Название: Śnieżna siostra
Автор: Майя Лунде
Издательство: PDW
Жанр: Книги для детей: прочее
isbn: 9788308071144
isbn:
Otworzyłem kolejne drzwi, które, jak się okazało, prowadziły do ciasnego schowka na wiadra i szczotki. Wpadłem do środka w chwili, kiedy Hedvig zawołała:
– Pałka, zapałka, dwa kije, kto się nie schował, ten kryje!
Wyszła z kuchni. Usłyszałem skrzypienie drewnianej podłogi. Potem szła bezszelestnie po miękkim dywanie, którym był wyłożony korytarz, ale przezornie zostawiłem drzwi do schowka lekko uchylone i w wąskiej stróżce światła widziałem, jak się skrada.
Zaglądała po kolei do wszystkich pokojów, nie spieszyła się. W końcu weszła po schodach na piętro i zniknęła. Na długo.
A ja dalej stałem w schowku na szczotki. Zaczęło mi się robić duszno. Zapach środków do mycia podłogi kręcił mnie w nosie, a włosie jednej ze szczotek drapało mnie w szyję. Próbowałem się poruszyć, żeby znaleźć wygodniejszą pozycję, ale to było niemożliwe bez strącenia czegoś z półek.
Przypomniał mi się fotel bujany. Musiało chodzić o oświetlenie. A jednak nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem: światło próbowało mnie oszukać.
Jeśli rzeczywiście chodziło o światło.
W domu panowała zupełna cisza. Nie słyszałem już Hedvig. Strasznie długo jej nie było... A jeśli gdzieś sobie poszła? Zostałem zupełnie sam. Nie chodziło o to, że bałem się fotela bujanego, ale to był przecież dom Hedvig, nie mój, i dziwnie się czułem bez niej. Bez nikogo.
Może powinienem wyjść z kryjówki i jej poszukać? Może przerwała zabawę, nie mówiąc mi o tym...
I wtedy, zanim zdążyłem się nad tym dłużej zastanowić, drzwi do schowka otworzyły się gwałtownie.
Aż podskoczyłem z wrażenia.
W progu stała Hedvig, uśmiechnięta od ucha do ucha.
– Udało mi się! Od początku wiedziałam, że tu jesteś, widziałam twoje błyszczące oczy, kiedy tędy przechodziłam, ale pomyślałam sobie, że pozwolę ci tam postać trochę dłużej i pobiegłam na górę, żeby cię nabrać, a potem zeszłam na dół tylnymi schodami, bo dzięki temu mogłam zakraść się od drugiej strony, tak żebyś nie mógł mnie zobaczyć w szparze w drzwiach. Och, bardzo się przestraszyłeś? Drogi Julianie, powiedz coś, bardzo się przestraszyłeś? Jesteś blady jak ściana, myślałam, że cię rozśmieszę. Przepraszam, jeśli cię wystraszyłam, wybacz mi.
Pewnie rzeczywiście trochę zbladłem. Tak, przestraszyła mnie, chociaż nie dlatego cały się trząsłem. Chodziło o fotel bujany. Ale Hedvig wyglądała na tak zmartwioną, że szybko się uśmiechnąłem.
– W porządku – powiedziałem. – Napędziłaś mi niezłego stracha, to wszystko.
Znowu się roześmiała.
– To prawda! Jestem w tym całkiem niezła. Teraz ty odliczasz. Obiecuję, że schowam się tak, żebyś miał szansę mnie znaleźć.
Spojrzałem na zegarek.
– Oj, niedługo będzie obiad. Teraz już muszę wracać do domu.
– Musisz? Naprawdę musisz?
Wyglądała na tak rozczarowaną, jakbym zabrał jej spod choinki największy i najwspanialszy prezent.
– Ty też na pewno zaraz będziesz miała obiad – powiedziałem.
– Tak – odparła. – Masz rację.
Poszedłem po swoje zimowe buty i zdjąłem kurtkę z wieszaka.
– Zobaczymy się jeszcze? – spytałem.
– Musimy – odparła.
Chwilę później jej twarz się rozpromieniła.
– Wrócisz jutro?
– Już jutro?
– Jest sobota. Możesz przyjść na śniadanie. Ja je przygotuję! Nie masz pojęcia, jaki mam talent do robienia jajek sadzonych!
Nie mogłem się nie roześmiać.
– Chyba jednak będę musiał zjeść śniadanie w domu – powiedziałem.
– Ach tak... To przyjdź zaraz po śniadaniu, dobrze? Proszę, proszę, proszę!
Skinąłem głową.
– Okej, dobrze, przyjdę.
I wychodząc od niej, poczułem, że jest lepiej niż dobrze, że po raz pierwszy od dawna cieszę się na myśl o czymś, co ma się wydarzyć.
Biegłem szybko do domu. Zajęło mi to sporo czasu, bo Hedvig mieszkała na drugim końcu miasta. Nadal czułem ciepło, którym napełniła mnie wizyta w Villi Kvisten. Że też można tak mieszkać i mieć tyle świątecznych dekoracji! W moim domu nie pojawiła się jeszcze ani jedna, nawet najmniejsza gwiazda betlejemska. Mama i tata najwyraźniej nie zauważyli, że do świąt zostało już tylko sześć dni.
Kto wie, może dzisiaj sobie o tym przypomnieli? Może w drodze do domu mama kupiła na targu gwiazdy betlejemskie, a tata wyjął ze schowka mosiężny świecznik adwentowy i wypolerował go na wysoki połysk, a potem zadzwonił do mamy i poprosił, żeby kupiła cztery długie fioletowe świece. I może trzy z nich będą się paliły, kiedy wrócę do domu?
Właśnie o tym myślałem w drodze powrotnej. O tym myślałem każdego dnia, kiedy wracałem do domu. Ale dotąd nic takiego się nie wydarzyło, w naszym domu nie było nawet śladu świąt.
W końcu dotarłem na miejsce. Otworzyłem drzwi i wszedłem na korytarz dokładnie w chwili, gdy wybiła piąta po południu. Pachniało paluszkami rybnymi.
Paluszki rybne. Czy to mógł być jakiś znak? Paluszki rybne nie były czymś, co kojarzyło się ze świętami. Zresztą z piątkiem też nie. Ale ostatnio bardzo często jedliśmy paluszki rybne. Paluszki rybne albo pulpeciki rybne, albo zapiekankę rybną. Zupełnie jakby rodzice zapomnieli, że można jeść coś innego.
Na korytarz wyszła moja siostra Augusta.
– Tata wołał nas na obiad – powiedziała.
– Okej – odparłem. – A tak w ogóle to cześć.
– Cześć – odpowiedziała.
Augusta СКАЧАТЬ