Название: Prawda zapisana w popiołach. Tom 1: Milczenie aniołów
Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современная зарубежная литература
Серия: Prawda zapisana w popiołach
isbn: 978-83-7835-749-0
isbn:
– Szymon.
Wyciągnęła dłoń w jego kierunku i ponownie się uśmiechnęła.
– Ja mam na imię Beata.
– Bardzo ładne imię. – Szymek był nieco skrępowany zainteresowaniem pięknej dziewczyny, więc powiedział cokolwiek, chociaż po chwili wydało mu się to bardzo banalne.
– Często pan tutaj przychodzi? – zapytała ciepło.
– Yyy… Tak, z synkiem przychodzę – skłamał Szymek.
Wcale nie bywał tam zbyt często, bo ciągle pracował, ale pomyślał, że chętnie spotkałby tę przemiłą istotę kolejny raz. Nie uważał się za przesadnie atrakcyjnego, mimo że na studiach kilka koleżanek próbowało go uwieść, ale ostatnie awantury z żoną sprawiły, iż miał ochotę na odrobinę zainteresowania ze strony innej kobiety. Zwłaszcza tak ładnej i sympatycznej.
– Czym się pan zajmuje?
– Jestem prawie adwokatem. Za rok kończę aplikację – odpowiedział z dumą.
– To musi być ciekawy zawód. Ja jestem nauczycielką. Uczę geografii…
– Tej starej czy tej nowej? – zażartował Szymon, ale zreflektował się nagle i zmienił temat: – Mieszkasz w okolicy?
– Tak, na Czerniakowskiej – odparła i jakby zasmucona odwróciła wzrok.
Szymon nie miał pojęcia, czy pytanie było zbyt dociekliwe, czy nie spodobał się jej żart, ale zrobiło mu się głupio, że plecie bzdury, i przestał w ogóle się odzywać.
Nie miał zamiaru podrywać tej dziewczyny, był żonaty, ale jej obecność bardzo poprawiła mu humor. Zwłaszcza że i Krzysio chyba ją polubił, bo śmiał się do rozpuku, gdy Beata bawiła się z nim w dziecięcą zgadywankę. Krzysio miał prawie trzy lata, ale gadał jak najęty, chociaż w mało zrozumiały sposób. Szymon miał nadzieję, iż jego syn był na tyle mały, by nie opowiadać w domu o spotkaniu z piękną „Batą”, bo wówczas nie tylko popołudnie miałby zepsute, ale i noc.
2. Poznań, 1956
Nela Domosławska była bardzo dumna, gdy zlecono jej zrobienie reportażu o Międzynarodowych Targach Poznańskich. Dostała nowiutkiego zenita c, delegację, talony na obiady i Romka Palińskiego do towarzystwa. Obecność starszego kolegi cieszyła ją najmniej, ponieważ nie miała o nim zbyt dobrego zdania. Romek był zagorzałym wielbicielem Józefa Stalina i powojennego ustroju, co w jej redakcji nie było niczym szczególnym, jednak on reagował nerwowo na każdą krytykę sytuacji w Polsce, nawet jeśli dotyczyła kolejek po masło. Mimo że podobne myślenie zaczęło odchodzić do lamusa i coraz częściej tępiono stalinowskie metody terroru i zastraszania, on wciąż tkwił w czasach, gdy władzę uważano za nieomylną, a jej decyzje za jedynie słuszne.
Nela chciała być dziennikarką. I nie cierpiała wszystkiego, co wiązało się z ustrojem, który kojarzył się jej jak najgorzej. Wierzyła jednak, że pewnego dnia Polakom otworzą się oczy i przepędzą z kraju komunistów i ich radzieckich zwierzchników. Nela Domosławska miała powód, by nienawidzić Stalina i jego reżimu. Dla niej druga wojna światowa nie kojarzyła się z Niemcami, obozami zagłady czy żydowskimi gettami. Nigdy nie było jej dane ujrzeć chociażby jednego żołnierza Wehrmachtu. Dla niej istniał tylko jeden wróg – Sowieci. Ci sami, którzy siedemnastego września trzydziestego dziewiątego wkroczyli do Oszmiany i aresztowali jej ojca. Nigdy więcej go nie zobaczyła. A potem skończyło się jej dzieciństwo. Ją i matkę wypędzono z domu i wywieziono na złowrogie stepy Kazachstanu. Chorowała, marzła, głodowała i straciła swoją rodzicielkę. A potem tułała się po świecie, uciekając od koszmaru, który zgotowali jej Rosjanie. Uciekała, by w końcu powrócić pod ich pieczę.
