Название: Śnieżna siostra
Автор: Майя Лунде
Издательство: PDW
Жанр: Книги для детей: прочее
isbn: 9788308071144
isbn:
– Dziękuję i smacznego obiadu – powiedziałem.
– Nawzajem i smacznej kolacji – odpowiedziała.
– Przed kolacją zwykle jadam obiad – skomentowałem.
– A co mnie to obchodzi?
– Poza tym uważam, że za dużo gadasz.
– Za to ty nie potrafisz sklecić zdania.
– Do widzenia – powiedziałem.
– Adieu i żegnaj – odparła.
– Idę.
– Świetnie.
I ruszyłem przez śnieg najszybciej, jak umiałem. Co za głupia dziewczyna, pomyślałem. Głupia i do tego gada jak katarynka. I używa tak wielu dziwacznych słów! Nie chcę jej więcej widzieć. Nigdy więcej!
Ale właśnie wtedy usłyszałem za plecami jej głos.
– Julian?
Szedłem dalej. Nie zamierzałem się odwracać.
– Zaczekaj! – zawołała. – Julianie, zaczekaj. Przepraszam!
Przeszedłem jeszcze kilka metrów, ale Hedvig znowu zawołała:
– Nie chciałam, przepraszam!
A potem usłyszałem, że biegnie za mną. Wtedy zatrzymałem się i odwróciłem. Biegła tak szybko, że prawie unosiła się w powietrzu, i kiedy mnie dogoniła, nie mogła złapać tchu.
– Przepraszam, przepraszam, przepraszam! – zawołała.
Nie wiedziałem, jak zareagować. Może ja też powinienem ją przeprosić? Ale nie widziałem w tym sensu, bo tak czy siak nie zamierzałem mieć z nią więcej do czynienia.
– Muszę wracać do domu – powiedziałem.
– Naprawdę musisz?
– Muszę odrobić lekcje – wyjaśniłem.
– Przecież jest piątek – zdziwiła się.
– Dodatkowe zadanie domowe – odparłem. – Mnóstwo... ee... weekendowych zadań domowych. Nowy pomysł naszej nauczycielki.
– A ja myślałam, że zostaniemy przyjaciółmi – westchnęła.
– Przyjaciółmi?
– To brzmi prawdopodobnie bardzo dziwnie, ale uważam, że oboje ogromnie, straszliwie będziemy żałowali, jeśli nie zostaniemy przyjaciółmi. Do końca naszych dni nie będziemy mogli sobie darować, że się tak rozstaliśmy.
– Ee... – wyjąkałem. – Do końca naszych dni?
Słowo daję, ta dziewczyna była najdziwniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem.
– I dlatego uważam, że zamiast się rozstawać, powinniśmy pójść razem do mojego domu – powiedziała.
– Zgoda – odparłem.
Uśmiechnęła się od ucha do ucha, tak że trudno było nie odwzajemnić uśmiechu.
– Możemy napić się kakao – powiedziała.
– Kakao?
Przeszedł mnie dreszcz, kiedy to zaproponowała, bo jak już wspominałem, kakao lubię najbardziej na świecie.
– Mam też pierniczki.
– Pierniczki – powtórzyłem i usłyszałem, jak burczy mi w brzuchu.
Pierniczki też bardzo lubię. Szczególnie w połączeniu z kakao.
– To niedaleko – ciągnęła dalej. – Mieszkam tuż za rogiem, na Fjordveien 2.
– W porządku. Lekcje mogą chyba poczekać. Skoro zapraszasz mnie na kakao.
I w ten sposób poszedłem z Hedvig Hansen do jej domu.
Dom był stary i pomalowany na biało. Stał na uboczu, w dużym ogrodzie, w którym drzewa i krzewy były przysypane śniegiem. Z wszystkich okien biło ciepłe światło, a na drzwiach wejściowych wisiał ogromny jodłowy wieniec ozdobiony bordowymi jedwabnymi wstążkami. Najwyraźniej ten dom został już przystrojony na święta.
Hedvig otworzyła drzwi i weszła do środka.
– Halo?!
Nikt nie odpowiedział.
– Wyszli na spacer – wyjaśniła.
Zdjąłem buty i postawiłem je na podłodze obok wielu innych par obuwia. Brązowych męskich butów, czarnych damskich kozaków i kilku chłopięcych par w rozmiarze podobnym do mojego.
– Masz brata? – spytałem.
– Tak – odpowiedziała. – Starszego. Nie mogę się doczekać, kiedy go poznasz. Świetnie rysuje. Ja też czasem próbuję, mam w głowie najcudowniejsze obrazy, ale nie potrafię przelać ich na papier, rozumiesz, co mam na myśli? Moje rysunki to niezdarne, brzydkie pociągnięcia ołówkiem, niepodobne do niczego, co istnieje naprawdę. Za to rysunki mojego brata... są tak realistyczne, jakby te wszystkie postaci chciały zeskoczyć z kartki i żyć własnym życiem. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś go spotkasz i sam się przekonasz.
Wzięła ode mnie kurtkę i powiesiła ją na kołku obok swojego płaszcza. Ledwo znalazła wolne miejsce, bo w korytarzu wisiało mnóstwo zimowych ubrań, grubych kurtek, szalików i czapek.
– Witaj w Villi Kvisten – powiedziała. – Najwspanialszym miejscu na całym świecie.
– Ten dom ma swoją nazwę? – zdziwiłem się.
– Wszystkie szanujące się domy powinny mieć nazwę – odparła. – Twój nie ma? W takim razie musicie przeprowadzić z rodzicami burzę mózgów i jak najszybciej wymyślić coś naprawdę zabawnego. Moim zdaniem Villa Kvisten brzmi świetnie. I w „Villa”, i w „Kvisten” jest „i”, więc te dwa wyrazy niemal się ze sobą rymują. Kiedy tutaj zamieszkaliśmy, od razu wiedziałam, że polubię to miejsce, bo dom o tak СКАЧАТЬ