Название: Pokój motyli
Автор: Lucinda Riley
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 978-83-8125-817-3
isbn:
– Mogę sobie wyobrazić.
– W każdym razie postanowiliśmy więcej tego nie przechodzić. To była ciężka próba dla małżeństwa. Teraz Jane wydaje się dość zadowolona ze swojej pracy, a ja zdecydowanie mam dobrą passę.
– Znalazłeś coś ciekawego? – Nick chętnie zmienił temat, co najwyraźniej odpowiadało też Paulowi.
– Podczas swoich podróży trafiłem na jednego Canaletta – rzucił lekkim tonem. – Oczywiście dostałem za niego niezłą cenę. Zapewniłem nam emeryturę i teraz zarabiamy już tylko dla przyjemności. A co tam u ciebie?
– W porządku. No, w każdym razie finansowo, choć nadal szukam swojego Canaletta. – Nick się uśmiechnął.
– Wytypowałem parę miejsc, które powinny być dla ciebie idealne na sklep, jeśli zdecydujesz się coś otworzyć w Londynie. Na pewno orientujesz się, że rynek antyków trochę podupadł. Ta moda na stal nierdzewną i modernistyczny minimalizm… no wiesz. Ale przy recesji, kiedy wszyscy martwią się spadkiem na giełdach, zaczną wracać do kupowania tego, co, jak mają nadzieję, nie straci na wartości. Tyle że teraz każdy uważa się za znawcę. Powstaje mnóstwo programów telewizyjnych na ten temat. Ludzie gotowi są płacić sporo za jakość, ale byle czego już im się nie wciśnie.
– To dobrze, bo ja zamierzam działać na najwyższym poziomie, tak jak w Lavenham, zanim wyjechałem – powiedział Nick, tłumiąc ziewnięcie. – Przepraszam. To była długa podróż, Paul. Jestem dętka. W samolocie wiele nie pospałem.
– Pewnie, pewnie. Idź na górę, odpocznij, a ja chyba powinienem się pokazać na Cork Street. – Znów klepnął Nicka w plecy. – Miło, że do nas wróciłeś. Wiesz, że możesz u nas mieszkać, jak długo zechcesz.
– Dzięki. – Nick wstał. – Naprawdę bardzo sobie cenię, że mnie przyjęliście. Uwielbiam ten dom. Jest taki… angielski. Brakowało mi tej architektury.
– Rzeczywiście, jest bardzo typowy. Masz pokój na samej górze. Śpij dobrze.
Nick wtaszczył walizkę po trzech kondygnacjach schodów i otworzył drzwi sypialni na mansardzie. Jak wszystkie wnętrza tego domu, przytulny pokój był urządzony w stylu eklektycznym. Podwójne mosiężne łóżko z koronkową narzutą wyglądało kusząco. Nick tak jak był, w ubraniu, padł na materac i z miejsca zasnął.
Obudził się, kiedy na dworze zapadał już zmierzch. Pluł sobie w brodę, że nie nastawił budzika. Włączył światło i zobaczył, że dochodzi szósta, co oznaczało, że ma nikłe szanse na to, by zasnąć w nocy. Otworzył jakieś drzwi, ale okazało się, że to szafa, spróbował drugich i znalazł małą, lecz dobrze wyposażoną łazienkę z prysznicem. Wyciągnął z bagaży kosmetyki i czyste ubrania, po czym poszedł się wykąpać i ogolić.
Piętnaście minut później był już na dole. Zastał Jane w kuchni. Ubrana w szlafrok, siekała paprykę i pieczarki.
– Cześć, śpiochu. Czujesz się lepiej?
– Tak. Choć wybacz mi, jeśli dziś będę gadał do czwartej rano.
– Mnie to pasuje, wiesz, że jestem nocnym markiem.
Nick wziął z deski do krojenia kawałek papryki i ugryzł.
– Co u ciebie, lubisz swoją nową pracę?
