego doradcę, Harry’ego Hopkinsa, jako „osobistego przedstawiciela”173, jak to napisano w jego liście uwierzytelniającym. Hopkins był słabego zdrowia i bał się latać, ale palił się do wykonania zadania – przeprowadzenia bezpośredniej oceny Churchilla oraz przekazania osobistego zapewnienia Roosevelta, że zamierza zwyciężyć w politycznym starciu w kraju, którego stawką była pomoc dla Wielkiej Brytanii.
Churchill, gdy poinformowano go o nadchodzącej wizycie, nie wiedział, kim jest Hopkins, jednak powiadomiony o jego związkach z Rooseveltem, powitał go z honorami. Na spotkanie gościa, który po pięciodniowej podróży przybył via Lizbona do nadmorskiego Poole w południowej Anglii na pokładzie łodzi latającej linii British Overseas Airways, Churchill posłał swego parlamentarnego prywatnego sekretarza Brendana Brackena. Gdy Hopkins nie wysiadł z resztą pasażerów, Bracken wszedł do samolotu i znalazł go w fotelu „żałośnie skulonego i zbyt wyczerpanego, by odpiąć pas bezpieczeństwa”.
Bracken zabrał gościa specjalnym pociągiem do Londynu, do którego dotarli 9 stycznia. Sir Eustace Missenden, dyrektor generalny Southern Railway, wspominał później pieczołowite przygotowania: „Pan Churchill polecił, by wszystko było w najlepszym gatunku, zadbano więc, by w składzie znalazła się najnowsza salonka Pullmana. Konduktorów wyposażono w białe rękawiczki, przygotowano znakomity posiłek i napoje orzeźwiające oraz gazety, czasopisma itd. Pan Harry Hopkins był wyraźnie pod wrażeniem”.
W pierwszych spotkaniach z Amerykanami w Londynie Hopkins wyjawił swoje zamiary. Herschel Johnson, chargé d’affaires w amerykańskiej ambasadzie, był zachwycony, że Hopkins zamierza dowiedzieć się, czego Wielka Brytania potrzebuje, by przetrwać. „Harry chciał się dowiedzieć, czy prosili o wystarczająco wiele, by wytrzymać”, wspominał.
Hopkins szczególnie pragnął się spotkać z Murrowem z CBS, którego audycji słuchał, natychmiast więc zaprosił go do hotelu Claridge’s, gdzie się zatrzymał. Oświadczył reporterowi: „Myślę, że można powiedzieć, że przybyłem tutaj, by stać się katalizatorem pomiędzy dwiema primadonnami”, mając na myśli swego szefa i Churchilla. Spodziewał się, że tych dwóch potężnych mężczyzn z olbrzymim ego będzie się czasem spierać, więc musiał osobiście ocenić premiera. Przed wyjazdem z Waszyngtonu wypytywał wielu dyplomatów o Churchilla i był zmęczony słyszanymi pochwałami. „Sądzę, że Churchill jest przekonany, iż jest największym człowiekiem na świecie!”, zauważył.
Nazajutrz wysłannik Roosevelta spotkał się z premierem po raz pierwszy, na obiedzie wydanym przy Downing Street 10. Pisząc później do Roosevelta, zauważył, że rezydencja „wyglądała marnie, ponieważ sąsiedni Departament Skarbu został dość mocno zbombardowany”174. Przy zupie, zimnej wołowinie i porto Hopkins oceniał „krągłego, uśmiechniętego, czerwonego na twarzy dżentelmena”, który powitał go w Anglii. Zanim jednak Churchill przeszedł do oceny sytuacji wojennej, Hopkins wspomniał o „poglądach pewnych kręgów”, iż jego gospodarz nie lubi Ameryki ani Roosevelta. „To skłoniło go do wygłoszenia gorzkiej, acz dobrze hamowanej tyrady przeciwko ambasadorowi Kennedy’emu, który jego zdaniem odpowiada za takie wrażenia”, pisał Hopkins. Sam premier „zaprzeczył im żywiołowo”.
