Название: Pokój motyli
Автор: Lucinda Riley
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 978-83-8125-817-3
isbn:
– Czemu nie.
Nick wziął kieliszek i uprzejmie kiwał głową, gdy Jane przedstawiała go reszcie gości. Potem usiadł na kanapie obok atrakcyjnej brunetki, żony, jeśli dobrze zapamiętał, rozmawiającego z Paulem podstarzałego sobowtóra Ronniego Wooda.
Kiedy zaczęła zadawać mu bzdurne pytania na temat kangurów i koali, Nick poczuł, że będzie to bardzo długi wieczór. A co gorsza, nie widział możliwości ucieczki.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Jane poszła otworzyć. Wróciła z kobietą, której oryginalna uroda robiła piorunujące wrażenie nawet na kimś tak zgorzkniałym jak Nick. Wysoka, o alabastrowej karnacji i wspaniałych tycjanowskich włosach. Nick nie mógł oderwać od niej oczu, gdy Jane ją przedstawiała. W długiej, zapinanej do samego dołu na malutkie perłowe guziczki, aksamitnej zielonej sukni ze stójką wyglądała, jakby zeszła prosto z piętnastowiecznego florenckiego obrazu.
– Nick, poznaj Tammy Shaw, jedną z moich najdawniejszych przyjaciółek – powiedziała Jane, podając Tammy kieliszek szampana.
Tammy milczała. Patrzyła na niego trochę kpiąco swoimi wielkimi zielonymi oczami. Nick wstał i wyciągnął dłoń.
– Bardzo mi miło, Tammy.
– Nick przyleciał dziś z Australii – dodała Jane.
Przesunął się, by zrobić miejsce na kanapie, i Tammy usiadła obok niego.
– Skąd znasz Jane i Paula? – zapytał.
– Janey poznałam lata temu, na swojej pierwszej sesji zdjęciowej. Pomogła mi i od tamtej pory się przyjaźnimy.
– Czyli też jesteś modelką?
– Byłam, tak. – Skinęła głową, upijając łyk szampana i rozglądając się po pokoju.
Nick czuł, że ona traktuje go jak natręta. Nic dziwnego. Kobieta o takiej aparycji na pewno stale musiała opędzać się od adoratorów.
– Szczerze mówiąc – ściszył głos – proszona kolacja to nie całkiem to, co mi się marzyło pierwszego wieczoru w kraju, więc wybacz, jeśli plotę trzy po trzy.
– Ja nie znoszę takich imprez. – Tammy wreszcie uśmiechnęła się lekko. – Szczególnie jak się jest na czymś takim dla urozmaicenia, jako singielka. Ale Janey to moja najbliższa przyjaciółka, dla niej robię wyjątek. Mieszkasz w Londynie, Nick?
– Nie, zatrzymałem się tymczasowo u Jane i Paula.
– A ty gdzie ich poznałeś?
– Paula w szkole podstawowej, kiedy miałem dziewięć lat. Uratowałem go przed bandą łobuzów, którzy próbowali mu wetknąć głowę do kibla. Od tamtej pory się przyjaźnimy. – Nick z uśmiechem spojrzał na Paula. – On się nic a nic nie zmienił i miło pomyśleć, że wiedzie mu się tak dobrze, a grasujący przy kiblach kolesie do niczego nie doszli.
– Chłopcy potrafią być okrutni, prawda? Gdybym miała dzieci, nigdy nie wysłałabym ich gdzieś daleko do szkoły. Wszyscy faceci po internatach są jacyś pokręceni.
– Mam nadzieję, że jednak nie wszyscy. – Uśmiechnął się. – A w tego typu szkołach nie dzieją się już tak okropne rzeczy jak dawniej.
– Możliwe. – Wzruszyła ramionami.
– A teraz czym się zajmujesz? – spytał uprzejmie.
– Sprzedaję stare suknie na targu przy Portobello Road.
Nick spojrzał na nią zaskoczony.
– Naprawdę?
Jego opinia o niej uległa diametralnej zmianie.
– Tak. Zbierałam je od lat, bo je uwielbiam. Teraz wszyscy za nimi szaleją.
– Ciekawy przypadek, bo ja sprzedaję antyki. Czy to znaczy, że oboje patrzymy raczej w przeszłość niż przyszłość?
– Nigdy w ten sposób o tym nie myślałam – odparła Tammy, pocierając nos. – Ale może masz rację. Zawsze miałam wrażenie, że urodziłam się nie w tej epoce co trzeba. Jakie antyki sprzedajesz?
– Eklektyczne. Szukam niezwykłych rzeczy, które wydają mi się piękne, i liczę, że innym również się spodobają. Właśnie jutro idę na aukcję. Mam na oku fantastyczny żyrandol ze szkła z Murano.
– Pocieszyłeś mnie. Bo ja też kupuję tylko to, co mnie zachwyci i co sama chciałabym nosić.
– I to się sprzedaje?
– Tak, naprawdę. Ale szczerze mówiąc, robię się za stara, żeby stać w niedziele na deszczu w styczniowy ziąb, nie wspominając o tym, że i ubraniom nie wychodzi to na dobre. Szukam więc jakiegoś miejsca na sklep.
– Ja też – rzucił ze śmiechem Nick.
– No dobrze, kochani, kolacja podana, zapraszam do jadalni! – zawołała Jane, stając w drzwiach i machając rękawicą kuchenną.
Nick z ulgą przyjął fakt, że posadzono go obok Tammy. Wbrew sobie, czuł się nią zafascynowany.
– A jak zostałaś modelką?
– Przypadkiem. – Wzruszyła ramionami, sięgając po tapas z półmiska na stole. – Studiowałam filozofię w King’s College’u w Londynie – ciągnęła między kolejnymi kęsami. – Wypatrzył mnie ktoś z agencji modelek w sklepie na Oxford Circus. Nigdy nie traktowałam tej pracy jako czegoś na stałe, ale chętnie dorabiałam sobie do stypendium. I trwało to dość długo. A teraz wylądowałam z niczym.
– Nie przesadzaj – zaoponował, z przyjemnością widząc, że ma zdrowy apetyt. – Lubiłaś to?
– Niektóre rzeczy tak. To znaczy praca z najlepszymi projektantami w najlepszych domach mody jest ekscytująca, ale to okrutne środowisko i cieszyłam się, że mogłam z niego wyjść i wrócić do prawdziwego świata.
– Wydajesz mi się bardzo prawdziwa.
– Dzięki. Wiesz, nie wszystkie modelki są idiotkami uzależnionymi od kokainy.
– Martwi cię, że tak się was odbiera? – zapytał bez ogródek.
– Jasne – potwierdziła, a spod stójki jej sukni powędrował na policzki lekki rumieniec.
– Czy to, co masz na sobie, to jeden z twoich skarbów?
– Tak. Kupiłam tę sukienkę w sklepie charytatywnym, jak miałam osiemnaście lat. Od tamtej pory noszę ją na okrągło.
– Problem w tym – rzekł z namysłem Nick – że realizowanie własnych pasji nie przynosi СКАЧАТЬ