Sobotwór. Tess Gerritsen
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sobotwór - Tess Gerritsen страница 13

Название: Sobotwór

Автор: Tess Gerritsen

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-8125-807-4

isbn:

СКАЧАТЬ sześćdziesiąt jeden kilo. Ale która kobieta ma wpisaną w prawie jazdy prawdziwą wagę?

      Przyglądała się w milczeniu, jak Abe kontynuuje oględziny. Od czasu do czasu zaznaczał coś na druku z rysunkiem kobiecego ciała. Rana postrzałowa na lewej skroni. Plamki w dolnej części torsu i na udach. Blizna po operacji wyrostka. Potem odłożył podkładkę do pisania i przeszedł na koniec stołu, aby pobrać wymaz z pochwy. Gdy razem z Yoshimą rozchylali uda ofiary, aby odsłonić krocze, Maura zwróciła uwagę na jej brzuch. Przyglądała się bliźnie po operacji wyrostka, cienkiej białej linii na skórze koloru kości słoniowej.

       Ja też mam taką.

      Po pobraniu wymazu Abe podszedł do tacy z narzędziami i sięgnął po skalpel.

      Pierwsze cięcie stanowiło dla Maury widok niemal nie do zniesienia. Uniosła odruchowo rękę do piersi, jakby poczuła ostrze skalpela we własnym ciele. To był błąd, pomyślała, gdy Abe wykonywał nacięcie w kształcie litery Y. Nie wiem, czy potrafię na to patrzeć. Nie ruszyła się jednak z miejsca, przyglądając się z pełnym fascynacji przerażeniem, jak Abe odciąga zręcznie skórę z klatki piersiowej ofiary, jakby oprawiał zwierzynę. Nie był świadomy jej odczuć, gdyż koncentrował uwagę wyłącznie na rozcinaniu torsu. Sprawny patolog potrafi wykonać nieskomplikowaną sekcję w niecałą godzinę, a w tej fazie autopsji Abe nie tracił czasu na zbędną elegancję. Maura zawsze uważała go za miłego faceta, o niezaspokojonym apetycie na jedzenie, alkohol i operę, ale w tym momencie, ze swym sterczącym brzuchem i byczym karkiem, przypominał krojącego mięso grubego rzeźnika.

      Odciągnięta skóra klatki piersiowej przesłaniała teraz biust, widoczne były natomiast żebra i mięśnie. Yoshima pochylił się z sekatorem i zaczął przecinać żebra. Maura skrzywiła się z odrazą. Jak łatwo złamać ludzką kość, pomyślała. Sądzimy, że nasze serca chroni solidna klatka żeber, a jednak wystarczy parę ruchów sekatora, by poddały się one hartowanej stali. Jesteśmy zrobieni z tak kruchego materiału.

      Yoshima rozciął ostatnią kość, a Abe przekroił ostatnią wiązkę chrząstek i mięśni. Usunęli razem górną warstwę klatki piersiowej, jakby zdejmowali wieko z pudełka.

      Wewnątrz otwartej jamy lśniło serce i płuca. Młode narządy, pomyślała od razu Maura. Ale nie, zreflektowała się. Czterdzieści lat to nie tak mało, prawda? Trudno było jej pogodzić się z faktem, że w tym wieku ma już za sobą połowę życia. Że podobnie jak ta kobieta na stole nie może już uważać się za młodą.

      Narządy, które widziała wewnątrz klatki piersiowej, wydawały się normalne, nie nosiły oznak choroby. Abe kilkoma zręcznymi ruchami skalpela wyciął płuca i serce i umieścił w metalowej misie. W jaskrawym świetle wykonał kilka nacięć, by obejrzeć miąższ płuc.

      – Nie paliła – oznajmił parze detektywów. – Nie ma obrzęku. Piękna zdrowa tkanka.

      Tyle że martwa.

      Wrzucił płuca z powrotem do misy, gdzie tworzyły różową masę, i wziął do ręki serce. Mieściło się bez trudu w jego potężnej dłoni. Maura poczuła nagle gwałtowne bicie własnego serca. Także by się zmieściło w dłoni Abego. Ogarnęły ją mdłości na myśl, że miałby je trzymać w ręce i oglądać jej naczynia wieńcowe, tak jak robił to teraz. Choć z formalnego punktu widzenia serce jest tylko pompą, stanowi centrum ludzkiego ciała i widząc je tak obnażone, czuła pustkę w piersiach. Zaczerpnęła powietrza, lecz zapach krwi przyprawił ją o jeszcze silniejsze mdłości. Odwróciwszy głowę, napotkała spojrzenie Rizzoli. Wiedziała, że pozwoliła jej zobaczyć zbyt wiele. Znały się już prawie dwa lata i pracowały razem nad tyloma sprawami, że jako profesjonalistki darzyły się wzajemnie ogromnym szacunkiem. Ale jednocześnie zachowywały dystans. Maura wiedziała, iż Rizzoli ma niezawodny instynkt, i gdy patrzyły na siebie przez stół, zdawała sobie sprawę, że policjantka musiała zauważyć, jak bliska była wybiegnięcia z sali. Widząc pytające spojrzenie Rizzoli, Maura po prostu zacisnęła usta. Królowa Zmarłych znów stała się niezwyciężona.