Kiedy dorosła, nie mogła darować swoim opiekunom, że wrócili do Polski. A właściwie do kraju, który według niej Polską już nie był. Jednak zbyt była przywiązana do Błażeja i Gabrieli, by zdecydować się na życie z dala od nich. Dla niej cenniejsze było mieć ich blisko siebie.
Po krótkim pobycie we Wrocławiu, znaleźli swoje miejsce w Olsztynie, który w porównaniu z poprzednim miastem wydawał się dość prowincjonalną mieściną, nieco większą od Oszmiany, gdzie się urodziła i spędziła pierwsze lata beztroskiego życia. Wszyscy jej bliscy osiedlili się w tym mieście. A nie miała ich zbyt wielu – Błażeja, Gabrysię, panią Ninę oraz dwóch rozkapryszonych maluchów, którzy przyszli na świat niedługo po tym, jak Błażej Piotrowski i Gabriela Kącka wzięli ślub. Nela nigdy nie traktowała ich jak swoich rodziców, ponieważ byli tylko kilka lat od niej starsi i nie wyobrażała sobie, by mogła kiedykolwiek do Błażeja powiedzieć „tato”. Za to mamą nazywała Ninę Korcz-Ossowiecką, która zajęła się nią w dalekim Iranie i od tamtego momentu nie opuszczała jej ani na chwilę. Tak, Nela Domosławska miała niezwykle skomplikowane losy. Jednakże fakt, iż nie łączyły ją z tymi ludźmi więzy krwi, nie miał znaczenia. Kochała ich wszystkich i mimo że dążyła do samodzielności, cieszyła się, iż ma z nimi kontakt i gdy tylko zatęskni, może się z nimi wszystkimi zobaczyć.
Nie wygłupiała się, nie walczyła już o wolną Polskę, poddała się. Kazali się zapisać do ZMP – zrobiła to. Musiała pisać peany na temat kolektywizacji – czyniła to bez szemrania. Jednak gdzieś na dnie duszy liczyła, że nowy ustrój niebawem runie, a Polacy przejrzą na oczy i zawalczą o prawdziwą wolność. Do partii jednak nie wstąpiła, mimo że podobny fakt zamykał jej drogę do ewentualnych awansów. Była gotowa w każdej chwili, by się do jakiejś rebelii przyłączyć, sama jednak była zbyt sponiewierana przez życie, by inicjować podobne historie.
– To wielkie wyróżnienie i przejaw ogromnego zaufania do was – wygłosił uroczyście Roman, wypuszczając jednocześnie prosto w jej twarz kłąb papierosowego dymu.
Siedzieli w kawiarni, gdzie palili niemal wszyscy, bo panowała moda na zapracowanych, przejętych swoją działalnością ludzi, którzy mogli zrelaksować się jedynie poprzez wdychanie do płuc gryzącego dymu. To budziło pozytywne skojarzenia, a trzymany w dłoni papieros był atrybutem unifikacji społeczeństwa.
Kaszlnęła i zapytała z ironią:
– Czy wiesz, że powiedziałeś mi to po raz dwudziesty? Zmień płytę, Roman, bo ta ci się zacięła.
– Po prostu chcę, żebyście dobrze wykorzystali tę szansę. Dostrzegliśmy, że macie wielki potencjał.
– A ja myślę, Roman, że dostrzegliście moją świetną znajomość angielskiego – mruknęła.
– Oczywiście, znajomość języka naszych wrogów także jest zaletą. Wśród gości targów na pewno pojawi się mnóstwo wichrzycieli i oszczerców, którzy będą chcieli wmawiać ludziom, że imperializm jest czymś wspaniałym. Musicie być czujni – z godnością odpowiedział Roman.
Nela miała wielką ochotę powiedzieć mu, żeby przestał pieprzyć głupoty, ale wolała z nim nie zadzierać, jeśli chciała robić reportaże o czymś więcej niż o PGR-ach.
– A mnie СКАЧАТЬ