Nastrój poprawił się, gdy Hopkins wyjaśnił, iż celem jego wizyty jest ocena potrzeb Wielkiej Brytanii niezbędnych do wygrania wojny. Churchill omówił więc przebieg walk i perspektywy swego kraju. „Uważa, że do inwazji nie dojdzie, ale gdyby zdobyli przyczółek w Anglii stutysięczną armią, »Zepchniemy ich«”, relacjonował Hopkins. Churchill z przekonaniem wspomniał o bliskiej klęsce wojsk włoskich w Afryce, przyznał jednak, że Grecja jest niemal na pewno stracona. Hopkins dziwił się później energii i determinacji gospodarza: „Boże, ileż siły ma ten człowiek”175, powiedział. Jego wcześniejszy sceptycyzm wyparował.
Amerykański gość zrobił z kolei wrażenie na Churchillu i jego świcie nazajutrz, w Ditchley, wiejskim domu w Oxfordshire pełniącym często w czasie wojny funkcję weekendowego schronienia premiera. Lord Chandos, przewodniczący Zarządu Handlu i bywalec Ditchley, wspominał, że Churchill z całych sił starał się zrobić wrażenie na wysłanniku Roosevelta176, sięgając po swą „donośną elegancję, swe wyczucie historii, przeznaczenia ludzkości i roli Wielkiej Brytanii” w „dostojnej przemowie”, która była po prostu „zachwycająca”. Tłumaczył, dlaczego jego kraj walczy przeciwko tyranii i w imię „ludzkiego prawa do wolności”, nie pragnąc „żadnych zdobyczy (…) żadnych korzyści terytorialnych”.
Premier przerwał na chwilę, po czym zapytał Hopkinsa: „Co prezydent powie na to wszystko?”.
Wszyscy czekali w napięciu, jednak gość zwlekał z odpowiedzią. „Cóż, panie premierze, nie sądzę, by prezydenta cokolwiek z tego obchodziło”, powiedział. Lord Chandos pomyślał tylko: „Boże święty, poszło źle”.
Ale po chwili Hopkins dodał: „Widzi pan, nas interesuje tylko, by pobić tego sukinsyna Hitlera”. Salwa śmiechu oznaczała, że – jak wspominał lord Chandos – „ta chwila scementowała przyjaźń, której nic nie zdołało potem podważyć”. Po posiłku, pisał Colville, Churchill „bardzo złagodniał” i „wypalił największe w dziejach cygaro”177.
Krótko przed odlotem do Anglii Hopkins przestrzegł Averella Harrimana, że prezydent szykuje dla niego ważne stanowisko związane z wojną178. Harriman pochodził z niezwykle zamożnej rodziny magnatów kolejowych. Franklina i Eleanor Roosevelt znał od czasów Groton, ekskluzywnej szkoły z internatem w Massachusetts, do której wcześniej uczęszczał Roosevelt. Harrimanowie tradycyjnie popierali kandydatów Partii Republikańskiej… aż do 1928 r., kiedy to Averell i jego siostra Mary zagłosowali na Alfreda E. Smitha, w kolejnych wyborach zaś na Roosevelta, przerzucając swoje poparcie na demokratów. W czasie debaty dotyczącej pomocy dla Wielkiej Brytanii Harriman zdecydowanie popierał stanowisko prezydenta, odrzucając argumenty krytyków, że poprzez ustawę Lend-Lease Roosevelt próbuje sięgnąć po władzę dyktatorską.
„Skoro mamy pomóc Wielkiej Brytanii, trzeba myśleć praktycznie i dać prezydentowi uprawnienia czyniące naszą pomoc skuteczną”, oświadczył Harriman 4 lutego w klubie Yale. 13 lutego w waszyngtońskim klubie Traffic dodał: „Nie widzę w tej debacie miejsca na hasła o dyktaturze w kraju”. Cała debata sprowadzała się do tego, czy Stany Zjednoczone udzielą pomocy Wielkiej Brytanii. „Ja decyzję podjąłem”, konkludował. „Nie zamierzam żyć w świecie zdominowanym przez Hitlera”179.
Pięć dni później Roosevelt zaprosił Harrimana do Białego Domu i złożył zapowiadaną przez Hopkinsa propozycję pracy. „Chcę, by pojechał pan do Londynu i rekomendował СКАЧАТЬ