      Ponownie skupiła uwagę na zwłokach.

      Abe, nieświadomy panującego w sali napięcia, rozkroił jamy serca.

      – Zastawki wyglądają normalnie – oznajmił. – Naczynia wieńcowe są miękkie. Czyste. Jezu, mam nadzieję, że moje serce wygląda równie dobrze.

      Maura wątpiła, by tak było, widząc jego ogromny brzuch i znając zamiłowanie Abego do wątróbek i tłustych sosów. Wyznawał zasadę: ciesz się życiem, póki możesz. Folguj swoim zachciankom, bo prędzej czy później wszyscy skończymy w prosektorium. Po co komu czyste naczynia wieńcowe, jeśli miało się życie pozbawione przyjemności?

      Odłożył serce do misy, przeciął skalpelem otrzewną i zajął się zawartością jamy brzusznej. Odsłonił żołądek, wątrobę, śledzionę i trzustkę. Odór śmierci, zamrożonych narządów, nie był Maurze obcy, lecz tym razem źle go znosiła. Jakby uczestniczyła w sekcji po raz pierwszy. Przyglądała się, jak Abe kroi narządy nożycami i skalpelem, i przerażała ją brutalność tych czynności, jakby nie była wytrawnym patologiem. Dobry Boże, robię to przecież codziennie, ale ostrze mojego skalpela tnie ciała obcych ludzi.

      Ta kobieta nie wydawała się jej obca.

      Popadła w odrętwienie, przypatrując się pracy Abego jakby z dystansu. Zmęczona niespokojną nocą i podróżą samolotem, czuła, jak obojętnieje wobec tego, co działo się na stole prosektorium, wycofując się w bezpieczne miejsce, z którego mogła obserwować wszystko bez emocji. To były tylko zwłoki. Nikt, kogo znała. Abe przeciął szybko zwoje jelita cienkiego i wrzucił je do misy. Za pomocą nożyczek i kuchennego noża opróżnił żołądek, pozostawiając jedynie pustą jamę. Zaniósł misę, ciężką teraz od wnętrzności, na kontuar z nierdzewnej stali, gdzie wyjął kolejno wszystkie narządy, by dokładniej je zbadać.

      Rozciął na desce do krojenia żołądek i wylał jego zawartość do mniejszej miski. Odór niestrawionego jedzenia sprawił, że Rizzoli i Frost odwrócili głowy, krzywiąc się z odrazą.

      – Wygląda to na resztki kolacji – ocenił Abe. – Chyba jadła sałatkę z owoców morza. Widzę tu sałatę i pomidory. Może krewetki…

      – Ile czasu przed śmiercią zjadła ostatni posiłek? – spytała Rizzoli. Mówiła dziwnie przez nos, zakrywając ręką twarz, by nie czuć smrodu.

      – Godzinę, może więcej. Domyślam się, że jadła w restauracji, bo sałatki z owoców morza nie przyrządza się raczej w domu. – Abe spojrzał na Rizzoli. – Znaleźliście w jej torebce jakiś kwit z restauracji?

      – Nie. Mogła płacić gotówką. Czekamy nadal na wyciąg z jej karty kredytowej.

      – Chryste – powiedział Frost, nadal odwracając wzrok. – Całkiem straciłem apetyt na krewetki.

      – Ejże, nie powinien pan tak się tym przejmować – rzekł Abe, krojąc teraz trzustkę. – Jak dobrze się przyjrzeć, wszyscy składamy się z tego samego podstawowego budulca. Tłuszczu, węglowodanów i białek. Jedząc soczysty befsztyk, konsumuje pan mięśnie. Miałbym z niego zrezygnować tylko dlatego, że to tkanka, którą codziennie kroję? Wszystkie mięśnie mają ten sam skład biochemiczny, pachną tylko lepiej lub gorzej. – Sięgnął po nerki. Naciął je delikatnie i wrzucił niewielkie próbki tkanki do słoja z formaliną. – Na СКАЧАТЬ