– Tak, o wiele bardziej, niż się spodziewałam. Z początku robiłam to przez grzeczność, dla zaprzyjaźnionego fotografa. Tak szczerze mówiąc, starałam się zabić czas, póki… no, w każdym razie ja i Paul czekaliśmy na to, że urodzą się nam dzieci. Teraz nie ma już takiej opcji, więc chyba pozostaje mi oddać się pracy.
– Paul wspomniał mi rano, że mieliście trochę problemów – powiedział ostrożnie Nick.
– Tak? – Westchnęła. – Ciekawe, że nigdy specjalnie nie zastanawiałam się nad posiadaniem dzieci. W gruncie rzeczy jako nastolatka i po dwudziestce robiłam wszystko, żeby ich nie mieć. Ironia losu. Nie przyszło mi do głowy, że… – Jane przerwała krojenie i zapatrzyła się w przestrzeń. – Jak sądzę, każdy myśli, że to naturalne prawo każdej kobiety. Niestety, dopiero kiedy zdasz sobie sprawę, że czegoś mieć nie możesz, zaczynasz tego naprawdę chcieć.
– Bardzo mi przykro, Jane.
– Dzięki. – Jane odgarnęła z czoła kosmyk blond włosów i znów zabrała się do krojenia. – A najgorsze, że stale myślę, jak bardzo katowałam swoje ciało, kiedy byłam młodsza. Funkcjonowałam, jak reszta modelek, na samej kawie i papierosach.
– Przecież lekarze nie powiedzieli, że to przez ciebie?
– Nie. Jesteśmy wśród niewielkiego procentu par, u których nie można ustalić przyczyny. W każdym razie najgorsze za nami. Pogodziliśmy się z tym, że nasze gniazdo pozostanie puste, a ja już nie szlocham na widok każdego wózka z niemowlakiem.
– Och, Janey. – Nick podszedł do niej i ją uściskał.
– No, ale co z tobą, Nick? – Szybko otarła oczy. – Musiałeś mieć kogoś bliskiego przez te dziesięć lat?
– Właściwie nie. Jakieś kobiety były, oczywiście, jednak… – wzruszył ramionami – jakoś nic z tego nie wynikło. Raz się sparzyłem i starczy. Niczego mi nie brakuje.
Otworzyły się drzwi frontowe i po chwili do kuchni wpadł Paul.
– Dobry wieczór, kochanie! – Porwał żonę w ramiona, zakręcił nią i pocałował ją w usta. – Zdobyłem właśnie przeuroczą kameę. Jeszcze sprawdzamy, ale wygląda na to, że należała do lady Emmy Hamilton, z którą romansował na boku lord Nelson. Nick, przyjacielu, jak ci minął dzień?
– Śpiąco – odparł Nick. – A teraz usunę się wam z drogi i zajrzę do pubu naprzeciwko. Marzy mi się pierwszy porządny kufel piwa na angielskiej ziemi.
– Wróć na ósmą, Nick! – zawołała Jane, kiedy wychodził z kuchni.
– Zrobi się! – odkrzyknął.
Przeszedł przez ulicę, zamówił duży kufel piwa z pianką i usadowił się na stołku przy barze. Upił łyk i uśmiechnął się z zadowoleniem. Rozkoszując się smakiem i atmosferą typowego brytyjskiego pubu, pomyślał, że ostatnie, na co ma ochotę, to spędzić pierwszy wieczór w Anglii na uprzejmych rozmowach przy kolacji z całkiem obcymi ludźmi.
Pół godziny później, po uraczeniu się drugim piwem, wyszedł z pubu i ruszył Kensington Church Street, oglądając wystawy wielu ekskluzywnych antykwariatów, które się tam mieściły. Przystanął i rozejrzał się dokoła. Czy mógłby tu mieszkać? Zostawić słoneczne, spokojne Perth z jego cudownymi pustymi plażami, by osiąść w jednym z miast o najbardziej gorączkowym rytmie życia?
– СКАЧАТЬ